Reklama

Dwie skargi referendalne w sądzie. "Nie ilość a zasadność jest ważna" twierdzi Paweł Myszkowski

Termin na składania protestów upłynął o północy 24 stycznia. Do sądu do tej chwili wpłynęły tylko dwa protesty wyborcze związane z referendum w sprawie budowy lotniska. Nie jest wykluczone, że kilka dodatkowych dotrze do Sądu Okręgowego w Białymstoku drogą pocztową, ale raczej pewne jest, że nie będzie to duża liczba. Mimo pobrania ponad tysiąca wzorów protestu referendalnego ze stron Komitetu Referendalnego zapowiada się, że na sądowy protest zdecydowała się niewielka liczba osób.

Gotowy wzór protestu znalazł się na stronie internetowej komitetu referendalnego i ponoć wzbudził spore zainteresowanie. Za zainteresowaniem nie poszła jednak aktywność w zakresie złożenia dokumentów do sądu. Czy niewielka liczba protestów oznacza, że kwestia ważności referendum jest już przesądzona? To możliwe, ale ostatecznie sprawa rozstrzygnie się co najmniej za 14 dni. Taki termin na rozpatrzenie protestów ma bowiem Sąd Okręgowy.

- Nie interesowałem się ile protestów trafiło do nas, naszego prawnika, czy też sądu. Wiem, że jakieś na pewno trafiły do sądu, ale naprawdę nie jest istotna ilość zgłoszeń. Najważniejsza jest ich zasadność: jeśli nastąpiło naruszenie prawa to sąd może orzec o nieważności referendum nawet na podstawie jednego protestu - wyjaśnił Paweł Myszkowski, pełnomocnik Komitetu Referendalnego.

- Nie wiem ile ostatecznie protestów wpłynęło do sądu, bo złożenie dokumentów do sądu oznaczało zadeklarowanie pewnej aktywności jak np. gotowść do składania zeznań. Domyślam się, że sporo osób nie było aż tak zdeterminowane. Mam pewność, że te protesty, które wpłynęły do sądu zostaną rozpatrzone i zbadane. Mam nadzieję, że sąd sprawdzi co sprawiło, że druki bezadresowe w sprawie Budżetu Obywatelskiego dotarły bez większego problemu do uprawnionych osób, a te o referendum jednak nie. Liczę, że sąd porówna te zlecenia, bo może tu tkwi tajemnica - mówił Paweł Backiel z Komitetu Referendalnego.

Podstawą protestów (według wzoru ze strony Komitetu Referendalnego) było niepowiadomienie przez organizatorów referendum o terminach i sposobie głosowania. Urząd Marszałkowski zlecił przekazanie ulotki z tymi informacjami Poczcie Polskiej, a ta nie zdążyła na czas przekazać ich wszystkim uprawnionym do głosowania. Poczta - na żądanie urzędników - wyjaśniła, że ulotek nie dostarczono do części mieszkańców, która nie dysponuje skrzynkami pocztowymi oraz dla tych, którzy zaznaczyli, że nie życzą sobie otrzymywać druków bezadresowych. Z opóźnieniem druki dostarczono do mieszkańców Białegostoku na osiedlach Mickiewicza i Białostoczek. Sytuacja jest o tyle dziwna, że dysponujemy informacjami, że druki nie dotarły także do mieszkańców m. in. Zielonych Wzgórz oraz mieszkań w śródmieściu.

Komitet Referendalny bezpośrednio po referednum krytykował marszałków, że zarząd województwa naruszył rażąco ustawę o referendum lokalnym nie dopełniając obowiązku skutecznego poinformowania mieszkańców całego regionu o terminie i przedmiocie referendum wskazując, że wiele osób z terenu całego Podlasia zgłaszało takie informacje.

Jeżeli sąd uzna zasadność skarg to może nakazać powtórzenie referendum. 15 stycznia w referendum wzięło udział 13 procent uprawnionych (do ważności potrzebne było przekroczenie 30 procentowego progu). Najwyższa frekwencja - 23 procent - miała miejsce w Białymstoku. 96 procent głosujących poparło budowę regionalnego lotniska w Białymstoku.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do