Reklama

Wtorkowy wiatr łamał drzewa i zrywał dachy - ponad 20 interwencji strażaków



Państwowa Straż Pożarna w Białymstoku i okolicach 22 grudnia do zdarzeń związanych z wichurą wyjeżdżała ponad 20 razy. Najczęściej trzeba było usunąć konary drzew, które leżały na drogach i ulicach.

Zaczęło się tuż przed godziną 7. Dokładnie o 6.58. Białostoccy strażacy dostali dwa zgłoszenia o konarach leżących na ulicach, następne dotyczyło drzewa zalegającego na jezdni.

- O 7.38 przy ulicy Ciepłej 21 drzewo upadło na samochód Volkswagen Passat - mówi Paweł Ostrowski, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku. - Na szczęście auto stało zaparkowane, nikogo nie było wewnątrz.

Kolejny raz strażacy wyjechali o godz. 8.12 na ulicę Skorupską, gdzie konar znalazł się na dachu domu. Potem usuwali drzewo z chodnika przy Andersa, w Kolonii Żółtki z kolei drzewa z korzeniami zablokowały drogę.

Następna interwencja miała miejsce znowu w Białymstoku. Przy ulicy Łąkowej spory konar leżał wzdłuż chodnika. Na bloku przy Kraszewskiego 10 natomiast wichura uszkodziła poszycie dachu, z którego zwisał duży płat blachy.

- W takich sytuacjach za bezpieczeństwo mieszkańców czy przechodniów odpowiada zarządca lub właściciel nieruchomości. Jeżeli ktoś jednak zgłasza nam wystąpienie zagrożenia, zabezpieczamy taki element, mocujemy go lub zdejmujemy. Dach naprawić ma już potem zarządca - wyjaśnia Paweł Ostrowski.

Później konary drzew z dróg strażacy musieli usuwać też w Rybołach, Uhowie, dwukrotnie w Zalesianach, Bokinach. Całe drzewa leżały w poprzek dróg w Grabówce, Ogółach, Ostrówkach.

W Białymstoku przy 11 Listopada 50 - letnia topola, blisko 20 - metrowa, zagrażała upadkiem na jezdnię i ścieżkę rowerową. Gdy przyjechali strażacy, oparta była o inne drzewa. W Kurpikach powalone drzewo trzymało się na liniach wysokiego napięcia, a w Płonce Kościelnej wiatr zerwał blachę, która zwisała nad wejściem do szkoły.

Ostatnia interwencja białostockich strażaków miała miejsce w stolicy województwa podlaskiego o godzinie 18:36.

- Przy 42 Pułku Piechoty nad chodnikiem zwisał konar - opowiada Ostrowski. - Nie wiadomo, dlaczego tak późno otrzymaliśmy telefon o tym. Konar albo spadł z wyższej partii drzewa, albo ktoś go po prostu dopiero wtedy zauważył.

(Piotr Walczak / Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do