Reklama

Robert Ciulkin challenge przypłacił zdrowiem. Ale nie zamierza się poddawać

We wtorek, 28 listopada 2023 r., znany białostocki sportowiec i społecznik, były amatorski mistrz świata w kick-boxingu, postawił przed sobą kolejne wyzwanie - wchodzenie na wieżę kościoła Św. Rocha tyle razy, by przebić wysokość najwyższego szczytu Europy - Mont Blanc. Akcja ta miała nagłośnić dramatyczną sytuację dziewczynki z Dobrzyniewa Dużego - Oli Warelis. Niestety, pierwszego dnia, po wykonaniu postawionego przed sobą zadania, trafił do szpitala.

Wiemy, że stan Roberta jest stabilny. O własnych siłach, z pomocą najbliższej rodziny, wrócił do domu.

Lekarze stwierdzili, że muszę odpoczywać. Magnez, ciepłe posiłki, dbanie nie tylko o nogi, ale ogólny stan organizmu - powiedział nam Robert Ciulkin, dosłownie chwilę po wyjściu ze szpitala. - Ale chcę dokończyć swój challenge, choć od medyków usłyszałem, że na razie pewnie nie będę mógł się ruszyć.

Robert Ciulkin to zawzięty sportowiec, dwa razy był mistrzem świata w kick-boxingu federacji ISKA i WKO. Od lat słynie z pomagania - włącza się w rozmaite akcje charytatywne. Realizował m.in. takie wyzwania, jak 100 km biegu i 100 km na rowerze czy wbiegał na wieżę kościoła Św. Rocha "robiąc" wysokość większą niż szczyt Mount Everest.

Teraz ponownie wrócił na wieżę kościoła. Tym razem dla ciężko chorej, dwuletniej Oli Warelis z Dobrzyniewa Dużego. Z powodu problemów z kręgosłupem, spowodowanych wypadkiem komunikacyjnym, miał wchodzić na wieżę: w ciągu dwóch dni (po ok. sześć godzin dziennie) 62 razy, co miało dać 4 836 metrów (45 880 schodów), czyli 27 metrów więcej od najwyższego szczytu Europy Mont Blanc.

We wtorek, 28 listopada 2023 r., zadanie na ten dzień zrealizował, ale po 31. wejściu poczuł się źle.

Warunki były ciężkie, zimno, schody w niektórych miejscach oblodzone. I organizm nie wytrzymał - opowiada Ciulkin.

Po sportowca musiała przyjechać karetka. Został zabrany do szpitala, gdzie podłączono go pod kroplówkę. Na razie challenge w pełnym wydaniu stoi pod znakiem zapytania, choć Robert zapowiada, że spróbuje go dokończyć.

Przypomnijmy: jeszcze gdy mama Oli Warelis była w ciąży, okazało się, że dziecko ma poważną wadę serca oraz kilka innych nieprawidłowości. Niektórzy lekarze mówili, że "nic z tego dziecka nie będzie". Dziewczynka przeszła m.in. zabiegi w Niemczech, cały czas jest rehabilitowana i konsultowana u wielu specjalistów. Niedawno okazało się, że jej serce znowu musi być zoperowane. Szansą jest zabieg w jednym z ośrodków w Stanach Zjednoczonych. By mógł się odbyć, potrzebnych jest jeszcze kilkaset tysięcy złotych. Tymczasem czas ucieka, dziecko w każdej chwili może stracić przytomność i jej nie odzyskać. Rodzina 4 grudnia ma już lecieć do USA, a zabieg zaplanowany jest na 18 grudnia.

Zbiórka odbywa się tutaj: https://www.siepomaga.pl/ola-warelis

(Piotr Walczak)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do