Młodzież lubi skracać wyrazy i ogólnie posługiwać się własnym słownictwem. Jednak to, co czasami słychać na ulicach oraz w innych miejscach publicznych, może podnieść ciśnienie nawet świętemu.
W Białymstoku, póki co, jest jeszcze sporo młodych ludzi, którzy uczą się w szkołach oraz masa studentów. Sposób w jaki się ze sobą komunikują pozostawia wiele do życzenia. To, że wulgaryzmy były i są obecne w internecie, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Ale słysząc w miejscach publicznych rozmowy nastolatków i osób nieco starszych, trudno oprzeć się wrażeniu, że proces demoralizacji postępuje w zastraszającym tempie.
Jadwiga Wakuluk postanowiła zwrócić uwagę trzem dziewczynom w przymierzalni w jednej z galerii handlowych w Białymstoku.
- W sąsiedniej przymierzalni były trzy nastolatki. Trudno powiedzieć ile miały lat, może po 16, może więcej. Jak usłyszałam jak do siebie mówią, zwróciłam im uwagę. Teraz żałuję, bo jedna z nich mi odpowiedziała „Pilnuj swoich gaci gruba torbo”. To jeszcze nadaje się do zacytowania. Reszta już nie. Ja nie wiem, czy oni rodziców nie mają? – opowiada zniesmaczona.
Jadąc autobusem także można nasłuchać się o różnościach świata i słów, które powszechni uważane są za wulgarne i obraźliwe. Pan Andrzej Maksymiuk słyszał młodego człowieka, który stał obok niego i rozmawiał ze swoim kolegą przez telefon.
- Wie pani, jak oni teraz mówią o dziewczynach? Ja na miejscu takich dziewczyn w ogóle nigdy bym się nie umówił z takim chamem. Opowiadał jak był w jakimś klubie na dyskotece z szybką dziunią – mówi z wypiekami na twarzy. – A swoją drogą to pół autobusu nie musi słyszeć co z nią robił i gdzie i to jeszcze z takim słownictwem!
Język młodych białostoczan pozostawia wiele do życzenia. Zwrócić uwagę źle, a nie zwracać uwagi, też momentami, zwyczajnie nie sposób.
Komentarze opinie