
Bardzo niebezpieczny dzień i noc już za nami. Doszło do wielu zdarzeń, w wyniku których uszkodzone zostały pojazdy, a nawet ranni ludzie. Wszystko przez wichury, które dokuczały w całym województwie podlaskim oraz w wielu rejonach w Polsce. Tysiące ludzi pozostawało bez prądu, a do chwili obecnej trwa sprzątanie po tym, co wyrządził silny wiatr.
Pierwsze zdarzenia miały miejsce w sobotę jeszcze przed południem. Kierowcy ostrzegali się o miejscach, w których leżały powalone drzewa, latały w powietrzu całe gałęzie i konary. Tuż przed południem doszło także do poważnego wypadku na boiskach Jagiellonii przy ulicy Elewatorskiej. Tam zawaliła się hala pneumatyczna, czyli balon, pod którym w momencie wichury rozgrywany był mecz Centralnej Ligi Juniorów pomiędzy Jagiellonią a ŁKS Łomża.
- W wyniku silnych podmuchów wiatru doszło do uszkodzenia powłoki balonu i zawalenia się jej na pełnowymiarowe boisko piłkarskie. W trakcie tego wydarzenia odbywał się mecz piłkarski drużyn młodzieżowych, w którym uczestniczyło 25 piłkarzy, trójka sędziowska i obsada trenerów. Nikt nie doznał poważnych obrażeń. Jedna osoba została przewieziona do szpitala na badania z urazem głowy – przekazał kpt. Roman Pietroczuk z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Poszkodowany to młody piłkarz z Łomży, który po założeniu szwów został przewieziony do szpitala na dodatkowe badania. Prawdopodobnie został uderzony metalową częścią konstrukcji balonu. Służby odpowiedzialne za obiekt sportowy przy Elewatorskiej sprawdzą teraz dokładnie nagrania z monitoringu, aby dowiedzieć się jak doszło do tego zdarzenia. Na szczęście oprócz jednego poszkodowanego nikt więcej w tym zdarzeniu nie ucierpiał.
Ucierpiało za to kilka pojazdów na osiedlu Piasta w Białymstoku. Tam z jednego z bloków przy ulicy Towarowej wiatr zerwał elewację. Spadła na zaparkowane pojazdy. Na szczęście nikt z przechodniów nie przechodził w tym momencie i udało się uniknąć tragedii. Podobnie jak udało się uniknąć tragicznych skutków wichury przy ulicy Waszyngtona oraz w innych miejscach, gdzie także wiatr naruszał elewację budynków, a niekiedy porywał cięższe przedmioty, powalał starsze drzewa i łamał gałęzie.
Najgorzej było na północy regionu, gdzie wiatr wiał najmocniej, bo z prędkością sięgającą nawet do blisko 100 km/h w okolicach Suwałk. Miejscami powalone drzewa blokowały przejazdy i strażacy cały czas mieli co robić usuwając przeszkody drogowe. Ale także i nieco bardziej na południe było niebezpiecznie. W rejonie Biebrzańskiego Parku Narodowego drzewa padały jak zapałki. Ogromne sosny zostały powalone przez wichurę, co jak zauważył jeden ze świadków, jest skutkiem braku wycinki chorych drzew. A wycinki nie ma, ponieważ – jak twierdzi mężczyzna, od dłuższego czasu blokują ją aktywiści.
„Uwaga! Zagrożenie życia na carskiej drodze, tysiące połamanych ,wywalonych drzew! Skutki wieloletnich zaniedbań dyrekcji BPN.! Czy obrońcy ,przeciwnicy wycinki przydrożnych chorych drzew zdają sobie sprawę z powagi zagrożenia ?” – napisał Dariusz Ciochanowski na swoim profilu na Facebooku i zamieścił nagranie.
- Przez ponad godzinę była całkowicie zablokowana droga nr 65 w okolicach Osowca. Drzewo przewróciło się na jezdnię! – informowała na grupie facebookowej Kolizyjne Podlasie Joanna Kosielska.
- Od Osowca w stronę Grajewa było pełno powalonych drzew, Straż Pożarna miała co robić – dzielił się tam z użytkownikami Facebooka także Daniel Nesteruk.
Tysiące mieszkańców województwa podlaskiego przez wiele godzin pozostawało bez prądu, a energetycy mieli pełne ręce roboty w naprawianiu zerwanych linii energetycznych. Niektórzy mieszkańcy naszego województwa bez prądu spędzili całą noc, a jeszcze inni na prąd czekają nawet do chwili obecnej. Spokojniej zrobiło się dopiero późnym wieczorem w sobotę, choć trzeba wiedzieć, że miejscami silniejsze porywy wiatru mogą nam towarzyszyć w ciągu najbliższych kilku dni.
Podobne zjawiska były obecne w całej Polsce. Na numer alarmowy 112 dzwoniło tak dużo ludzi, że linia padła. Jak przekazało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, ze statystyk wynika, że do wszystkich Centrów Powiadamiania Ratunkowego (CPR) wpływa średnio od 55 do 60 tys. zgłoszeń w ciągu doby. W minioną jednak sobotę, od północy tylko do godziny 16:00, ze względu na trudną sytuację pogodową zanotowano aż 180 tys. zgłoszeń. Numer alarmowy przywrócono do działania po usterkach dopiero po kilku godzinach.
(Cezarion/ Foto: Joanna Kosielska i Coffee Latte/ Facebook/ Kolizyjne Podlasie)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie