
Przedstawiciele lewej strony sceny politycznej niejednokrotnie brali na cel stolicę województwa podlaskiego, jako miasta niebezpiecznego, gdzie hulają prawicowi fanatycy i strach wychodzić z domów. Kilka dni temu po raz kolejny. W takim tonie przynajmniej brzmiała i tak należałoby rozumieć wypowiedź posła Adriana Zandberga, lidera partii Razem, który o Białymstoku wspomniał z sejmowej mównicy podczas przemówienia po wygłoszeniu expose przez premiera Mateusza Morawieckiego.
W państwie dobrobytu każdy czuje się bezpieczny na ulicy, a nie jest ofiarą bicia i wyzwisk ze strony prawicowych fanatyków, jak to miało miejsce całkiem niedawno pod pańskimi rządami w Białymstoku - powiedział Zandberg.
Tym samym polityk lewicy dał do zrozumienia, jakoby Białystok był miastem niebezpiecznym, w którym grasują żądni krwi nacjonaliści, czyhający tuż za rogiem na każdego z innymi poglądami. Tak może odebrać jego słowa ktoś, kto mieszka w innej części kraju i nie znając kontekstu.
Adrian Zandberg na myśli miał zapewne wydarzenia z marszu równości, który odbył się 20 lipca tego roku. Podczas manifestacji środowisk LGBT, organizowanej przez stowarzyszenie Tęczowy Białystok, działo się dużo. Ze strony przeciwników promowania tego typu ideologii i postaw poleciały petardy, butelki, wyzwiska, zaatakowani zostali też policjanci. Jeszcze przed rozpoczęciem pochodu w debacie publicznej wrzało. Marszałek Artur Kosicki powiedział na antenie Radia Białystok, że prezydent Białegostoku może narażać życie i zdrowie białostoczan, skoro nie zakazał marszu równości. Były wzajemne pozwy, konferencje prasowe, apele. O rozważenie możliwości zakazu organizacji marszu równości do prezydenta Białegostoku zwracał się także klub Prawa i Sprawiedliwości w radzie miasta, krytykując - jak to zostało ujęte w stanowisku - wszelkie próby nachalnego narzucania przez środowiska LGBT ideologii podważającej fundamentalne znaczenie wartości rodziny i chrześcijańskiego dziedzictwa kulturowego w społeczeństwie, a także manifestujące brak poszanowania dla innych wartości, którymi kierują się mieszkańcy. Petycję do magistratu podpisało też kilka tysięcy mieszkańców - zachowanie osób ze środowiska LGBT+ opisane zostało w niej jako prowokacyjne i agresywne, jak też jako próba narzucania swoich poglądów innym uczestnikom życia publicznego. Tego, że będzie gorąco można było spodziewać się po tym, gdy w internecie pojawił się wpis kibiców Jagiellonii, zachęcający do przyjazdu na kontrmanifestację grupy kibicowskie z całego kraju.
O tym, co miało miejsce w Białymstoku 20 lipca, mówiły i pisały media lokalne i ogólnopolskie (co istotne - mimo apeli policji, na komisariaty nie zgłaszali się potem rzekomi poszkodowani w "masakrze", o czym informowała redaktor naczelna Dzień Dobry Białystok Agnieszka Siewiereniuk - Maciorowska). Tylko czy właśnie to miasto musi być wciąż stygmatyzowane i wymieniane? Czy to jakaś zbiorcza obsesja na punkcie akurat Białegostoku, gdzie nota bene rządzi POKO? Czy chuligańskie wybryki nie mają miejsca również w innych miastach, a w wielu częściej i z większym natężeniem, na przykład po meczach derbowych? Czy rozsądne jest łączenie poglądów prawicowych ze zwykłym chuligaństwem? Czy za chuligańskie wybryki odpowiedzialny jest premier, a nie prezydent miasta, któremu sugerowano, by zrobił coś w kwestii uniemożliwienia marszu równości? Na te pytania powinien odpowiedzieć sam Adrian Zandberg, który zresztą we wrześniu na Rynku Kościuszki mówił: - Jesteśmy dumni z Białegostoku, dumni z Podlasia. Jest z czego być dumnym, bo ludzie tutaj są bardzo różni, wyznają różne wiary i w codziennym życiu pokazują, że różnice nie oznaczają, że nie można współpracować. Tutaj dobre sąsiedzkie stosunki to jest coś, co jest symbolem życia na Podlasiu.
Czyli na temat miasta można wypowiadać się bardzo różnie, w zależności co w danym momencie jest potrzebne i w kogo należy według swojego mniemania uderzyć. Raz więc słyszymy, że Białystok to takie świetne miasto, potem, że ludzie boją się tu wychodzić na ulice...
Białystok zdecydowanie jest bezpiecznym miastem. Nie dochodzi u nas do aktów przemocy częściej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście. Z moich obserwacji wynika, że z roku na rok jest coraz spokojniej w przestrzeni miejskiej, na co z pewnością ma wpływ wszechobecny monitoring. Zatem nie ma uzasadnionych powodów do tego, aby Białystok w jakiś szczególny sposób piętnować. A tak się niestety dzieje. Z pewnością wygodne dla polityków z zachodniej i centralnej Polski jest wskazywanie, że wszystko co złe, to w Białymstoku. Ale rosnąca liczba turystów - polecam analizy i wnioski z kampanii Podlaskie Travel, dobitnie pokazuje, że jesteśmy gościnnym miastem i ludzie chcą do nas przyjeżdżać. Zaklinanie rzeczywistości przez lewicowych polityków tego nie zmieni. Białostoczanie są gościnni i chętnie przyjmują turystów, ale jednocześnie są religijni i przywiązani do tradycji i nie dadzą sobie narzucić ideologii podważającej chroniony przez konstytucję model rodziny - komentuje sejmowe słowa Zandberga radny PiS Paweł Myszkowski.
Warto podkreślić, że np. w rankingu Home Broker z 2017 r. Białystok został sklasyfikowany na drugim miejscu wśród miast z najniższą liczbą przestępstw na tysiąc mieszkańców. Z kolei w tegorocznym zestawieniu miast, w których żyje się najlepiej, przygotowanym przez dziennikarzy "Polityki" i naukowców z Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie, Białystok znalazł się na 18. miejscu. Pod uwagę brano wiele czynników, w tym bezpieczeństwo. Jak wypadł w tej kategorii? Zajął 37. pozycję na ponad 60 ośrodków. Czy to zły wynik? Na pewno nie na tyle, by stolicę województwa podlaskiego stawiać jako przykład, gdzie dzieje się źle, bo wtedy tak właśnie będzie istniała w świadomości Polaków.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Jaki wizerunek pozytywny może mieć dla kogokolwiek oprócz własnej sitwy ten czerwony żyd. NIech każdy sobie sam odpowie