
Kilka dni temu pisaliśmy o RODO i absurdach jakie wniosło w nasze życie. Podaliśmy kilka historii opowiedzianych przez Czytelników oraz zaprzyjaźnionych prawników. Prosiliśmy o ciąg dalszy tych opowieści zaznaczając, że to ciąg dalszy. Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko usłyszymy ciąg dalszy i będzie on aż tak absurdalny.
Przypomnijmy: RODO to unijne rozporządzenie, które od 25 maja weszło w życie na terenie całej Wspólnoty. Miało w założeniu chronić informacje osobowe. Być może chroni, ale sprawa niezaprzeczalnie wiele kłopotów. Oto kolejne.
- Czekałem na paczkę od kuriera jednej z firm przewozowych. Dzwonił, ale nie miałem jak odebrać jej pod domowym adresem. Poprosiłem, by zostawił ją u mojego brata, który mieszka dom obok. Okazało się, że nie może tego zrobić, bo paczka zawiera moje dane osobowe. A firma - zgodnie z RODO - musi je chronić przed niepowołanymi osobami, bo grozi jej kara nawet do 25 tysięcy euro. To już naprawdę absurd, bo przecież mój brat doskonale wiem kim jestem i zna moje dane - opowiadał pan Jerzy ze Starosielc.
Skontaktowaliśmy się z zaprzyjaźnionym prawnikiem, który - ku naszemu zdziwieniu - powiedział, że kurier i firma miały słuszne obawy. Przekazanie paczki komukolwiek poza adresatem lub domownikiem (zameldowanym w mieszkaniu adresata co stwarza domniemanie bycia w ognisku domowym) wymaga odrębnej zgody odbiorcy paczki.
- I musi być to zgoda wyrażona w sposób wyraźny, a nie dorozumiany. Dopuszczalne jest udzielenie jej np. przez SMS, mail lub na piśmie do firmy kurierskiej, o ile doręczyciel ma pewność, że te informacje faktycznie pochodzą od odbiorcy. To może i absurdalne, ale taka interpretacja RODO jest bezpieczna - wyjaśnia znajomy radca prawny
Skutkiem takiej interpretacji jest coraz częstsze zostawianie awiza zamiast doręczenia paczki któremuś z sąsiadów lub dla ochrony. Nie jest też możliwe pozostawienie paczki w recepcji lub u dozorcy jeśli posiada upoważnienie ogólne. Musi mieć ono charakter indywidualny i dotyczący danej sytuacji.
- Przepisy nie precyzują tego jakie to ma być upoważnienie, ale... wiele firm chcąc uniknąć ryzyka po prostu idzie na łatwiznę. Biorąc pod uwagę drakońskie kary to naturalne - kończy radca.
Kolejny absurd przydarzył się białostoczance w Warszawie. Tam zamówienie taksówki w niektórych korporacjach - zwłaszcza, kiedy pasażer znajduje się w dużym skupisku ludzi - wymagało podania nazwiska. Ułatwiało to identyfikację pasażera i jego odbiór. Bohaterka opowiadania czekała na taksówkę na lotnisku. Taksówkarz podjechał na postój, gdzie stała i... krzyknął jej imię.
- Zdziwiłam się i dopiero po trzecim wezwaniu podeszłam do auta. Kiedy się przedstawiłam spytał mnie o nazwisko i okazało się, że to po mnie. Nazwiska nie podawał, bo w firmie mieli szkolenie RODO i zabroniono im tego - wyjaśniała nam pani Jadwiga.
Wiele firm zaczęło stosować inną formę identyfikacji pasażerów podając kod lub numer kursu. Niestety, pasażerowi często zapominają tej informacji lub nie odczytują sms-a z numerem.
- Nie ma już szansy na to, żeby - jak kiedyś - zamówić taksówkarza po odbiór z miejsca, gdzie odbieramy bagaże. Kiedyś była taka usługa, ze taksówkarz stał i czekał na pasażera, a potem pomagał mu w przeniesieniu bagażu. Miał tabliczkę z danymi klienta. Teraz takiej usługi nie można już zamówić. Przynajmniej ja nie znalazłam takiej korporacji. Powód? RODO - mówiła pani Jadwiga.
RODO stworzyło też problemy w niektórych szkołach i zakładach pracy, które umieszczały tabliczki na szafkach uczniów i pracowników, gdzie przechowywali oni swoje rzeczy. W obawie przed RODO nazwiska zostały usunięte tak jak i usuwane są dane na kartach z kodami umożliwiającymi wejścia do budynków.
- Takie postępowanie to jednak już przesada. Plakietki z danymi pracownika upoważniająće do wstępu nie podlegają takiej ochronie, choć akurat nazwiska na szafkach w szatni już tak. Taką samą przesadą jest nie używanie nazwisk uczniów w szkołach i zastępowanie ich samymi imionami lub wręcz numerami. Takie sytuacje absolutnie nie podlegają RODO - wyjaśnia zaprzyjaźniony radca prawny.
Jak na razie RODO nie dotarło do białostockich parafii. Pod przepisy nie podlegają dane na grobach zmarłych czy też informacje dotyczące pogrzebów (klepsydry). Nie ma też znaczenia czy na grobach znajdują się dane (imiona i nazwiska) osób jeszcze żyjących, które - za życia - przygotowały sobie miejsce ostatniego spoczynku i przygotowały grobowiec. Kwestią wątpliwą jest jednak czy podanie nazwisk osób dopuszczanych do sakramentów (komunia, bierzmowanie) nie podlegają pod RODO i czy można je upubliczniać przez internet. Nadal mogą jednak być podawane (odczytywane) w czasie nabożeństwa. Na pewno nie podlegają im tak zwane zapowiedzi, które podlegają prawu kanonicznemu. W tej sytuacji RODO ich nie dotyczy, a przyszli małżonkowie - decydując się na małżeństwo - zgodnie z prawem kanonicznym wyrażają zgodę na takie postępowanie. Nie jest zatem potrzebne specjalne upoważnienie do takich ogłoszeń.
Jeśli mieliście Państwo kłopoty i problemy przez RODO prosimy o przesyłanie informacji na nasz adres. Postaramy się uzyskać odpowiedź zaprzyjaźnionych prawników i opisać całe zdarzenie.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ja zazwyczaj zamawiam paczki albo do paczkomatu, albo do punktu np. kiosk RUCH lub ŻABKA i nie ma z tym problemu, bo w każdej chwili mogę paczkę odebrać. Dziękuję.