Rząd na swoim wtorkowym posiedzeniu zaaprobował poselski projekt ustawy o zakazie sprzedaży i podawania w przedszkolach, szkołach i placówkach opiekuńczo-wychowawczych „śmieciowej żywności”, czyli słodkich i słonych przekąsek oraz napoi gazowanych. Tymczasem niektórzy rodzice chcą, by rząd zadbał przede wszystkim o pierwsze śniadania.
Jedni rodzice cieszą się, że rządzący w końcu zajęli się zdrowiem i życiem najmłodszego pokolenia Polaków, ale drudzy patrzą na to z przymrużeniem oka. W Białostockich szkołach z pomocy dożywiania korzystają setki dzieci. Obecnie uchwałą Rady Miasta będzie mogło z nich skorzystać więcej, ponieważ podniesiono próg dochodowy, który uprawnia do ubiegania się o ciepły posiłek.
- Powiem krótko, jeśli rząd chce zadbać o drugie śniadanie, najpierw niech zapewni pierwsze – mówi Joanna Jabłońska – Mam troje dzieci, otrzymuję miesięcznie niecałe 400 złotych z zasiłków rodzinnych, a to nijak nie wystarcza, żeby kupić dzieciom jedzenie na cały miesiąc.
Podobnie uważa Danuta Rogowska, matka dwójki dzieci. Jej zdaniem to tylko woda na młyn, żeby odwrócić uwagę ludzi od innych problemów. Kobieta samotnie wychowuje dwóch synów i utrzymuje się z renty po zmarłym mężu oraz dorabia na umowę zlecenie.
- Ja też bym chciała, żeby moje dzieci zdrowo jadły. Problem w tym, że musimy dziś kombinować, żeby w ogóle jeść. Zasiłków mi odmówiono, bo niby mamy za bogato. Na nas troje mamy łącznie z rentą 1.943 złote. Z czego 400 zł kosztuje samo mieszkanie, prąd około 100 zł, telefon 60 zł, internet 50 zł i rata kredytu 180 zł. Do tego trzeba doliczyć jeszcze bilety miesięczne, środki czystości i zajęcia dodatkowe jednego syna. Na jedzenie zostaje nam niewiele, żeby nie powiedzieć nic.
Projekt rządowej ustawy ma na celu walkę z otyłością i nadwagą wśród dzieci i młodzieży. Wyeliminowałaby z przedszkoli, szkolnych sklepików i stołówek produkty zawierające zagrażającą zdrowiu ilość nasyconych kwasów tłuszczowych, soli i cukru. Wszystkie te składniki spożywane w nadmiarze powodują otyłość wśród dzieci i młodzieży, a często później prowadzą do różnych przewlekłych chorób. Taki pomysł podoba się Annie Borodziuk, która bezskutecznie walczy z tym, aby jej syn przestał być łakomy na chipsy i żelki.
- W końcu coś mądrego – mówi. – Ja niestety nie mam możliwości chodzenia za Mateuszem krok w krok. Mimo, że tyle razy prosiłam, żeby nie kupował sobie chipsów, on i tak zawsze sobie poradzi. Potem tylko znajduję w plecaku puste opakowania.
O tym jak naprawdę zostanie przyjęty nowy przepis będzie wiadomo po wprowadzeniu go w życie. Tymczasem do końca października 2014 roku rodzice, którzy są w trudniejszej sytuacji finansowej nie mogą liczyć na zmianę kryterium dochodowego uprawniającego do świadczeń rodzinnych. Ale powinni skorzystać z możliwości dożywiania. Obecnie kryterium wynosi 813 zł w przeliczeniu na osobę.
Komentarze opinie