Reklama

Cotygodniowa porcja złych wiadomości PITU-PITU: Pitu Pitu po wizycie na zagranicy z Białorusią

Cała Polska żyje od dłuższego czasu tym, co się dzieje na granicy polsko – białoruskiej, więc nie ma co się dziwić, że cała dzisiejsza porcja złych wiadomości jest poświęcona właśnie temu tematowi. Bardzo dokładnie wszystko będzie omówione i pokazane nawet, jak wygląda rzeczywistość pod polską granicą. Choć nie tylko.

Bo przede wszystkim dowiecie się dużo jak działa system przemytu ludzi z krajów muzułmańskich na Białoruś, a następnie z terenu Białorusi do Polski lub na Litwę. Schemat ten wygląda bardzo podobnie i podobnie też obydwa państwa sobie z nim radzą. Co i tak nie przekona w żaden sposób wyznawców Lewicy i tym podobnych. Ci ludzie nie zgadzają się ani z rzeczywistością, ani z faktami, nawet kiedy dostają wszystko podane na talerzu. A co więcej, nie wierzą nawet samym sobie, kiedy osobiście doświadczają pewnych sytuacji.

Tak jak było z pewną panią aktywistką, która w zasadzie jest osobopostaciem podającym się za mężczyznę. Ona, on lub ono, cokolwiek nim, nią było, przyjechała pod granicę polsko – białoruską ratować ludzi koczujących po stronie białoruskiej. Tylko, że jak się okazało, ta osobopostać sama potrzebowała pomocy. Choć patrząc na to, co przedstawił w programie naczelny redakcji PITU-PITU, najbardziej przydałaby się w tym przypadku pomoc psychiatryczna i to jeszcze przed wyruszeniem z miejsca. I w zasadzie zachowanie takich osobników pokazuje wystarczająco dobitnie, że wprowadzenie stanu wyjątkowego pod granicą było jak najbardziej zasadne. Choćby po to, żeby pogranicznicy, Policja lub wojsko nie musiało zajmować się takimi pogubionymi ludźmi.

- Aktywistka przybyła do miejscowości nad samą granicą, znalazła pensjonat, w którym widziała dużą grupę osób, która była związana z jakąś fundacją. Co ważne, ta fundacja nie była związana z działaniami na granicy, bo to była całkiem inna fundacja, zajmująca się jakimiś duperelami, która się spotkała akurat w tym miejscu. Ta uznała, że skoro fundacja nad granicą, to są jej ludzie, w związku z tym wparadowała tam, a kiedy się zorientowała, że to nie są jej ludzie, rozebrała się do naga, zaczęła biegać naga po całym ośrodku. Wpadła do właścicielki całego pensjonatu, właśnie naga, żądając, żeby ujawnić przed nią podsłuchy i inwigilację, bo na pewno jest inwigilowana, a od wszystkich żądała dokumentów tożsamości, żeby stwierdzić, czy oni są bezpieczni dla niej, czy nie – przekazał Rafał Otoka-Frąckiewicz, naczelny redakcji PITU-PITU.

Ale to tylko część opowieści znad i spod granicy polsko – białoruskiej, bo podobnych odpałów wśród lewicowych aktywistów jest o wiele więcej. I choćby z tego względu wszyscy, którzy krytycznie odnoszą się do wprowadzenia stanu wyjątkowego, słysząc te historie co najmniej powinni zweryfikować swoje zdanie w tej sprawie. Zresztą, najlepiej sobie odpalić enterek play na górze naszej strony internetowej, żeby mieć obraz całości, co się działo i dzieje. Po inne ciekawe materiały zapraszamy na kanał polityko.tv, gdzie znajduje się jeszcze więcej materiałów dotyczących tego co się obecnie dzieje pod granicą, jak i w stosunkach międzynarodowych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: zrzut ekranu z YouTube.com)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do