Kupuję papierosy. Na bazarze. Bez polskich znaków akcyzy. Białoruskie. Nielegalne. Najczęściej czerwone, mocne albo cienkie – tych jest najwięcej. Są gorsze od polskich, ale tańsze. Tak mógłby zaczynać się wpis na blogu o preferencjach zakupowych znacznej rzeszy polskich palaczy. Znacznej, bo rachunek ekonomiczny nie pozostawia tu złudzeń.
Lobby polskiego przemysłu tytoniowego jest słabe. No, nie tylko polskiego. Czasy billboardów z papierosem w ustach amerykańskiego kowboja minęły bezpowrotnie. Koncerny mają coraz gorzej. Akcyzy już nikt nigdy nie obniży, bo ministerialni urzędnicy wychodzą z przekonania, że podwyżki podatków różnej maści to jedyny sposób na łatanie dziury w budżecie (a swoje trzy grosze dokładają ci z UE). Tyle że wedle wszelkich dostępnych danych sprzedaż legalnych papierosów drastycznie spada. I to nie dlatego, że Polacy zgodnie postanowili rzucać palenie. Chodzi o pieniądze – lepiej przerzucić się na papierosy z przemytu, bo są prawie dwukrotnie tańsze. Na bazarach kosztują od 5 do 8 zł. Polskie, w kioskach – od 12 do 14 zł. Ostatnia dekada przyniosła ponad 100-procentową podwyżkę ceny paczki papierosów. Legalna sprzedaż spada więc rok do roku o kilka procent, a to z kolei przyczyna mniejszych wpływów do budżetu z akcyzy – kilka czy kilkanaście procent to miliony złotych. A akcyza nadal będzie rosła. Polska bowiem, zgodnie z regulacjami europejskimi, musi ją zwiększać do 2018 roku. Systematycznie. Miały być zyski, są straty, rok do roku. Naprawdę takie bałwany tworzą wykresy dla Ministerstwa Finansów? Nikt nie wpadł na to, że podwyżki – szczególnie na używki - działać mogą w drugą stronę? Nawet Rosjanie do tego doszli, obniżając od 1 lutego, pierwszy raz od 2009 roku, minimalne ceny wódki. Po co? Żeby ograniczyć spożycie samogonu. Podwyżki przynosiły skutek taki, że straty do budżetu wyliczono na kilkadziesiąt miliardów rubli rocznie, bo Sasza i Boria woleli bimberek pędzić sobie w piwnicy i dzielić się nim z Jurijem niż ciągle pożyczać na połówkę od Nadieżdy. Na efekty decyzji jednak jeszcze trzeba poczekać.
Wracając na rodzime podwórko. Nie do końca zgadzam się, że kupując nielegalne papierosy Polacy przyczyniają się wyłącznie do strat w budżecie. Pieniądz i tak zostaje w obiegu. „Nielegalni” handlarze, często bezrobotni, bez prawa do zasiłku i większych szans na zatrudnienie, zarobionych pieniędzy nie wysyłają przecież do swoich rodzin na Bermudach. A może co nieco kupują i płacą podatki ukryte w bochenku chleba czy fakturze za telefon. Pytanie retoryczne. Pieniądze kupujących nielegalne papierosy nie zapadają się pod ziemię. Tak na marginesie, to z takiego handlu i tak kokosów nie ma. To akurat wiem. Chyba że mówimy o zorganizowanych grupach przestępczych. Tym żyje się nie najgorzej.
Coś nie tak jest z tym systemem. Papierosy, z zawartością połowy tablicy Mendelejewa, to narkotyk legalny, a jednocześnie nielegalny. Dopóki zakup legalnego dla dużej części społeczeństwa będzie nieopłacalny, ba – po prostu ludzi na niego nie stać, dopóty popyt na nielegalny nie zniknie. Nie ma co się łudzić. Dlatego nie przemawia do mnie walka z przemytem. Daję nawet błogosławieństwo tym, którzy wzięli sprawy w swoje ręce i handlują zamiast żebrać. Chyba że zrobimy ogólnopolskie referendum i zakażemy ludziom palić w ogóle, a każdy papieros będzie zakazany. Tak jak narkotyki. Wtedy tej walce z wiatrakami przyklasnę.
Ta walka to zresztą przykład niesamowitej niekonsekwencji. Kilka miesięcy temu jedna z komercyjnych stacji telewizyjnych puściła materiał właśnie o nielegalnym handlu papierosami białoruskimi. W głównym wydaniu programu informacyjnego. Odwiedzili bazar Madro w Białymstoku. Ten przy dworcu PKP. Nazwa miejsca nie padła, ale trudno było nie zauważyć. Kolejne dni – naloty Służby Celnej. Przypadek? Na kilkanaście dni wydawało się, że kupcy zniknęli. Chwila strachu i wszystko wraca do normy. Choć nalot oczywiście trwa do dzisiaj. Umundurowani funkcjonariusze od rana do godziny 16 właściwie codziennie są na miejscu. Nie to żebym negował ich pracę, bo ją szanuję. Rozumiem, że są organem wykonawczym, który ze swoich zadań wywiązywać ma się rzetelnie i może – co prawda – co miesiąc może pochwalić się nowymi sukcesami, szczególnie na granicach. Na Madro polegli. Wiem co mówię. Wiem też, co słyszę przechodząc tamtędy codziennie: „Jak tam handelek dzisiaj idzie?”, „W porządku, nie narzekam”. Kochani celnicy – wóz albo przewóz. Walczycie z tą nielegalnością na dobre, czy urządzacie sobie spacery, aby nie zostać wysłanymi do cięższych obowiązków? Może tak pytając to ja teraz wykazuję się niekonsekwencją przez to, co napisałem wyżej, ale biorąc pod uwagę, że państwowe służby utrzymywane są z moich podatków, mam chyba prawo pytać. Prawda?
Zapytałem też u źródła. Rzecznik Izby Celnej w Białymstoku podaje, że „w 2014 roku funkcjonariusze podlaskiej Służby Celnej przechwycili ponad 2,3 miliona paczek nielegalnych papierosów (głównie pochodzenia białoruskiego) zatrzymując na przemycie i nielegalnym obrocie wyrobami tytoniowymi ok. 7,5 tys. osób. Jedną z metod przeciwdziałania nielegalnemu obrotowi wyrobów tytoniowych są rozpoczęte przez funkcjonariuszy Służby Celnej od 15 marca 2014 r. działania prewencyjne na wybranych targowiskach i bazarach. Polegają one na patrolowaniu wytypowanych miejsc przez umundurowanych funkcjonariuszy Służby Celnej. W przypadku stwierdzenia wystąpienia nielegalnej sprzedaży np. wyrobów tytoniowych, funkcjonariusze celni na bieżąco reagują, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego. Działania prewencyjne mają na celu ograniczenie „szarej strefy" zwłaszcza w obrocie nielegalnymi wyrobami akcyzowymi, w szczególności tytoniowymi, poprzez ograniczenie tego kanału ich dystrybucji. Działaniami tymi są objęte targowiska i bazary, na których istnieje duże ryzyko obrotu nielegalnymi wyrobami akcyzowymi”.
Wśród typów do kontroli znalazł się więc i bazar Madro przy ul. Zwycięstwa 8. Przedstawiciel Izby Celnej tłumaczy, że działania prowadzone są codziennie, przez dwuosobowy patrol, który doraźnie wspierany jest przez zespół nieumundurowany. Ten ostatni działać ma także po godzinie 16. Efekt tego wszystkiego to od 15 marca 2014 do 15 lutego 2015 wykrycie 80 wykroczeń i 1 przestępstwa karnego skarbowego, wszczęcie 67 postępowań, a w konsekwencji i wzrost o 10% ceny papierosów.
To ostatnie faktycznie się zdarzyło. Paczka marki Viceroy w ubiegłym roku kosztowała 7 zł, teraz 8. Za Mińsk płaciło się 6, obecnie 7 zł. Pall Malle też podrożały o złotówkę – z 7 na 8. Tyle wiem bez przeprowadzania badań. Swoją drogą ciekawe, ile zewnętrzna firma życzy sobie za takie badania, z których potem korzystają celnicy.
Wracając do niekonsekwencji, a raczej przechodząc teraz do dziury w działaniu całego systemu, okazuje się, że większość handlarzy monitorowanych w ciągu roku była karana dwa lub więcej razy. I wciąż handlują. To też wiem, bo twarze od miesięcy się nie zmieniają. Jeśli więc taki ma być skutek, to może naprawdę tych celników lepiej wysłać do innych zajęć.
Izba Celna wyjaśnia ponadto, „że sprzedażą nielegalnych papierosów zajmują się zwykle wyspecjalizowane grupy składające się z od kilku do kilkudziesięciu osób. Handlarze bezpośrednio oferujący do sprzedaży wyroby tytoniowe bez polskich znaków akcyzy nie posiadają przy sobie większych ilości papierosów. Zwykle ukrywają je w opuszczonych straganach na bazarach, w samochodach, w torbach reklamowych przykrytych pustymi kartonami, koszach na śmieci, różnego rodzaju pojemnikach, w śniegu, w liściach.” Wynika z tego, że handlarze są sprytniejsi, bo potrafią wyprowadzać w pole spacerujący godzinami patrol. Skoro tak to wygląda, to już przestaje mnie dziwić, że celnicy witają się z nimi „dzień dobry” i idą dalej. Ponawiam pytanie: Naprawdę jest sens, żeby chodzili po tych bazarach, skoro z efektami nie najlepiej (liczby wykrytych wykroczeń w zderzeniu z tym, co sam widzę, nie przekonują mnie w ogóle)?
I jeszcze jedno. Celnicy apelują, że osoby widzące handel nielegalnymi papierosami lub alkoholem powinny reagować – np. w przypadku bazaru Madro dzwonić na telefon interwencyjny Służby Celnej. Apel zrozumiałem. Osobiście jakoś sobie tego jednak nie wyobrażam. Nadgorliwość byłaby gorsza od faszyzmu, a interesu z takiego działania nie widzę. Dzwonił, donosił, skarżył nie będę. Nie widzę w tym sensu.
Komentarze opinie