Reklama

Chili w Wanilii: Sukces a sprawa polska


Znajoma rozkręciła firmę, która trafiła w pustą niszę i odniosła sukces. Znajoma spełnia się, bo ta praca jest jej pasją.
Kolega skomponował dobrą piosenkę, której udało przebić się przez ten cały ściekowy nurt i zyskał duże grono fanów a to przełożyło się na dalszą karierę i zyski.
Sąsiadka odkryła w sobie talent, zaczęła pisać, wybiła się i teraz spokojnie może sobie z tego żyć.
Koleżanka dostała świetną i ciekawą pracę, dzięki której może spełniać swoje marzenia.
Tamten człowiek miał pomysł i odwagę i rozkręcił świetny interes.
Inni sąsiedzi wybudowali sobie dom na wsi i żyją tam szczęśliwie.
Dana artystka zarobi do końca tego roku pół miliona złotych (a jest już druga połowa września).


Ale ma pieniędzy, po co jej to!
Co to za piosenka?! I pomyśleć, że pewnie bierze dużą kasę za takie bzdety.
Ale wypociny! I pomyśleć, ze pisze takie pierdoły a tyle jej za to płacą, że postawiła sobie dom za miastem i kupiła taki samochód.
Ciekawe, komu dała d* żeby mieć taką pracę. A tak w ogóle, to po co jej to. Przecież nie ma rodziny, nie musi dzieci nakarmić.
Dziwak. Zawsze miał nierówno pod sufitem i zadzierał nosa. Teraz to już w ogóle w d* mu się poprzewracało!
Bogacze! Takim to k* dobrze. Kulczyki j*ane.
Jest wielu lepszych artystów. I pomyśleć, że za takie miauki płacą takie pieniądze...

Są to tylko wymyślone przykłady, ale wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, nadstawić uszu i będziemy mieć takich sytuacji na pęczki, a różnych reakcji jeszcze więcej.

Sukcesy innych ludzi, czy to naszych przyjaciół, znajomych, rodziny, czy też zupełnie obcych nam ludzi, którzy gdzieś tam przewijają się w życiu publicznym. Od lat z ciekawością obserwuję ludzkie reakcje w tym temacie. Gdyby dało się wyprodukować pojazdy na zawiść, niektórzy byliby szejkami polskimi. Mogliby otwierać coś na kształt rafinerii, a potem sieci stacji tankowania pojazdów i opływać w końcu w swoje wymarzone pieniądze.

Oj, jak bardzo lubimy liczyć cudze pieniądze. A to ten znów zmienił samochód. Tamta chodzi ciągle w drogich, markowych ciuchach, a szafę ma pewnie jak nasze M4. A tamci znów robią remont. Gdybym zarabiała tak jak ona, kupiłabym sobie to i to, wyjechała tam i tam. Żyłabym jak pani! A Nowakom to dopiero dobrze, nie to co nam. Mają firmy, wielki dom z ogromnym ogrodem, kilka samochodów. Tak to można żyć, nie to, co my. Gdyby musieli się gnieździć na 40 metrach to ciekawe, co by powiedzieli!

I takie to są Polaków rozważania na przysłowiowej kanapie przed telewizorem.

Kowalski, a co, gdybyś się ucieszył, że twoi sąsiedzi wybudowali ten dom i wynieśli się z bloków na wieś i żyją tam sobie spokojnie? Zabrali tobie te pieniądze i postawili za nie swój dom? Zmusili do ciężkich prac przy nim i nie dali złamanego grosza?

A może zrobili to kosztem swoich wyrzeczeń? Lata mozolnego odkładania pieniędzy, a potem ciężkiej pracy, nieprzespanych nocy, nerwów, użerania się z niesolidnymi ekipami (a dobrze im tak! – rzecze Kowalski) i wielu innych rzeczy. Widziałeś to? Doceniłeś?

Nowakowa, podliczasz kolejne stroje swojej znajomej. Ta kiecka kosztuje tyle i tyle. O, ma torebkę za tyle i tyle złotych! A buty - jedne, drugie, kolejne! Tyle kasssssssy... Ach, co ja bym za to kupiła! A do tego rozbija się po świecie! Tylko ciągle jakieś wyjazdy i wyjazdy.



To kup, tylko wcześniej zarób na to. Jaki problem? A może znajoma chodzi po ciekawych szmateksach i ma talent do wyszukiwania okazji? Dawno temu słyszałam historię, jak to w tzw. lumpeksie jakaś kobieta szukała w pojemnikach rzeczy, znalazła coś interesującego, przyłożyła do siebie i spytała stojącą obok dziewczynę, czy dobrze jej w tym. Dopiero potem dziewczyna skojarzyła, że to jedna z najpopularniejszych wtedy (i w sumie dziś) piosenkarek.

Tak, lubimy zazdrościć innym i podliczać ich hipotetyczne zyski. Nie jestem święta, mam swoje za kołnierzem. Kiedyś zazdrościłam innym mniejszych lub większych sukcesów. Widziałam tylko to, co chciałam widzieć. Szczęściem było to, że dostrzegłam jeszcze coś – zawiść zatruwa. Sami sączymy jad w swoje serca, umysły, dusze i ciała. Rzeczywisty obraz czegoś zasnuwa nam ciemna chmura zazdrości. Pamiętacie film „Władca Pierścieni – Dwie wieże“? Jest tam taka scena, gdzie król Theoden siedzi na tronie, taki stary, przyszarzały. Nie dopuszcza w ogóle do siebie dobra. Nie przyjmuje dobrych wieści, nie widzi żadnej nadziei, jest zrezygnowany i gotowy na to, że będzie tylko źle. Potrzeba było potężnej siły maga Gandalfa, by wyrwać go z tego, bo bardzo długo doradca Theodena – Grima Gadzi Język sączył mu jad i zatruwał nim duszę, a przez to i ciało.

Ilekroć widzę tę scenę, tylekroć upewniam się, że to my. My, którzy daliśmy sobie pozwolenie na złe uczucia względem siebie i innych.

Kiedyś postanowiłam rozpędzić własną, złą chmurę. Chciałam oglądać świat takim, jakim jest. Zaczęłam cieszyć się z radości innych, ich mniejszymi lub większymi sukcesami. Podziwiałam i podziwiam tych, którzy mają tyle samozaparcia by iść za marzeniami, bo niewielu z nas wie, że zanim dojdzie się do czegokolwiek, to trzeba nieźle się napracować. A potem zazwyczaj pracuje się jeszcze ciężej ;)

Owszem, są tacy, którzy zbudowali fortuny na krzywdzie ludzkiej, ale im też nie zazdroszczę. Co to za pieniądze, z krwi i łez innych. A kiedyś i tak życie wystawi taki czy inny rachunek. Zostawmy to jednak.

Czy spadnie nam korona, gdy kogoś pochwalimy za dobrze wykonaną robotę, za świetny pomysł, czy coś jeszcze innego, zasługującego na uznanie? Czy świat nam się zawali, gdy ucieszymy się z tego wymarzonego domu sąsiadów i dobrze prosperującego biznesu? Jeśli człowiek uczciwie zapracował na swój sukces to zasługuje na dobre słowo i pozytywną myśl.

I wiecie co? Radość ze szczęścia innych jest świetna. Paradoksalnie jest jakoś lżej na sercu i duszy. Zamiast liczyć cudze pieniądze, można skupić się na obserwacji. Co i jak tacy ludzie robili i robią, że doszli do tego, o czym ja marzę. Dopiero dostrzega się istotę rzeczy. Od tej pory dużo zależy ode mnie, czy podejmę się tego, czy poprzestanę na gdybaniu? A i człowiek uśmiecha się częściej, chociaż nadal musi kombinować, jak dotrwać do wypłaty, co włożyć do gara i za co kupić kolejne buty dziecku, bo noga mu rośnie prawie tak szybko jak nasz dług publiczny. Zaś zgrzytanie zębami to tylko wydatek u dentysty i ciągłe uczucie napięcia w okolicach szczęki.

Cieszmy się ze szczęścia innych, wtedy może też zaczniemy dostrzegać swoje mniejsze lub większe szczęścia i sukcesy. Może inni staną się dla nas inspiracją by zmienić coś w swoim życiu, rozbudzą dawne marzenia, które może nie były wcale takie głupie, a i dałoby się na tym coś zarobić. Może to jest właśnie ten nasz czas. Natomiast jeśli uznamy, że niczego więcej nam nie potrzeba i nie musimy do niczego dążyć, wystarczy nam te nasze przysłowiowe 40m2, kanapa i gazeta, cieszmy się dalej z powodu radości i spełniania marzeń innych ludzi. Wtedy nawet te jesienne chmury stają się takie jakieś mniej przygnębiające.

Ciesząca się, obserwująca i cierpliwie realizująca swoje marzenia

(Basiek May-Chang/ Foto: pixabay.com)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do