Reklama

Wędzona szynka i boczek na Wielkanoc ostatni raz na polskich stołach?

Wszystko za sprawą restrykcyjnych przepisów unijnych, które ustaliły właśnie maksymalny wskaźnik substancji smolistych w żywności – podaje Dziennik.pl. Tradycyjne polskie, wędzone wyroby mięsne mogą gościć na polskich stołach tylko do końca sierpnia.

Być może minione Boże Narodzenie było ostatnim, podczas którego na polskich stołach nie brakowało tradycyjnie wędzonych boczków i szynek. Od września 2014 roku na terenie Unii Europejskiej wejdą w życie nowe przepisy o zawartości substancji smolistych w żywności. To z pewnością cios dla firm produkujących wędliny, wędzone tradycyjną metodą w komorach opalanych drewnem. Te, które mają w swoim asortymencie inne wędliny być może przetrwają, jednak i dla nich oznacza to dość duży spadek dochodów. Nie będą mogły sprzedawać produktów, które dotychczas cieszyły się największą popularnością.

Z nowych zapisów cieszą się ludzie, którzy dorabiają sobie na małej, domowej produkcji kiełbasek i wędlin. Jacek Januszewski z żoną od kilku lat dorabiają siebie w ten sposób. Mają na podwórku własnoręcznie postawioną wędzarnię i są w ciągu tygodnia wyprodukować nawet do 100 kg kiełbas na zamówienie.

- Przed Bożym Narodzeniem przygotowaliśmy 128 kg kiełbas i około 40 kg szynek i boczków – mówi Jacek Januszewski. – Muszę powiedzieć, że z roku na rok coraz więcej ludzi woli przywieźć do nas mięso, żebyśmy uwędzili. Niektórzy proszą, żebyśmy sami przygotowali kiełbasy wedle własnego przepisu. Jak wejdą te nowe przepisy to może zamówień będzie tyle, że rzucę pracę i zajmę się tylko tym. Lubię przyrządzać mięso, a wszystko mam pod ręką, więc fajnie by było całkiem przerzucić się na taką działalność.

Także żona Jacka Januszewskiego twierdzi, że na początku wędzarnię mieli wyłącznie dla siebie, ale szybko o ich produkty upomnieli się znajomi, sąsiedzi, potem znajomi znajomych i teraz obydwoje muszą brać urlopy by zdążyć ze wszystkimi zamówieniami na czas.

- Nie myślałam, że to tak się rozkręci, a my przecież nawet nie mamy żadnej reklamy – mówi Monika Januszewska. – Ale chyba jesteśmy dobrzy, w tym co robimy, bo co raz mamy więcej zamówień. Ludzie chcą kupować po 2 do 5 kilogramów tradycyjnych polskich wędlin. Jeśli wejdą te przepisy unijne, to tacy ludzie jak my mogą mieć złote żniwa. Oby tylko żadna kontrola się nie przyplątała. Bo my tak naprawdę robimy to dla siebie, a że inni też chcą… - śmieje się.

Na razie nic nie wskazuje na to, że przepisy unijne zostaną wycofane lub zmienione. Trzeba zatem przygotować się na to, że tradycyjnych polskich wędlin wędzonych w komorach opalanych drzewem, może już nie być w sklepach od września.

Cezarion
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do