Reklama

Z obserwacji reportera: Ach te media, ach te komentarze



Czytam lokalne dzienniki, portale, słucham radia jadąc samochodem i mam coraz bardziej mózg w strzępach. Nie wspominam o newsach ogólnopolskich, w których nie uczestniczę, ale lokalnie często opada mi szczęka. Nie ma to jak dobra manipulacja.

O to, że media manipulują, nie ma co się sprzeczać. Poziom informacji, a raczej ich przedstawienia zależy w końcu od punktu siedzenia. I dotyczy to prawie każdej redakcji. Każdej, gdzie redaktor prowadzący, naczelny czy inny kierownik muszą albo mieć na siłę sensację tam, gdzie jej nie ma, albo na siłę robić po swojemu wbrew swoim reporterom, albo dostają pieniądze za to, by publikować prawdy objawione.

O tych ostatnich już pisałem kilka tygodni temu. Nie wiem, jak jednak reagować, gdy czytelnicy w każdym artykule podważającym wiarygodność polityka którejkolwiek ze stron utrzymują, że ta druga strona barykady musiała wyłożyć pieniądze na daną publikację, a autor wziął do swojej wypchanej kieszeni co najmniej kilka stówek. Tak tak, Polacy lubią wszędzie doszukiwać się teorii spiskowych. Ostatnio podczas dyskusji na Facebooku pewna działaczka jednej z partii zasugerowała, że jako dziennikarz wspieram jakieś tam środowisko. Obserwatorzy za rzadko jednak biorą poprawki na to, że dziennikarz może się też wypowiadać jako osoba prywatna. Może kogoś zdziwię, ale tak - pracownicy mediów to też ludzie i mają prawo, także przy wódce, psioczyć na tego czy owego.



Wracając jednak do manipulacji. Ostatnimi dniami rzuciło mi się w oczy kilka tekstów. Przecierałem powieki ze zdumienia, gdy kliknąłem w tytuły. Miałem wrażenie, że autorzy pisząc o tym samym co ja, czytali zupełnie inne raporty, widzieli inne tabele i wykresy. Żeby było śmieszniej, wszyscy w swoich artykułach mieli rację... Jak to możliwe? A no bardzo prosto - każdy wybierał te rzeczy, które mu były wygodne. Pewnie dlatego, że inaczej nie byłoby wierszówki, kierownicy redakcji przecież słyną z tego, że lubią grać słowami w tytułach i we wstępach, choćby te nijak się pokrywały z treściami artykułów. To akurat wiem, bo miałem okazję pisać dla kilku regionalnych redakcji.

W każdym razie z dowiedziałem się, że taka to formacja jak białostocka straż miejska, publikacje opierały się na raporcie Najwyższej Izby Kontroli, jest droga na tle innych miast. Z kolejnego tekstu dowiedziałem się, że jest jedną z najtańszych. A jeszcze z kolejnego, że więcej niż w większości aglomeracji to zarabiają strażnicy, którzy nie grzeszą skutecznością. Żeby tego było, NIK podała, że uwzględniając „jakościowe” aspekty potencjalnego bezpieczeństwa, relatywnie najtańszą straż posiadały Łódź, Białystok i Poznań. Tyle że nikt nie zauważył, iż w podsumowaniu było stwierdzenie o poczuciu bezpieczeństwa mieszkańców. A to akurat w samym Białymstoku nie wzrasta wraz ze spacerującymi patrolami strażników. Tu akurat wiem, co mówię, bo nie pozostaję osamotniony w tej opinii. Tu jeszcze urząd miejski ma inne zdanie, bo przedstawiciele magistratu twierdzą, że zdaniem kontrolerów NIK strażnicy skutecznie i szybko podejmują interwencje w sprawach istotnych dla mieszkańców Białegostoku. Zapominają jednak przy tym dodać, że w naszym mieście na jednego strażnika przypada znacznie mniej interwencji niż średnia krajowa. Ot i cytowanie tych fragmentów, które dla danej strony są w danym miejscu wygodne.

Tak samo komentują internauci - atakują te zdania, które są im niewygodne. A i nierzadko te, które nie padły, ale w końcu Polacy między wierszami umieją czytać najlepiej. Teraz już nie wiem, czy to dziennikarze manipulują, czy czytelnicy...

(Piotr Walczak)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do