
Kluczem do sukcesu każdej promocji jest dokładne i rzetelne wyjaśnienie jej zasad. Tak, by odbiorcy nie mieli najmniejszych wątpliwości co do jej zakresu i czasu trwania. Ale nie zawsze się do udaje, co udowodnił jeden z białostockich dostawców telewizji kablowej. Zamieścił ogłoszenie - niby jasne, ale w przyszłości warto byłoby postawić na lepszą precyzję w komunikowaniu swoich zamierzeń.
Trzeba czytać ze zrozumieniem - fakt. Warto też pisać wyraźnie, by nie dawać ludziom powodu do rozbieżnych interpretacji. A chodzi o promocję, którą swoim abonentom postanowiła zaserwować jedna z białostockich firm, dostarczająca m.in. telewizję kablową, internet czy oferująca pakiety telefonii stacjonarnej.
Canal+ odkodowany! - brzmi nagłówek z datą 11 maja w zakładce "Aktualności". Po kliknięciu w link można było zapoznać się z informacją, że już 12 maja Canal+ będzie dostępny dla wszystkich abonentów za darmo w pakietach Familijnym i Full HD na kanale 203.
Wiadomość została następnie powielona na fanpage'u spółki. 12 maja było więcej precyzji: - Przypominamy, że już dziś Canal+ będzie dostępny dla wszystkich abonentów za darmo w pakietach Familijnym i Full HD.
Niestety, mamy złą wiadomość dla wszystkich, którzy liczyli, iż bezpłatnie będą mogli do woli i bez ograniczeń oglądać najnowsze filmy, seriale i wydarzenia sportowe. To była jednorazowa akcja, zresztą bardzo krótka, bo trwająca ledwie kilka godzin. To prawda, że nie napisano, iż wspomniany program będzie dostępny od 12 maja, a wspomniano wyłącznie o jednym dniu. Z tym że chcąc zachować lojalnych klientów, dobrze byłoby informować ich bardziej precyzyjnie. Wystarczyłoby napisać, że Canal+ będzie dostępny "TYLKO" 12 maja i wszystko byłoby zupełnie jasne. Białostocka firma zapomniała jeszcze wyraźnie zaznaczyć, że ów kanał dostępny będzie nie przez cały dzień, a dopiero od godziny 15. Wyszczególniono, jakie programy będzie można obejrzeć, ale mogło to wprowadzać w błąd. Widz mógł pomyśleć, że mowa jest o najatrakcyjniejszych propozycjach dnia.
Miało wyjść super, a u części abonentów sprawa wywołała konsternację. Mogli obejrzeć 20-minutowy film krótkometrażowy, mecz Śląska Wrocław z Piastem Gliwice w Lotto Ekstraklasie, trwające cztery godziny żużlowe Grand Prix Polski, a jako wisienkę na torcie Dzikie róże z 2016 r. w reżyserii Anny Jadowskiej. Potem sygnał zniknął.
Akcja marketingowa ciekawa, ale wykonanie godne pożałowania. Klientom zabrakło doprecyzowanego komunikatu. Zresztą, zrobiono super newsa z wykrzyknikami o takiej cudownej promocji jak wspomniany żużel w godzinach, gdy białostoczanie dzięki ładnej pogodzie spędzali czas na spacerach bądź grillowali za miastem. Nie podajemy nazwy ów firmy, ponieważ nie mamy zamiaru robić jej antyreklamy. Być może któryś z kierowników przeczyta ten artykuł i wyciągnie jakieś wnioski na przyszłość, bo w komunikacji coś zaszwankowało. Zniesmaczeni klienci mogą przejść do konkurencji po zakończeniu obowiązywania ich umów abonenckich.
A konkurencja na białostockim rynku jest spora. Pakiety Canal+ pozostają u poszczególnych usługodawców zwykle dodatkowo płatne (sześć lub osiem kanałów), ale wojna cenowa o abonentów jest bardzo widoczna. W klatkach schodowych na parapetach aż roi się od ulotek. Sprawdzamy: teraz np. za 188 programów telewizyjnych i internet 50 MB/s trzeba zapłacić 84,90 zł miesięcznie, a za 159, w tym wszystkie propozycje Canal+ i internet o prędkości 150 MB/s - 124,80 zł. Najtańsza opcja - 39,90 zł - to przy 24-miesięcznym zobowiązaniu 87 kanałów, internet 40 Mb/s, modem Wi-Fi w cenie i pierwszy miesiąc abonamentu za złotówkę. Operator, który w minioną sobotę zaserwował opisywaną na początku ów dziwną promocję, ma zatem się czego obawiać przy takiej konkurencji, bo jego oferta jest obecnie łatwa do przebicia. Klientom zależy na cenie, mało kto kieruje się przywiązaniem, gdy dostaje to samo za mniej.
(Piotr Walczak / Foto: pixabay.com)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Artykuł z dupy... Czytania ze zrozumieniem wymaga się już od dzieci z podstawówki, a wy macie ból dupy bo bo uważacie, że ludzie są głupi i nie potrafią czytać.... Straciłem 5 minut życia na ten beznadziejny artykuł, złota malina dla autora !