
Podczas gdy w okresie wakacyjnym wesołe miasteczka, obiekty gastronomiczne czy teatry i kina będą mogły funkcjonować z limitem 75 proc. obłożenia, na basenach i w aquaparkach nadal obowiązuje 50 proc. Jak mówi w rozmowie z Piotrem Walczakiem Robert Hołda, prezes stowarzyszenia Polskie Aquaparki i Pływalnie, trudno zrozumieć gdzie leży problem i dlaczego dla tego sektora ograniczenia nie są luzowane. Tym bardziej, że - co podkreśla - nie ma żadnej potwierdzonej informacji, która wskazywałaby polskie pływalnie i aquaparki jako ponadnormatywne zagrożenie zakażeniami koronawirusem.
Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: W jakiej kondycji jest branża po miesiącach zamknięcia?
Robert Hołda, prezes stowarzyszenia Polskie Aquaparki i Pływalnie: W takiej, jak każda firma, która przez blisko 1/3 roku nie mogła prowadzić działalności, sprzedaży, a ponosiła koszty. Pływalnie i aquaparki to w przeważającej mierze koszty stałe, wynikające z utrzymania obiektów, sprawności systemów uzdatniania wody, pracowników itp. Ponadto, wznowienia działalności odbywały się na zasadach limitujących sprzedaż, tak jak jest to obecnie, gdy możemy wpuszczać jedynie 50 proc. obłożenia obiektów. To, że w przeważającej mierze obiekty są publiczne, nie oznacza, że są zwolnione z ponoszenia opłat. Innymi słowy, gdyby pływalnie i aquaparki były obiektami stricte prywatnymi, to te, które nie ogłosiłyby upadłości, z pewnością drastycznie podniosłyby ceny.
Na wakacje nowe luzowanie obostrzeń. Kina, restauracje czy wesołe miasteczka mogą funkcjonować z limitem 75 proc. obłożenia. Tymczasem u was jest inaczej...
- I tego nie rozumiemy, ponieważ liczba zakażeń jest dziś najniższa od marca 2020! Nie znajdujemy racjonalnych przesłanek tej sytuacji. Dlaczego bezpieczne obiekty, w których dezynfekuje się wodę chlorem, które posiadają bardzo wydajne systemy wentylacji, nie są traktowane tak, jak np. obiekty kulturalne. Ponadto, nie ma dziś rozróżnienia na obiekty kryte i letnie, co jest już całkowitym absurdem. Na świeżym powietrzu może przebywać więcej osób niż w zamkniętych pomieszczeniach, ale nie w naszej branży. Liczymy na szybką refleksję. Pamiętajmy - bezpieczne pływalnie, to również mniej utonięć.
Słyszał pan w ogóle, by jakieś ognisko zakażeń miało miejsce na basenie?
- Wielokrotnie o to pytaliśmy. Nie mamy żadnej potwierdzonej informacji, która wskazywałaby polskie pływalnie i aquaparki jako ponadnormatywne zagrożenie. Co więcej, pływalnie i aquaparki należy zaliczyć do najbezpieczniejszych miejsc, z których korzystają ludzie. Nie przedstawiono nam żadnych badań, które mogłyby to twierdzenie obalić. Mało tego, nie tak dawno brytyjscy naukowcy
udowodnili, że chlorowana woda dezaktywuje koronawirusa nawet w 30 sekund! Nie rozumiemy więc, gdzie leży problem, dlaczego tylko w naszej branży ograniczenia nie są "luzowane"?
Nie ma pan wrażenia, że w tych działaniach, nazwijmy to - lockdownowych, brakowało konsekwencji i równego traktowania? Na przykład swego czasu mieliśmy zamknięte siłownie, a choćby szkoły tańca, gdzie trudno wyobrazić sobie zachowanie dystansu w parach, funkcjonowały właściwie normalnie.
- My cały czas apelujemy o to, aby rozmawiać o faktach, bazować na wiedzy i podejściu naukowym, a nie opierać się na domysłach i wyobrażeniach. Pływalnie i aquparki są bezpieczne ponieważ, od zawsze podlegamy szczególnym rygorom higienicznym, regularnie jesteśmy kontrolowani przez sanepid. Dla nas utrzymanie podwyższonych standardów higienicznych nie jest wyzwaniem, tylko standardem, bo mamy w tym względzie niezbędną wiedzę i doświadczenie.
Lato to dobry okres do nadrabiania strat dla waszej branży?
- Oczywiście, szczególnie, gdy lato jest ciepłe, bezchmurne, wtedy - zwłaszcza w weekendy - bijemy rekordy odwiedzin, ale spory ruch mamy także przy deszczowej pogodzie. Pod jednym warunkiem, że będziemy mogli w pełni wykorzystać potencjał zarządzanych obiektów.
W gastronomii mówią o braku pracowników i kandydatów. Ludzie w czasie przestoju odchodzili, przebranżowili się. Jak jest u was?
- Podobnie, pracownicy nie tylko oczekują wyższych zarobków i są kuszeni przez inne firmy. Oni szukają również stabilizacji. Nasze branże były najczęściej zamykane i najwięcej dni pozbawione były możliwości sprzedaży oferowanych usług. Nadal funkcjonujemy na rynku pracownika, pandemia niewiele tu zmieniła. Inflacja rośnie, ceny mediów również, usługi obce też nie pozostają na tym samym poziomie. Na końcu tego łańcucha jest klient. Czy będziemy w stanie utrzymać ceny na obecnym poziomie?
Proszę jeszcze powiedzieć, jak pan widzi najbliższe miesiące. Są firmy, które mówią, że mimo wszystko zwijają jednak interes?
- My nie zamkniemy obiektów, ale musimy mieć świadomość, że będę one droższe w utrzymaniu, a pracy przy ich prowadzeniu będzie jeszcze więcej. Pływalnie i aquaparki są dla ludzi, a naszym obowiązkiem jest o nie dbać. Tymczasem działanie w systemie on/off powoduje, że ich prowadzenie wymaga jeszcze więcej pracy, umiejętności związanych nie tylko z utrzymaniem relacji z klientami, ale również pracownikami, zachowaniem sprawności technologicznej, nieustannej gotowości do wznowienia działalności, bo tego oczekują klienci. Zarządcy muszą jednak nieustannie ważyć interes społeczny i ekonomiczny. Bo na końcu zawsze pada pytanie, dlaczego utrzymanie pływalni tyle kosztuje. Mamy nadzieję, że nasza działalność nie będzie już podlegać lockdownowi i wkrótce wrócimy do 100-procentowej frekwencji, bo tylko to daje szansę i nadzieję na przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
(Foto: pexels.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie