
Z końcem czerwca 2025 roku w całej Polsce wygasł rządowy mechanizm mrożenia cen ciepła, co dla wielu Polaków oznacza znaczące podwyżki. Obecnie rządząca koalicja nie zdecydowała się na przedłużenie tarczy, która chroniła polskie gospodarstwa przed podwyżkami. Co to oznacza? Kiedy zacznie się sezon grzewczy czeka nas wzrost cen, sięgający w niektórych przypadkach nawet 100%. Dotknie on milionów gospodarstw domowych. Jak na tym tle prezentuje się sytuacja w największych miastach regionu: Łomży, Suwałkach i Białymstoku? Sytuacja jest bardzo zróżnicowana i pokazuje, jak lokalne strategie wpływają na kieszenie mieszkańców. Czy sprzedaż przed laty MPEC-u w stolicy województwa uderzy dziś po kieszeni białostoczan? A jak wygląda sytuacja w Suwałkach, gdzie prezydenci podejmowali inne decyzje niż Tadeusz Truskolaski?
Podczas gdy reszta kraju mierzy się z podwyżkami, mieszkańcy Łomży mogą poczuć ulgę. Ceny ciepła dostarczanego przez MPEC Łomża pozostają na tym samym, niskim poziomie. Jak podkreśla prezes spółki, Radosław Żegalski, jest to efekt długofalowego, odpowiedzialnego zarządzania, korzystnych umów na dostawy paliwa oraz inwestycji w efektywność energetyczną. Co istotne, mieszkańcy Łomży nie korzystali dotychczas z rządowych dopłat, co świadczy o stabilności cen. MPEC Łomża nie reaguje doraźnie, lecz planuje z wyprzedzeniem, co pozwala uniknąć gwałtownych skoków cen. Dzięki temu łomżyńskie ciepło systemowe jest nie tylko jednym z najtańszych w Polsce, ale także przyjazne środowisku.
Prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski wielokrotnie podkreślał, że utrzymanie w rękach miastach lokalnej spółki ciepłowniczej - choć kosztuje budżet - pozwala chronić mieszkańców przed podwyżkami. Dodatkowo miasto starało się o inwestycje ze środków unijnych w lokalny MPEC, a pomysł np. otwierania lokalnych spalarni poza granicami miasta pozwala mieszkańcom na korzystanie z dobrodziejstw niższych cen ciepła.
W Suwałkach sytuacja również jest korzystna dla mieszkańców. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki (URE) zatwierdził nową, niższą taryfę dla Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (PEC) w Suwałkach, która obowiązuje od 1 sierpnia 2025 roku. Jest to już trzecia obniżka cen od grudnia 2023 roku, co przekłada się na realne oszczędności. Mieszkańcy domków jednorodzinnych mogą zaoszczędzić nawet do 668 zł rocznie, a w przypadku mieszkańców bloków – od 135 zł do 200 zł. Obniżki są wynikiem własnej inicjatywy PEC Suwałki, która złożyła wniosek o zmianę taryfy przed terminem, dowodząc dbałości o dobro odbiorców. Tutaj również lokalna spółka ciepłownicza pozostała w rękach samorządu, który przez lata starał się o środki zewnętrzne na inwestycje i dokładał do tego z własnego budżetu. Efekt? Suwalczan nie czeka drastyczna podwyżka cen i mogą spokojnie czekać na to, co się będzie dalej działo.
W przeciwieństwie do Łomży i Suwałk, Białystok musi zmierzyć się z nową rzeczywistością. Zniesienie rządowej tarczy ochronnej od 1 lipca 2025 roku oznacza, że ceny ciepła przestały być zamrożone. Spółdzielnie mieszkaniowe, takie jak „Piaski” czy „Zachęta”, już wiosną 2025 roku informowały o wprowadzeniu podwyżek. Szacuje się, że wzrost cen może wynieść nawet 50% lub więcej, w zależności od dostawcy. w stolicy województwa sytuacja będzie jak w wielu innych dużych polskich miastach: średnia cena 1 GJ dla zasobów spółdzielni wzrosła o około 86%, co może przełożyć się na wzrost opłat za centralne ogrzewanie o około 600 zł rocznie dla jednego gospodarstwa domowego.
Co różni Białystok od Łomży i Suwałk? Stolica województwa wiele lat temu pozbyła się lokalnej spółki ciepłowniczej. Zdecydował o tym upór prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, który zdecydowanie odrzucał argumenty za utrzymaniem MPEC-u i pomysł referendum lokalnego w tej sprawie. Miasto niewątpliwie oszczędziło przez lata na nakładach inwestycyjnych i mogło przeznaczać pieniądze z UE na inne cele. Czy jednak dziś mieszkańcy dobrze oceniają decyzję prezydenta z 2014 roku? O tym na co miasto wydało pieniądze zarobione na sprzedaży MPEC pisaliśmy TUTAJ
Problem wzrostu cen wynika z tego, że polski rząd z koalicji PO-PSL-Polska 2050-Nowa Lewica w grudniu 2024 przegapił ostatnią możliwość zablokowania w UE tzw. paktu klimatycznego. Niestety grzechy ma też na sumieniu poprzednia ekipa z PiS, która na takie rozwiązania wyraziła zgodę. Tyle, że rząd Mateusza Morawieckiego broniąc się m. in. przed inflacją wprowadził przepisy mrożące ceny energii, które właśnie z końcem czerwca wygasły. Obecnie rząd nie przedłużył ich obowiązywanie i rozważa wprowadzenie tzw. bonów ciepłowniczych, które miałyby złagodzić skutki rosnących rachunków. Szczegóły tych rozwiązań są jednak nieznane, a tempo prac jest na tyle wolne, że trudno oczekiwać aby uchroniły Polaków przed podwyżkami w tym sezonie grzewczym.
Podwyżki cen ciepła to problem ogólnopolski, a ich dynamika jest zatrważająca. W ciągu ostatnich czterech lat koszty ogrzewania w Polsce wzrosły o 29%. Według danych Eurostatu, od 2015 do 2024 roku energia cieplna podrożała w Polsce o 80,1%, co plasuje nas na piątym miejscu w Europie pod względem dynamiki wzrostu cen. Mimo to, w porównaniu z Niemcami czy Wielką Brytanią, gdzie rachunki za ogrzewanie są wciąż znacznie wyższe, Polska wciąż pozostaje relatywnie tania. Tyle, że tam wyższa jest też wartość średnich wynagrodzeń, które otrzymują osoby tam zamieszkujące.
Główną przyczyną podwyżek jest fakt, że po wprowadzeniu przepisów paktu klimatycznego Polska musi płacić ogromne kwoty do budżetu UE za używanie węgla kamiennego w produkcji ciepła. A polskie ciepłownictwo jest ze wszystkich krajów członkowskich Unii najbardziej uzależnione od węgla kamiennego. W 2023 roku elektrociepłownie na ten surowiec dostarczały aż 55,6% energii cieplnej, podczas gdy większość krajów europejskich korzysta z gazu (41% w skali UE) lub biopaliw stałych (21,7%). Chociaż gaz w produkcji ciepła jest droższy niż węgiel (energia cieplna nie jest jeszcze obciążona opłatami za emisję CO2), to polskie elektrociepłownie są sukcesywnie wygaszane i zastępowane właśnie przez te gazowe. Zgodnie z danymi ARE, w ciągu ostatniego roku moc elektrociepłowni gazowych w Polsce wzrosła o 42%.
Sytuacja w województwie podlaskim doskonale odzwierciedla zróżnicowany obraz cen ciepła w całej Polsce. O ile mieszkańcy Łomży i Suwałk mogą liczyć na stabilne, a nawet niższe rachunki, o tyle białostoczanie muszą przygotować się na znaczące podwyżki. Przyszłość cen ciepła w Polsce jest ściśle związana z polityką energetyczną kraju, a także z cenami surowców na rynkach światowych. Rosnące koszty produkcji ciepła, wynikające z transformacji energetycznej i odchodzenia od węgla, będą coraz bardziej odczuwalne dla konsumentów. Wprowadzenie bonów ciepłowniczych może być tylko doraźnym rozwiązaniem, a prawdziwe wyzwanie polega na znalezieniu sposobu na zapewnienie stabilnych i przystępnych cen w perspektywie długoterminowej. I na strategicznych decyzjach w sprawie przyszłości. Bo pakt klimatyczny z powodów, o których napisaliśmy wyżej będzie Polaków kosztował najbardziej. Większość mieszkańców regionu - oprócz miejscowości, gdzie lokalni włodarze wykazali się zapobiegliwością - poczuje to szybko w portfelach.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie