
Sortownia śmieci w Studziankach już nie działa, a przynajmniej nie powinna działać. Mimo to, strażacy ponownie musieli pojechać w to samo, znane im miejsce i kolejny raz gasić ogień, który pojawił się w różnych miejscach jednocześnie. Akcja gaśnicza zajęła strażakom wiele godzin.
Zamknięcie sortowni śmieci w Studziankach niewiele pomogło w rozwiązaniu problemów, które były bezpośrednią przyczyną tego zamknięcia. Od kilku lat, co chwila wybuchają tam pożary na ogromnych hałdach śmieci, więc każdorazowo wzywana jest straż pożarna do ich gaszenia. Akcja gaśnicza nigdy nie była łatwa w tym miejscu, ponieważ składowiska odpadów zwalone na hałdy, są wysokie na kilkanaście metrów – dla zobrazowania, wysokie na kilka pięter bloku mieszkalnego. Strażacy najczęściej muszą używać ciężkiego sprzętu, do rozgrzebywania tych hałd, aby można było ugasić ogień tlący się w środku.
W miniony piątek wieczorem, 27 marca, było podobnie. Z tym, że strażacy musieli zająć się gaszeniem pożaru na składowisku odpadów w kilku miejscach jednocześnie. Hałda paliła się w dwóch miejscach, a dodatkowo w ogniu stanął także budynek magazynowy. Od wysokiej temperatury popękały tam okna. Młodszy brygadier Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku, Dariusz Koc, twierdzi, że nie ma takiej możliwości, aby płomienie samoistnie przeskoczyły w tak różne miejsca.
- Pali się w budynku, pali się na pierwszej hałdzie i jeszcze się pali na tej największej hałdzie. To powierzchnia około 1000 m2, a sama hałda ma wysokość gdzieś z 10-12 metrów. Nie ma możliwości, żeby ogień sam tak przeskoczył – przekazał Dariusz Koc.
Aby ugasić ogień na tak wysokich hałdach, strażacy muszą korzystać z ciężkiego sprzętu. Bo cały proces gaszenia w tym przypadku polega na rozgrzebaniu hałdy, na której znajdują się bardzo różne odpady – mniejsze i całkiem duże. Później trzeba to zalać wodą i znów odgrzebać kolejną warstwę, po czym powtórzyć proces zalewania wodą. W akcji gaśniczej strażakom towarzyszy nie tylko wysoka temperatura, ale też potworny smród wydzielający się z samego składowiska, jak i palonych odpadów.
„U nas dziś trudno z #zostanwdomu. Studzianki się o nas upomniały, razem z kolegami z PSP i OSP z gminy Wasilków” – przekazali na swoim profilu facebookowym strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej z Jurowiec i zamieścili zdjęcie z pojazdu, w którym jechali na akcję gaśniczą.
Pożar był tak rozległy i duży, że musiały dojechać na miejsce jeszcze zastępy straży pożarnej z Białegostoku, z Sokółki i nawet z Hajnówki. W akcji gaśniczej, oprócz ciężkiego sprzętu wykorzystany też został dron. I najpierw udało się opanować żywioł ognia, który trawił budynek. To prawdopodobnie była jedna z łatwiejszych operacji gaśniczych. Bo znacznie trudniej gasi się wysoką na kilkanaście metrów hałdę śmieci, na dodatek gorącą i śmierdzącą, jak dno piekła.
- To po prostu jest zbrodnia. Strażacy robią ogromną pracę, a kiedy sortownia nie otrzyma żadnych zezwoleń, to sortownia będzie musiała spłonąć, bo nikt tak naprawdę nie zabierze tego, nie sprzątnie. Spółka ogłosi upadłość, a gmina Wasilków zostanie z tym problemem – mówi radny powiatu białostockiego Sebastian Ptaszyński, który mieszka obok sortowni odpadów w Studziankach i nagrał część akcji gaśniczej. – Powiem wam, że na żywo wygląda to straszliwie. Ogromna praca, ogromne poświęcenie naszych strażaków – dodaje w nagraniu video.
Dodał, że śmieci palą się tam na miejscu bardzo szybko, więc strażacy nie mają łatwej pracy, ponieważ ogień szybko rozprzestrzenia się na kolejne odpady zwalone na ogromnej hałdzie. Zresztą odpady były też umieszczone w płonącym także i ugaszonym najwcześniej magazynie. Akcja gaśnicza musiała trwać wiele godzin i prawdopodobnie jeszcze dziś w ciągu dnia trzeba będzie dogaszać zarzewia ognia.
Tylko w tym roku Studzianki stawały w ogniu już kilkukrotnie. Nie dalej jak kilka tygodni temu, bo zaledwie na początku marca, na miejscu pracowało kilkudziesięciu strażaków z Białegostoku i jednostek gaśniczych z powiatu białostockiego. Nieco wcześniej, bo w lutym, było podobnie, choć wówczas na miejsce musiało pospieszyć nieco mniej zastępów straży pożarnej. Za każdym razem ryzykują oni nie tylko zdrowie, ale i życie. Gaszenie takich pożarów jest bowiem bardzo niebezpieczne, o czym strażacy przypominają od czasu do czasu.
Ale te pożary to także ogromny kłopot i zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. Każdorazowo, gdy Studzianki stają w ogniu, w powietrzu unosi się gęsty, śmierdzący, albo i gryzący dym. Nie da się otworzyć okien, ani nawet niekiedy nie da się nawet wyjść na podwórko. Jeszcze przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego mieszkańcy Studzianek i Wasilkowa domagali się interwencji prezydenta RP oraz premiera, bo chcą, aby wysypisko w Studziankach przestało realnie działać, a nie tylko na papierze. Bo zgodnie z tym tak zwanym papierem, zakład działać już nie może. Marszałek województwa podlaskiego, a następnie minister klimatu cofnął zezwolenia na przetwarzanie odpadów dla Centrum Innowacyjnej Gospodarki Odpadami, która zarządza sortownią śmieci w Studziankach.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: OSP Jurowce)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Never ending story