Choć noc sylwestrowa minęła już ponad dobę temu widocznie nie wszyscy zdążyli się w tym zorientować. Nadal słychać co kilka godzin strzelające petardy, a na niebie błyskają kolejne sztuczne ognie. To może kosztować.
Chyba nie ma osiedla w Białymstoku, na którym wczoraj i dziś nie dałoby się usłyszeć wybuchów. Huk wystrzałów petard i fajerwerków w ciągu dnia niepokoi zwierzęta i drażni wielu mieszkańców.
- Dziś mi już obudzili dziecko dwa razy – skarży się Karolina Niebrzydowska. – To naprawdę jest wkurzające, bo nie dość, że dziecko mało spało poprzedniej nocy, to jeszcze i teraz nie ma jak zasnąć.
Pani Luizie Dąbrowskiej podczas dzisiejszego spaceru uciekł pies ze smyczy. Wystraszony nagłym wystrzałem wyrwał jej smycz i popędził przed siebie.
- Dobrze, że Amaro jest wytresowany i nie musiałam go długo wołać. Był mocno wystraszony. Kiedy strzeliła petarda, pies tak się przestraszył, że mało co nie wpadł pod samochód na Gajowej. Znalazłam tych, co strzelali. To dzieci. Kazałam im iść do domu, bo zawołam policję. A oni bezczelnie śmieli mi się w twarz. To jest szokiem jak rodzice teraz wychowują swoje dzieci. W ogóle ich nie wychowują!
Pani Luiza powinna była wezwać policję. Takie strzelanie i używanie petard lub fajerwerków jest niedozwolone. Kara za strzelanie poza dniami do tego wyznaczonymi wynosi nawet 500 zł mandatu.
Komentarze opinie