Reklama

Spółdzielnie mieszkaniowe to partner miasta



Skoro ponad połowa białostoczan mieszka w zasobach spółdzielni mieszkaniowych, to dlaczego magistrat traktuje je jakby ich nie było?

Szacuje się, że w dziesięciu białostockich spółdzielniach mieszkaniowych może mieszkać nawet 200 tys. białostoczan. Jednak magistrat więcej czasu poświęca prywatnym deweloperom, niż wyrosłym w tradycji Białegostoku spółdzielniom mieszkaniowym.

- Tak być nie powinno. Spółdzielnie tak jak deweloperzy, powinny liczyć na wsparcie miasta przy ustalaniu planów zagospodarowania przestrzennego, czy inwestycjach związanych z budową infrastruktury – zauważa Robert Żyliński, kandydat na prezydenta Białegostoku.

To się zwyczajnie będzie opłacać mieszkańcom. Budownictwo spółdzielcze jest nawet 2 tys. zł na metrze tańsze niż lokale u deweloperów.

- Jeżeli chcemy mieć rozsądną ofertę tanich mieszkań dla młodych, ty tylko w spółdzielniach – dodaje Żyliński.

Co gorsze brakuje regularnych kontaktów na linii miasto – spółdzielnie.

- Kiedyś, jeszcze w latach 80. i 90-tych to było standardem. Takie spotkania odbywały się raz, czy dwa razy w miesiącu. Planowano prace remontowe, czy budowlane. Stawiano na współpracę. Nikt nie był zaskakiwany działaniami drugiej strony – wspomina Maciej Sztachelski "dwójka" na liście radnych KWW Rozbudźmy Białystok z okręgu 5, a zawodowo związany z administrowaniem osiedlami.

Teraz magistrat działa sobie, spółdzielnie działają same. Efekt? Nikt nie słuchał spółdzielni w sprawie wywozu elektrośmieci, czy tych wielkogabarytowych. Miasto obiecało tworzyć specjalne gniazda na takie odpady. Jest ich tylko kilka w mieście. W efekcie takie śmieci zwykle lądują w normalnych śmietnikach.

- Jest kłopot z infrastrukturą miejską znajdującą się na osiedlach. W mieście na potęgę remontuje się ulice, ale nie te wewnątrz osiedli. Przykładowo taka ul. Kalinowa trzyma się tylko na słowo honoru - dodaje Sztachelski.

Są kłopoty z zimowym odśnieżaniem ulic miejskich na osiedlach. Obietnice monitorowania osiedli pozostały tylko obietnicami. Magistrat nie jest skory do partycypacji przy budowie osiedlowych placów zabaw, świetlic czy siłowni pod chmurką.

- Mieszkańcy spółdzielczych bloków, to też mieszkańcy Białegostoku. Oni też płacą podatki. Nie są w niczym gorsi od mieszkańców TBS-ów, czy bloków komunalnych, żeby ich pomijać – kończy Sztachelski.

(BL)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do