
Droga wojewódzka nr 676 jest już w pełni oddana do użytku. Krócej mówiąc to realizowana od dawna droga do Supraśla. Normalnie kierowcy powinni się cieszyć, ale się nie cieszą i narzekają. Jest dużo bardziej niebezpiecznie niż było przed przebudową. W tej sprawie interweniuje również burmistrz Supraśla u inwestora, który jak na urząd przystało – problemów żadnych nie widzi.
Obecnie jazda z Białegostoku do Supraśla zajmuje ok. 15 min. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie głębokie rowy, które na dodatek są niezabezpieczone. Do tego pod estakadą nie ma jak przejechać w żadną stronę do Krasnego – bo jest za wąsko, a po bokach są głębokie rowy. Przez co mieszkańcy Krasnego zostali odcięci od transportu publicznego, ponieważ przewoźnicy nie chcą korzystać z nowej trasy. Nie mają jak na nią wjechać i jak zjechać.
- Nie zatrzymujemy się na tym przystanku, do którego można dojechać dołem. Wybudowana droga jest zbyt wąska, żeby się zmieścił na niej autobus i jadąca na przykład z naprzeciwka osobówka. Teraz to jest droga dwukierunkowa, która w praktyce, ze względu na swoją szerokość, jest drogą praktycznie jednokierunkową. Nie możemy narażać zdrowia pasażerów i ze względów bezpieczeństwa, ten przystanek omijamy – przekazała na początku miesiąca Katarzyna Kiejko z firmy Voyager.
To nie jest jedyny przewoźnik, który skarży się na to rozwiązanie drogowe. Z tych samych powodów co firma Voyager dojazdy do Krasnego zawiesiła również spółka PKS Nova. Dlatego do akcji wkroczył burmistrz Supraśla. Poprosił Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich o ustawienie chociażby barierek, które ochraniałyby kierujących przed wpadnięciem do głębokiego rowu.
„Jest to rozwiązanie naszym zdaniem skrajnie niebezpieczne. Nasze obserwacje, jako uczestników ruchu drogowego, wskazują na pojawienie się obecnie dodatkowego zagrożenia (nie zaś poprawy bezpieczeństwa). Można sobie wyobrazić, czym może się zakończyć osunięcie się samochodu w czasie trudnych warunków atmosferycznych do głębokiego rowu, umocnionego brukiem i elementami betonowymi, z częstokołami przegradzającymi co pewien czas dno rowu” – czytamy w piśmie skierowanym przez burmistrza Supraśla Radosława Dobrowolskiego do szefostwa Podlaskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich.
I to nie jest wyłącznie zdanie burmistrza, ale także i wielu kierowców. Choć nie tylko, bo nawet rowerzyści pukali się w czoło. Otrzymaliśmy sporo telefonów od różnych osób, które zwracały uwagę na bezsensowność rozwiązania. Szczególnie teraz, kiedy spadł śnieg i bywa ślisko z powodu ujemnych temperatur, złość kierowców sięga zenitu. Wystarczy delikatne wahnięcie na drodze, a auto wraz z kierującym i pasażerami może dachować z finałem w głębokim rowie.
- Czy ktoś kto to projektował w ogóle ma mózg, albo chociaż oczy? Czy nie widać, że to jest niebezpieczne? Jakim cudem ta droga została oddana do użytku w takim stanie? Do poprawy to wszystko i to natychmiast – mówił naszej redakcji Wojciech, mieszkaniec Supraśla.
- Jeździliśmy z żoną do rodziny na weekend do Supraśla. Proszę się tam koniecznie przejechać i zobaczyć co tam się wyprawia. Kto to zrobił i w jakim celu? Rowy po bokach, wąskie zjazdy. Przecież ta droga kosztowała grube miliony, a wygląda jakby materiałów zabrakło, bo to nie wygląda na skończone prace – mówił naszej redakcji przez telefon Józef Michałowski.
- Nóż się w kieszeni otwiera. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, co będzie latem, jak będzie tam dużo rowerzystów. Kierowca nie ma szans zobaczyć rowerzysty jak będzie zjeżdżał z tego cuda nad Krasnym (estakada – dop. red.). Tylko czekać, aż będą tam stały rzędy krzyży, bo że ktoś tam zginie to rzecz pewna. Pytanie tylko czy jeszcze w tym roku, czy już w następnym – przekazał Mateusz, rowerzysta.
Mimo takich głosów, inwestor, którym jest Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich, problemu żadnego nie widzi. Zdaniem urzędu nie ma potrzeby zastosowania dodatkowych urządzeń bezpieczeństwa, gdyż – tu cytat: „na odcinku drogi wojewódzkiej nr 676 Białystok-Supraśl zabezpieczenie bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego zostało zapewnione zgodnie z Dz.U.43 poz. 430 Rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie” – czytamy w odpowiedzi PZDW z dnia 07.11.2018 r.
Właściciel i jednocześnie zarządca drogi tłumaczy, że zastosowanie lub niezastosowanie urządzeń bezpieczeństwa ruchu nie może być dowolne, a decyzja o ich zastosowaniu powinna należeć do projektanta posiadającego odpowiednie uprawnienia i doświadczenie, ponieważ to on potwierdza prawidłowość zastosowanych rozwiązań. Stąd Podlaski Zarząd Dróg Wojewódzkich chce zostawić wszystko tak jak jest. Bo jest dobrze.
„Podstawowym celem zastosowania lub niezastosowania tych urządzeń na drodze jest ograniczenie skutków losowych zdarzeń drogowych jakim jest m in. wystąpienie kolizji. Jednocześnie jednak w/w urządzenia w trudno przewidywalnych warunkach jakie mogą wystąpić na drodze, mogą stać się również nieprzewidywalną fizyczną przeszkodą, która w przypadku najechania przez pojazd może stanowić poważne zagrożenie dla uczestników ruchu drogowego oraz dla osób znajdujących się w rejonie zdarzenia (tj. pasie drogowym). Niezasadne zastosowanie urządzeń bezpieczeństwa ruchu może mieć również negatywne skutki dla osób przebywających w pojeździe oraz dla osób i obiektów znajdujących się w tym czasie w rejonie zdarzenia losowego niż w przypadku ich nie zastosowania” – odpisał burmistrzowi Supraśla Józef Sulima, dyrektor PZDW.
To ten sam dyrektor tego samego urzędu, który kilka lat temu wypłacił oszustom około 4 milionów złotych. Przypominamy, że na skrzynkę mailową urzędu wpłynął mail od rzekomego wykonawcy, który podał nowy numer konta do przelewu za wykonane prace. I urząd bez sprawdzania wiarygodności maila, po prostu przelał pieniądze. Oszuści z milionami zniknęli, a przed sądem odpowiada wyłącznie księgowa, choć kontrola z urzędu marszałkowskiego, któremu PZDW podlega, jasno wykazała, że w urzędzie panował nieład organizacyjny.
Teraz ten nieład panuje na drodze do Supraśla, która kosztowała prawie 120 milionów złotych. I jest niefunkcjonalna, o czym informują kierowcy, rowerzyści, burmistrz Supraśla i w zasadzie każdy kto ma oczy. Obecnie inwestycja jest jeszcze w trakcie odbioru, ale jak dotąd PZDW nie zakwestionował żadnego ze zrealizowanych rozwiązań, włącznie z barierkami przed ekranami akustycznymi, ani tymi niezabezpieczonymi i głębokimi rowami.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
bo... znowu przy projektowaniu tej drogi kwiatki i ptaszki Natura 2000 były ważniejsze od bezpieczeństwa i zwyczajnej codzienności człowieka. To kolejny tryumf zielonego lewactwa nad humanizmem i rozumem.
Jakie ptaszki i kwiatki? Ogarnij się. Droga to szczyt głupoty inwestora i projektanta zaczynając od lotniska , tak bo łącznie osiem pasów ma droga w Białymstoku, dalej wiadukt w lesie , następnie metrowe rowy i droga rowerowa dla dorosłych bo nikt mądry nie wypuści tam dziecka . Naprawdę człowiek który przez własną głupotę sprzeniewierzył 4 mln zł sprawuje funkcję w administracji państwowej? Przerażające .
A może już czas przewietrzyć PZDW? Sulima i jego przydupasy to ignoranci. No ale grubas zapewne zaraz pójdzie na rentę. O przesławnym przelewie jakoś nic nie słychać - wymiar niesprawiedliwości że słusznego postkomunistyczno-platfusowego układu nic nie może znaleźć.
A może już czas przewietrzyć PZDW? Sulima i jego przydupasy to ignoranci. No ale grubas zapewne zaraz pójdzie na rentę. O przesławnym przelewie jakoś nic nie słychać - wymiar niesprawiedliwości że słusznego postkomunistyczno-platfusowego układu nic nie może znaleźć.