
Wystartowała podlaska IV liga i od samego początku zaskakuje. Wiele pewniaków jeszcze z poprzedniego sezonu okazuje się nie tak oczywistych, beniaminkowie wcale nie chcą być skazani na pożarcie, a solidni ligowy zaliczają wpadki. Spóźniony (z powodu wakacji), ale w miarę szczegółowy raport z wydarzeń z 1 serii spotkań, krótkie podsumowanie już rozeranych meczów wyjątkowo długiej drugiej kolejki gier (granej od środy do niedzieli) oraz terminarz spotkań, które zostały jeszcze do rozegrania. Zapraszamy do czytania: pełen raport z wydarzeń 1 i 2 kolejki (strzelcy, składy, kartki, krótki opis meczów).
Mimo bramki zdobytej w 2. minucie meczu, zespół MOSP Białystok przegrał na własnym boisku z LKS-em Promień Mońki 1:2. Mecz rozpoczął się idealnie dla MOSP-u. Już w 2. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, nowy bramkarz gości (poprzedni Damian Dunaj dołączył do trzecioligowego KS Wasilków) popełnił błąd. Wykorzystał to Konrad Pawluczuk, który strzałem głową skierował piłkę do pustej bramki. To trafienie dało gospodarzom wczesne prowadzenie i wydawało się, że zdominują spotkanie. Promień Mońki zdołał jednak wyrównać jeszcze przed przerwą: w 43. minucie, po faulu w polu karnym, rzut karny na gola zamienił Kamil Lisiewicz, strzelając pod poprzeczkę. Decydujący gol padł w drugiej połowie, po kolejnym rzucie rożnym. Tym razem to zawodnik Promienia, Damian Purta, zdołał skierować piłkę do siatki, zapewniając swojej drużynie komplet punktów. Mimo porażki, MOSP pokazał, że potrafi walczyć jak równy z równym. Jak powiedział trener MOSP-u, "Sezon dopiero się zaczyna, więc wszystko jeszcze przed nami!".
MOSP Białystok - Promień Mońki 1:2 (1:1). Bramki: Konrad Pawluczuk 2 - Kamil Lisiewicz 19, Damian Purta 64. Sędziował: Łukasz Olszewski.
MOSP: Oskar Zajączek - Patryk Mozolewski, Kamil Boroda, Ksawier Żukowski, Daniel Grygoruk, Mateusz Bućko, Krzysztof Sacharewicz, Kacper Harasimczuk (65 Łukasz Wawiernia), Mateusz Targoński, Kornel Sobczak (71 Adam Nikitiuk).
Promień: Jakub Rembeliński - Jakub Chojnowski, Kacper Głódź, Kamil Lisiewicz, Maciej Odyjewski (46 Jesse Gyekye Andah), Patryk Poliński (46 Patryk Ołów), Damian Purta, Stanisław Siemieńczuk, Dawid Stachelek, Jakub Stachurski (62 Ksawier Łaszcz), Łukasz Wiszniewski.
Inauguracja sezonu w Michałowie nie poszła po myśli gospodarzy, którzy musieli uznać wyższość KS-u Śniadowo, przegrywając 0:5. Mimo, że to dopiero pierwsza kolejka, tak wysoka porażka pokazuje, że przed beniaminkiem z Michałowa stoi trudne wyzwanie w nowym sezonie. Goście z Śniadowa, w świetnym stylu, rozpoczęli rozgrywki od pewnego zwycięstwa. Początek meczu nie zapowiadał tak wysokiej porażki - do przerwy ekipa gości prowadziła dość szczęśliwie 1:0. Losy spotkania przesądził pierwszy kwadrans drugiej połowy, kiedy obrona gospodarzy rozsypała się jak domek z kart. Przemysław Panek, trener miejscowych przed meczem mówił o intensywnych przygotowaniach i dużych nadziejach związanych z nowymi zawodnikami.
- Do zespołu dołączyło wielu młodych zawodników – widzę w nich potencjał" – mówił.
Jednak, mając na uwadze ubiegły sezon, ostrzegał przed scenariuszem walki o utrzymanie do ostatniej kolejki. Tegoroczne rozgrywki będą wyjątkowo trudne, ponieważ z ligi spadnie więcej drużyn, co znacznie zmniejsza margines błędu. Porażka 0:5 jest brutalnym zderzeniem z ligową rzeczywistością i dowodem na to, że przed zespołem z Michałowa jest jeszcze dużo pracy.
KS Michałowo - KS Śniadowo 0:5 (0:1). Bramki: Tomasz Brzozowski 16, 58, Hubert Cendrowski 50, Michał Tarnowski 58, Filip Cudakiewicz 90. Żółta kartka: Michał Kosikowski. Sędziował: Jakub Rutkowski.
Michałowo: Jakub Kondrusiewicz - Joachim Witaszko, Łukasz Wojciechowski (75 Jakub Podbielski), Karol Chrzanowski, Bartosz Borowik, Wiktor Szepietowski (66 Michał Kosikowski), Damian Grabowski, Kacper Szadłowski, Karol Klich (82 Gabriel Opaliński), Wiktor Kalinowski, Albert Staszyński (60 Franciszek Klimowicz).
Śniadowo: Ivan Tsimakskou - Daniel Kopeć, Krzysztof Kopańczyk, Sebastian Kadłubowski (83 Maciek Wykowski), Igor Cychol (72 Karol Choiński), Tomasz Brzozowski, Michał Tarnowski (60 Jakub Piasecki), Kamil Dobrowolski, Krystian Kadłubowski (77 Kacper Baczewski), Piotr Pisiak, Hubert Cendrowski (55 Filip Cudakiewicz).
Beniaminek z Augustowa rozpoczął sezon od podziału punktów z drużyną Supraślanki. Mimo trudności kadrowych, gospodarze pokazali się z dobrej strony, a wszystkie bramki padły jeszcze przed przerwą. Pierwszego gola dla Augustowa strzelił Paweł Stasiński w 20. minucie, dając swojej drużynie prowadzenie. Goście z Supraślu nie pozostali dłużni i na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy zdołali wyrównać. Autorem bramki „do szatni” był Dominik Kozłowski. Druga połowa, choć zacięta, nie przyniosła już więcej trafień. Ostatecznie obie drużyny musiały zadowolić się jednym punktem. Trudno nie odnieść się do konfliktu, który nadal trwa w klubie znad Netty: kibice okrzykami wyrażali niezadowolenie z postawy działaczy. Nic nie wskazuje, żeby start rozgrywek uspokoił sytuację.
Sparta Augustów - Supraślanka Supraśl 1:1 (1:1). Bramki: Paweł Stasiński 20 - Dominik Kozłowski 43. Żółte kartki: Paweł Stasiński, Mikołaj Hołownia (Sparta), Gabor Żukowski, Michał Kapla (Supraślanka). Sędziował: Robert Rutkowski.
Sparta: Vladyslaw Krymski - Tobiasz Danowski, Sebastian Sienkiewicz, Mikołaj Hołownia, Wojciech Łada, Daniel Kruza (63 Kamil Wilczewski), Paweł Krupiński (60 Szymon Chmielewski), Jacob Suprun, Michał Kossyk, Paweł Stasiński (72 Damian Pachucki), Gabriel Romatowski.
Supraślanka: Konrad Rakus - Bartosz Dejneka, Gabor Żukowski, Hubert Stypułkowski, Dominik Kozłowski, Daniel Samluk, Borys Tupalski, Michał Kapla, Damian Bieliński, Szymon Kuczyński, Krystian Maciejuk.
Piłkarze Ruchu musieli sporo się napocić, aby na inaugurację sezonu zdobyć komplet punktów. W meczu przeciwko beniaminkowi z Krynek, gospodarze znaleźli się w trudnej sytuacji już w 11. minucie, kiedy to Norbert Niegowski wyprowadził gości na prowadzenie. Beniaminek pokazał, że nie zamierza być łatwym rywalem i przez większą część pierwszej połowy z powodzeniem bronił korzystnego dla siebie wyniku.
Druga połowa przyniosła zupełnie inną grę. Gospodarze wzięli się do roboty i szybko zabrali się za odrabianie strat. Pierwszy sygnał do ataku dał Kamil Zalewski, który w 54. minucie doprowadził do wyrównania. Bramka ta dodała Ruchowi wiatru w żagle, co zaowocowało kolejnym golem. Zaledwie dziesięć minut później, na listę strzelców wpisał się Kamil Gryko, ustalając ostateczny wynik spotkania na 2:1.
Dla beniaminka z Krynek, mimo porażki, mecz okazał się dowodem na to, że potrafi walczyć jak równy z równym z bardziej doświadczonymi zespołami. Kibice obu drużyn mogą być zadowoleni z emocji, jakie dostarczyło to spotkanie.
Ruch Wysokie Mazowieckie - LZS Krynki 2:1 (0:1). Bramki: Kamil Zalewski 54, Kamil Gryko 65 - Norbert Niegowski 20. Żółte kartki: Kamil Gryko, Łukasz Grzybowski (Jagiellonia), Maciej Jurczenia, Karol Deryng (Krynki). Sędziował: Mateusz Kownacki.
Ruch: Damian Maksymowicz - Łukasz Grzybowski, Michał Mościcki, Kamil Gryko, Kamil Zalewski, Rafał Kiczuk, Tymoteusz Kostro (46 Aleksander Kuźma), Adrian Romanowski, Kamil Sakowicz (46 Kamil Jackiewicz), Jakub Mikołajczyk, Jakub Witkowski.
LZS: Krystian Piećko - Przemysław Szymanowicz (55 Juliusz Artemiuk), Jacek Stefanowicz, Damian Mielesza (46 Jaromir Gałka), Daniel Słoma, Maciej Jurczenia, Karol Deryng, Hubert Sawicki, Kamil Leszczyński (6 Norbert Niegowski, 75 Kamil Kosacki), Sebastian Taudul (70 Kamil Machłajewski), Karol Zalewski.
Kibice w Kolnie byli świadkami niezwykle emocjonującego spotkania, w którym Tur pokonał miejscowego Orła 4:2. Mecz, podobnie jak poprzednie starcie tych drużyn, obfitował w bramki i zwroty akcji. Goście szybko weszli w grę, a bohaterem pierwszej połowy został Patryk Niemczynowicz, który w zaledwie 12 minut ustrzelił hat-tricka. Najpierw zaskoczył bramkarza precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego, następnie popisał się technicznym uderzeniem zza pola karnego, a na koniec pewnie wykorzystał rzut karny, dając swojej drużynie solidne prowadzenie. Mimo wyraźnej przewagi Tura, Orzeł nie zamierzał się poddawać. Jeszcze przed przerwą gospodarze zdobyli pierwszą bramkę po zamieszaniu pod bramką, w którym najlepiej odnalazł się Melão. Po przerwie Orzeł ponownie ruszył do ataku, a ich nadzieje na odrobienie strat ożyły w 70 minucie, gdy po kontrataku na listę strzelców wpisał się Patryk Banach. Niestety dla gospodarzy, to było wszystko, na co było ich stać. Tur do końca kontrolował sytuację, co udowodnił w 84 minucie, kiedy wynik spotkania ustalił Damian Onacik zdobywając bramkę marzenie na otwarcie sezonu. Po zablokowanym strzale zawodnik Tura bez namysłu huknął z pierwszej piłki posyłając ją precyzyjnie w górny róg bramki Adama Ałajki. To efektowne trafienie przypieczętowało zwycięstwo zespołu z Bielska Podlaskiego, dając im mocny start w nowym sezonie.
Orzeł Kolno - Tur Bielsk Podlaski 2:4 (1:3). Bramki: Reinaldo Melão 37, Patryk Banach 70 - Patryk Niemczynowicz 17, 22, 29-karny, Damian Onacik 84. Żółte kartki: Adrian Laskowski (Orzeł), Daniił Padzialiński (Tur). Sędziował: Bartłomiej Ignaczuk.
Orzeł: Adam Ałajko - Patryk Kijek (33 Tomasz Filipkowski), Reinaldo Melão, Przemysław Milewski (62 Patryk Choiński), Szymon Ożarowski, Marcin Trzciński, Filip Pilch (70 Mateusz Koc), Patryk Sokołowski (90+2 Kamil Olszak), Patryk Banach, Marcos Santana, Adrian Laskowski.
Tur: Michał Nos - Krystian Kulikowski, Daniił Padzialinski, Daniel Daniłowski, Maksymilian Tchórzewski (78 Olaf Klimczuk) - Marcin Bazylewski, Olaf Wysocki (65 Damian Onacik), Igor Michajłow (89 Paweł Popik), Dawid Nowakowski (46 Bartosz Gulewicz) - Patryk Niemczynowicz, Patryk Stypułkowski (79 Rafał Kulikowski).
Warmia, ogłaszając przed meczem kilka ciekawych wzmocnień, dała jasny sygnał, że zamierza włączyć się do walki o awans. Swoje ambicje potwierdziła już na inaugurację, wywożąc cenne trzy punkty z Tykocina. Spotkanie obfitowało w bramki, a festiwal strzelecki rozpoczął się od debiutanckiego trafienia Wiktora Gęgotka. Dziesięć minut później wynik podwyższył Bartosz Sawicki, dając gościom pewne prowadzenie nabytku. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Po trzeciej bramce, którą zdobył Rafał Kalinowski, wydawało się, że gospodarze są na straconej pozycji. W 73. minucie Kamil Huczko zdobył honorową bramkę dla Tykocina, jednak to było wszystko, na co stać było gospodarzy. Wynik meczu ustalił swoimi dwoma trafieniami Dawid Kalinowski, przypieczętowując zwycięstwo Warmii. Zespół pokazał ogromną siłę w ofensywie, a nowi zawodnicy doskonale wkomponowali się w drużynę.
Drużyna z Tykocina, mimo porażki, wykazała się wielkim sportowym duchem. Jak relacjonują goście, po meczu posprzątali szatnię, co jest rzadko spotykanym, a niezwykle szanowanym gestem. Postawa obu drużyn pokazuje, że w ligowej rywalizacji liczy się nie tylko wynik.
"Wiele nowych twarzy w naszym zespole, wielu młodych chłopaków zbierających pierwsze szlify w piłce seniorskiej, będzie tylko lepiej" – czytamy w komentarzu na tykocińskich mediach społecznościowych.
Hetman Skłodowscy Tykocin - Warmia Grajewo 1:5 (0:2). Bramki: Kamil Huczko 73 - Wiktor Gęgotek 8, Bartosz Sawicki 12, Rafał Kalinowski 59, 83, 90+2. Żółte kartki: Karol Chilman (Hetman), Bartosz Sawicki (Warmia). Sędziował: Marcin Czech.
Hetman: Kosma Kurz - Rafał Maliszewski (60 Michał Dymek), Przemysław Maliszewski, Kamil Huczko, Karol Obidziński, Patryk Sawicki (60 Dawid Chilman), Maciej Dymek (67 Olivier Kułakowski), Karol Chilman, Adam Ilczuk (67 Szymon Pilis), Dawid Kos (67 Mateusz Huczko).
Warmia: Łukasz Sobolewski - Mateusz Grabarz (51 Sebastian Zabłocki), Edson Da Silva, Szymon Turczewski, Bartłomiej Żbikowski (60 Kacper Śleszyński)- Wiktor Gęgotek, Szymon Żabiuk, Mikołaj Siemieniuk, Rafał Kalinowski (83 Maciej Ragiński), Mikołaj Sawicki (80 Szymon Sobolewski) - Dominik Niemyjski (67 Dawid Kalinowski).
Ależ strzelaninę urządzili rywalom piłkarze z Zambrowa swoim rywalom z Krypna. Na otwarcie sezonu jeden z głównych kandydatów do mistrzowskiego tytułu rozgromił przebudowywaną Krypniankę Krypno aż 8:0! Spotkanie od samego początku toczyło się pod dyktando gospodarzy, którzy już do przerwy prowadzili 3:0. To był prawdziwy "zimny prysznic" dla gości, którzy na murawie musieli zmierzyć się z dużo bardziej doświadczonym przeciwnikiem.
Olimpia Zambrów niemal przez pełne 90 minut udowodniała, że jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do awansu. Potwierdził to nie kto inny, jak Przemysław Jastrzębski, król strzelców poprzedniego sezonu, który już na inaugurację zdobył aż pięć bramek. W ten sposób dał jasny sygnał, że i w tym sezonie będzie walczył o koronę najlepszego strzelca. Poza nim, do siatki trafili również Łukasz Trąbka, Michał Steć oraz Tomasz Piekut, który uświetnił swój debiut w barwach Olimpii golem. Dla Krypnianki wynik 0:8 to bolesny start. Zespół znajduje się w gruntownej przebudowie i jest mocno odmłodzony. Wysoka porażka z faworytem to lekcja, z której młodzi zawodnicy na pewno wyciągną wnioski. Mimo trudnego początku, drużyna nie zamierza się poddawać. Jak zapowiadają w mediach społecznościowych, "dalej trenują, aby w kolejnych spotkaniach pokazać się z lepszej strony".
Olimpia Zambrów - Krypnianka Krypno 8:0 (3:0). Bramki: Przemysław Jastrzębski 18, 33, 61, 74, 88, Łukasz Trąbka 43, Michał Steć 67, Tomasz Piekut 78. Żółta kartka: Sebastian Godlewski (Krypnianka). Czerwona kartka: Sebastian Godlewski (Krypanianka, 90 - za 2. żółte). Sędziował: Błażej Kujawa.
Olimpia: Paweł Rutkowski - Damian Jaczewski, Krystian Mantur, Armin Wasiluk, Przemysław Jastrzębski, Mateusz Jastrzębski (65 Sebastian Dąbrowski), Patryk Malinowski (78 Adam Puławski), Michał Steć (68 Adam Łazarski), Junior Radziński (81 Kacper Dybowski), Michał Czarnecki (65 Tomasz Piekut), Łukasz Trąbka.
Krypnianka: Mateusz Pasiecznik - Michał Osypiuk, Maciej Kurcewicz (65 Kamil Karpowicz), Rafał Babul (62 Filip Kaźmierczyk, Mateusz Ruszczyk, Sebastian Godlewski, Adrian Kaczyński (46 Mateusz Haponik), Piotr Snarski, Paweł Citkowski (65 Adrian Magnuszewski), Kacper Karwowski (46 Mateusz Ignatiew), Marek Garbowski.
Otwarcie sezonu w Szczuczynie dostarczyło kibicom niesamowitych emocji, a ostateczny wynik ważył się do ostatnich minut. Gospodarze - choć trzykrotnie obejmowali prowadzenie - ostatecznie dopiero w piątej minucie doliczonego czasu gry przesądzili losy meczu. Wynik otworzył Camillo Penaranda w 23. minucie, ale goście nie dali za wygraną i odpowiedzieli golem Jakuba Gołdowskiego. Na kwadrans przed końcem pierwszej połowy Penaranda ponownie dał prowadzenie swojej drużynie, jednak po przerwie to przyjezdni raz jeszcze zdołali wyrównać po trafieniu Mateusza Sawickiego. Ekipa gości pokazała wielki charakter, dwukrotnie wracając do gry po stracie bramki, ale decydującą bramkę na wagę zwycięstwa zdobyli jednak gracze ze Szczuczyna. Rzutem na taśmę - w ostatniej minucie meczu Oleksandr Dziuba ustalił wynik na 3:2. Na uwagę zasługuje również postawa młodych zawodników, którzy wnieśli do drużyny energię i świeżość. Gołdowski i strzelec gola (nowy nabytek) Mateusz Sawicki, udowodnili, że w zespole drzemie ogromny potencjał. Niestety Czarni - poza porażką - stracili jeszcze Łukasz Gąsowskiego. Gąska krótko po wejściu na boisko w drugiej połowie doznał kontuzji i musiał go zastąpić kolejny rezerwowy.
Wissa Szczuczyn - Czarni Czarna Białostocka 3:2 (2:1). Bramki: Camillo Penaranda 23, 39, Oleksandr Dziuba 90+5 - Jakub Gołdowski 36, Mateusz Sawicki 70. Żółte kartki: Krystian Dzięgielewski, Kacper Pareda (Wissa), Maciej Stolarewski (Czarni). Sędziował: Arkadiusz Brysiewicz.
Wissa: Denys Kravchuk - Damian Zaczkowski, Oleksandr Dziuba, Jesus Mosquera, Daniel Grala, Kacper Poreda (70 Yehor Skorino), Mateusz Łapiński, Dariusz Korytkowski, Krystian Pawczyński, Krystian Dzięgielewski (62 Rafał Trzonkowski), Camilo Peneranda (60 Vadym Voronchenko).
Czarni: Filip Suchocki - Mateusz Szuchnicki, Bartosz Gliński, Maciej Stolarewski (72 Rafał Kałłaur), Cezary Łuczak, Dominik Betko (77 Łukasz Gąsowski, 87 Sebastian Stepańczenko), Jakub Gołdowski, Jakub Wynimko (60 Mateusz Sawicki), Dawid Drozdowski, Dominik Ciereszko, Michał Siwicki (60 Miłosz Hołowacz).
To był szalony mecz, który - uczciwszy proporcje - mógł przypominać to co ostatnio wyprawia Jagiellonia. Beniaminek z Brańska chciał efektownie przywitać się z IV ligą i właśnie to zrobił! I to w jakim stylu: gospodarze zaczęli efektownie, bo już w 12 minucie prowadzili po trafieniu doświadczonego Karola Kosińskiego. W 21 minucie powinno być już 2:0, ale golkiper z Turośni Kościelnej Karol Dołkin obronił rzut karny.
Były zawodnik Tura Bielsk Podlaski, który biegał po trzecioligowych boiskach pokonał Marcina Mirończuka. Turośnianka - po odmłodzeniu jakie przeprowadza trener Marcin Banicki - nie była w stanie wyrównać. Co więcej - po godzinie ekipa trenera Przemysława Masłowskiego prowadziła już 2:0 po trafieniu Pawła Zawadzkiego. I wydawało się, że gospodarze w pełni kontrolują gospodarze Turośnianka odpaliła fazę Jaga czyli piorunującą końcówkę. Pomogło im to w wyraźny zjazd energetyczny gospodarzy w ostatnich pięciu minutach zachowywali się tak jakby oczekiwali już tylko na końcowy gwizdek arbitra. W 88 minucie gola kontaktowego strzelił Jakub Kierkla, a już w trzeciej minucie doliczonego czasu gry (w sumie Daniel Niemyjski zadecydował, że mecz potrwa o 7 minut dłużej) wyrównującego gola strzelił Cezary Kuprianowicz.
Pionier Brańsk - Turośnianka Turośń Kościelna 2:2 (1:0). Bramki: Karol Kosiński 12, Paweł Zawadzki 63 - Jakub Kierkla 88, Cezary Kuprianowicz 90+2. Żółte kartki: Andrzej Kosiński, Eryk Kajewski, Karol Styś, Dawid Górski (Pionier), Grzegorz Kulikowski, Krzysztof Borowski, Jakub Kierkla (Turośnianka). Sędziował: Dawid Niemyjski.
Pionier: Marcin Mirończuk - Tymoteusz Kulik (84 Krzysztof Krassowski), Paweł Zabrocki, Piotr Kosiński, Mikołaj Zajkowski (75 Wojciech Łuczaj), Mateusz Jambrzycki (83 Julian Kondraciuk), Eryk Kajewski (60 Kamil Żur), Paweł Zawadzki, Karol Kosiński (54 Dawid Górski), Karol Styś.
Turośnianka: Karol Dołkin - Błażej Żero, Jakub Kierkla (56 Grzegorz Kulikowski), Michał Klejno - Szymon Hołowacz (65 Maciej Kubeł), Igor Niemancewicz (76 Michał Łaszkiewicz), Marek Nowakowski (62 Mateusz Ostapczuk), Cezary Kuprianowicz, Dawid Hinz - Jakub Demiańczuk (85 Filip Karpiuk), Jakub Bołtuć.
Remis w jaskinie lwa - wydawałoby się, że to dla beniaminka sukces. Tymczasem piłkarze z Brańska czuli pewien niedosyt, bo zagrali przeciw faworytom z Grajewa jak równy z równym. Pierwsza połowa spotkania rozpoczęła się od ostrożnej gry obu drużyn. W 5. minucie ładna akcja Warmii, ale dośrodkowanie Sawickiego zostało złapane przez bramkarza. Chwilę później groźnie uderzał Styś, ale Sobolewski pewnie obronił. Najlepszą okazję dla Warmii miał Niemyjski, który posłał piłkę tuż obok słupka. Niestety, w 30. minucie doszło do niefortunnego zdarzenia. Edison, po podaniu Jambrzyckiego, niefortunną interwencją pokonał własnego bramkarza, co dało prowadzenie Pionierowi. W drugiej części meczu Warmia dążyła do wyrównania, a ich wysiłek został nagrodzony w 62. minucie. Po kapitalnej akcji, Mikołaj Siemieniuk płaskim strzałem umieścił piłkę w bramce, doprowadzając do remisu 1:1. W samej końcówce, w doliczonym czasie gry, obie drużyny miały jeszcze szanse, ale ostatecznie wynik nie uległ zmianie.
Warmia Grajewo - Pionier Brańsk 1:1 (0:1). Bramki: Mikołaj Siemieniuk 62 - Edison Da Silva 30-samobój. Żółte kartki: Filip Zimnoch, Eryk Kajewski, Karol Styś, (Pionier), Szymon Żabiuk, Rafał Kalinowski, Dawid Kalinowski, Edison Da Silva (Warmia). Sędziował: Dawid Deptuła.
Warmia: Łukasz Sobolewski - Szymon Turczewski, Szymon Żabiuk, Mikołaj Siemieniuk, Rafał Kalinowski, Bartłomiej Żukowski (46 Sebastian Zabłocki), Witor Gęgotek (85 Kacper Śleszyński), Edison Da Silva, Bartosz Sawicki, Mateusz Grabarz, Dominik Niemyjski (46 Dawid Kalinowski).
Pionier: Marcin Mirończuk - Paweł Zabrocki, Jacek Dzienis, Piotr Kosiński, Mikołaj Zajkowski (69 Tymoteusz Kulik), Mateusz Jambrzycki, Andrzej Kosiński, Kamil Żur, Paweł Zawadzki (90 Jakub Kondraciuk), Eryk Kajewski (85 Filip Zimnoch), Karol Styś.
Król strzelców poprzedniego sezonu IV ligi wszedł w nowy sezon jak taran. Zambrowski snajper Przemysław Jastrzębski - bo to o nim mowa - w czwartek w Supraślu zapewnił swojej drużynie komplet punktów i ma już 7 trafień na swoim koncie. O ile przeciw Krypniance strzelać było dość łatwo to Supraślanka - u siebie - tanio skóry nie sprzedaje. Tak było i w czwartek, kiedy gospodarze stawiali twardy opór. Niestety plany uważnej gry w defensywie i szukania szczęścia w kontratakach pokrzyżowane zostały już w 18 minucie gry: właśnie Jastrzębski pokonał Abramczyka i było 0:1. Potem gospodarze ambitnie szukali swojej szansy, a mecz był bardziej wyrównany niż by się tego można było spodziewać. W ostatniej minucie gospodarzy dobił z karnego właśnie Jastrzębski ustalając wynik na 0:2.
Supraślanka Supraśl - Olimpia Zambrów 0:2 (0:1). Bramki: Przemysław Jastrzębski 18, 90-karny. Żółte kartki: Bartosz Dejneko, Gabor Żukowski, Krystian Maciejuk (Supraślanka), Damian Jaczewski, Michał Czarnecki (Olimpia). Sędziował: Arkadiusz Brysiewicz.
Supraślanka: Michał Abramczyk - Bartosz Dejneka, Gabor Żukowski, Mikita Tsishkin, Dominik Kozłowski (87, Michał Kapla (58, Daniel Samluk, Mateusz Kalinowski, Szymon Kuczyński (79, Krystian Maciejuk (90+3, Damian Bieliński.
Olimpia: Paweł Rutkowski - Damian Jaczewski, Krystian Mantur, Armin Wasiluk, Przemysław Jastrzębski, Mateusz Jastrzębski (88 Adam Łazarski), Michał Steć, Patryk Malinowski, Junior Radziński (71 Sebastian Dąbrowski), Michał Czarnecki, Łukasz Trąbka (66 Tomasz Piekut).
To chyba była największa niespodzianka z dotychczas rozgrywanych spotkań. Ruch - wzmocniony kilkoma doświadczonymi graczami - miał być faworytem rozgrywek. A już na pewno nie powinien przegrywać u siebie. Tymczasem Wissa (upatrywana na czarnego konia rozgrywek) zwyciężyła w jaskini lwa w doliczonym czasie! Kt śledził realcję ten wie, że to był dramatyczny mecz rozgrywany w ogromnym upale. Ponad 30-stopniowa temperatura przeszkadzała zawodnikom. Upał lepiej zniosła Wissa Szczytno, która pokonała Ruch Wysokie Mazowieckie 3:1. Spotkanie, które z powodu kontuzji grającego trenera Ruchu zostało przedłużone aż o 16 minut, przyniosło rozstrzygnięcie w dramatycznej końcówce. Pierwszą bramkę dla Wissy zdobył Krystian Pawczyński, wykorzystując rzut karny w 44. minucie. Jedenastka została podyktowana po faulu na Camilo Penarandzie w polu karnym. Goście zeszli na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
W drugiej połowie, w 65. minucie, do remisu doprowadził Kamil Zalewski, a Wissa, mimo upału, nie rezygnowała z walki o zwycięstwo. Już w doliczzonym czasie gry (a było to aż 17 minut) ekipa trenera Ireneusza Piwko zadała dwa decydujące ciosy. Najpierw Łukasz Świderski, po długim podaniu od Jesusa Mosquery, ograł bramkarza i skierował piłkę do bramki. Dwie minuty później, wynik na 3:1 ustalił Rafał Trzonkowski, kończąc składną akcję swojego zespołu.
Ruch Wysokie Mazowieckie - Wissa Szczuczyn 1:3 (0:1). Bramki: Kamil Zalewski 80 - Krystian Pawczyński 45+1, Vadym Voronchenko 90+12, Rafał Trzankowski 90+15. Żółte kartki: Kamil Sakowicz, Kamil Gryko, Łukasz Grzybowski (Ruch), Łukasz Świderski, Dariusz Korytkowski (Wissa). Sędziował: Daniel Niemyjski.
Ruch: Damian Maksymowicz - Kamil Gryko, Łukasz Grzybowski, Kamil Jackiewicz (58, Rafał Kiczuk, Tymoteusz Kostro (46, Aleksander Kuźma, Michał Mościcki (90+16, Adrian Romanowski, Jakub Witkowski, Kamil Zalewski.
Wissa: Denys Kravchuk - Damian Zaczkowski, Adrii Chaika, Mosquera, Mariusz Łapiński (90+12 Paweł Adamiec), Łukasz Świderski, Dariusz Korytkowski, Krystian Pawczyński (81 Vadym Voronchenko), Camillo Penaranda (55 Kacper Poreda), Olekandr Dziuba, Krystian Dzięgielewski (90+12 Rafał Trzonkowski).
Krypnianka Krypno - KS Michałowo (16 sierpnia, sobota, godz. 14.00)
Promień Mońki - Hetman Skłodowcy Tykocin (16 sierpnia, sobota, godz. 17.00)
Czarni Czarna Białostocka - Sparta Augustów (17 sierpnia, niedziela, godz. 14.00)
LZS Krynki - Tur Bielsk Podlaski (17 sierpnia, niedziela, godz. 16.00)
KS Śniadowo - MOSP Białystok (17 sierpnia, niedziela, godz. 17.00)
Turośnianka Turośń Kościelna (17 sierpnia, niedziela, godz. 17.30)
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie