
Technology Applied, największa polska firma usługowa, specjalizująca się w świadczeniu usług druku 3D w technologiach SLS, SLA, PolyJet i FDM, ogłosiła bojkot rosyjskich dostawców w obszarze produktów, usług zewnętrznych i oprogramowania. Równocześnie spółka poinformowała, że 10 procent swoich przychodów ze sprzedaży, jakie wygeneruje w marcu, zostanie przekazane na pomoc humanitarną i militarną dla Ukrainy. Rozmawiamy z Jarosławem Kozakiem, założycielem i prezesem białostockiego przedsiębiorstwa.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Twoja firma deklaruje, że 10 procent z całej sprzedaży z marca przekaże na pomoc Ukrainie. Wyjaśnij, gdzie i w jaki sposób ta pomoc ma dotrzeć.
Jarosław Kozak: Tak. 10 procent z marcowej sprzedaży zostanie przekazane na pomoc Ukrainie. Technology Applied jest spółką zajmującą się na co dzień przemysłowym drukiem 3D, produkcją części na zamówienie, skanowaniem 3D i projektowaniem. Nie mamy doświadczenia w zorganizowanej pomocy, dlatego cała suma zostanie przekazana jednej z fundacji, która taką pomocą się zajmuję. Jeszcze nie wybraliśmy konkretnej fundacji. Zaręczam jednak, że z każdej złotówki będziemy się publicznie rozliczać, a fundacja zostanie wybrana na dniach.
Rezygnujecie ze sprzedaży do Rosji?
- Definitywnie. Rezygnujemy i ze sprzedaży, i z zakupów. W obliczu obecnej sytuacji nie możemy, ale też nie mamy najmniejszej ochoty posiadać jakichkolwiek relacji z tym krajem. Złotówka od nas w kierunku białoruskim i rosyjskim nie popłynie.
Rozmawialiśmy dwa lata temu, gdy zaczął się kryzys związany z epidemią koronawirusa, dziś mamy rosyjską inwazję Na Ukrainę. Jak wygląda sytuacja twoich ludzi w firmie?
- To przykra niespodzianka, że w dniach, w których kraje europejskie powoli luzowały obostrzenia i coraz śmielej mówiły o "końcu pandemii", rozpoczął się nowy kryzys. Tym razem jednak jest to kryzys wolności. Musimy ponad wszelką miarę pamiętać, że imperialistyczne zapędy putina - proszę, by to nazwisko rozpoczynało się z małej litery - kończą się na dawnych granicach związku radzieckiego, a dawne granice związku radzieckiego nie kończą się na ukraińskich Karpatach, tylko w połowie Berlina. Dziś waleczność Narodu Ukraińskiego pozwala nam te zapędy zatrzymać nad Dnieprem. Naszym obowiązkiem jest okazać wszelkie wsparcie. Jest to zarówno kwestia woli serca, jak i strategiczna konieczność. Jeżeli chodzi o kadry, to wszyscy podzielamy ten kierunek i wszyscy jesteśmy w tę sprawę zaangażowani.
Jako przedsiębiorca wytrzymasz? Szczerze.
- Tak. Sytuacja w spółce jest opanowana. Musimy pamiętać, że zmiany na arenie międzynarodowej wymagają przede wszystkim elastyczności. Obserwujemy sytuację i dynamicznie się do nowych warunków dopasowujemy. W obliczu pandemii COVID-19 i kryzysu targów oraz eventów, przesunęliśmy ciężar sprzedaży do internetu. Social media, Google, prezentacje oraz inne narzędzia zostały zastosowane zamiast stricte wystawiania się na targach. Dziś mamy inny kryzys, w obliczu którego możemy spodziewać się dwóch rzeczy. Pierwszą są wzrosty cen węglowodorów, co przełoży się na wzrost cen benzyny, oleju napędowego, energii, węgla i gazu. Na to już mamy pełną strategię, którą wdrażamy. Planujemy instalacje OZE oraz przeprowadziliśmy modernizacje systemów grzewczych w firmie. Kolejną kwestią jest spadek eksportu do bloku wschodniego. Należy jednak pamiętać, że gdzie jedne branże tracą, tam inne zyskują. Widzimy na przykład ogromny wzrost nakładów na sektor zbrojeniowy, z którym również pracujemy.
Twoje nazwisko kojarzy się z Ukrainą. Kozak. Przypadek?
- Nie. Urodziłem się w Przemyślu, a wychowałem się w Bieszczadach - 30 kilometrów od ukraińskiej granicy. Kozak to nazwisko występujące w Polsce na terenach przygranicznych oraz najczęściej w Ukrainie. Jestem Polakiem urodzonym w Polsce, ale pochodzę z regionu, w którym te dwie narodowości w znacznym stopniu się mieszały. Mam w Ukrainie przyjaciół rodziny, mam znajomych i tym bardziej sprawa rosyjskiej agresji jest dla mnie poruszająca.
Dziękuję za rozmowę.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie