Jeszcze nie umilkły słowa wzburzenia Prezydenta Białegostoku wobec kilku artykułów krytykujących rozwiązania przebudowanego właśnie skrzyżowania w Białymstoku. Tymczasem dochodzą kolejne głosy, tym razem mówiące o niedoskonałości rozwiązań naziemnych.
O sytuacji na skrzyżowaniu Sienkiewicza z Piłsudskiego poinformowali nas kierowcy samochodów osobowych. Skarżą się, że aby zobaczyć światła trzeba mieć albo bardzo giętki i wytrzymały kark, albo auto z szybą na dachu. Co prawda takie auta już są, ale nie każdego stać, by takie kupić. Zdaniem kierowców ktoś za wysoko zamontował ramię, na którym wisi sygnalizacja świetlna i jadąc z kierunku Sienkiewicza niewiele widać.
- Nie wiem komu te światła tak wiszą – mówi Krzysztof Kwiatkowski. – Przecież jak tu się stoi to nic nie widać. Trzeba zginać głowę prawie pod kierownicę, żeby zobaczyć, czy już zapaliło się zielone.
- Przydałoby się obniżyć te światła, bo nic nie widać – mówi kolejny kierowca Mariusz Tarasiuk. – Ja nie mam samochodu z przezroczystym dachem, a taki przydałoby się mieć, żeby widzieć cokolwiek.
Już po święcie Trzech Króli zwrócimy się do Zarządu Dróg i Inwestycji w Białymstoku z zapytaniem czy światła zostaną obniżone, czy tak już zostanie. Sami także sprawdziliśmy sygnalizację na skrzyżowaniu i okazuje się, że kierowcy mają rację. Trzeba zgiąć się bardzo mocno, by zobaczyć czy można już ruszyć.
Komentarze opinie