
Szef Republiki Czeczeńskiej, która sama jest wasalem Rosji, znów grozi Polsce, ale i całemu NATO. Napisał na platformie Telegram w miniony wtorek, że ma plan zdemilitaryzowania NATO, a zacząć ten proces chce właśnie od naszego kraju. Kilka miesięcy temu odgrażał się, że zajmie Polskę w 6 sekund.
Ramzan Kadyrow, choć jest podległym Rosji szefem Czeczenii, to jest też odpowiedzialny za zbrodnie popełnione na narodzie czeczeńskim. Od początku wojny na Ukrainie jego wojska, które tam wysłał, zasłynęły przede wszystkim dwiema rzeczami. Po pierwsze dopuszczają się zbrodni i kradzieży na obywatelach Ukrainy, ale i żołnierzach rosyjskich. Po drugie, żołnierze czeczeńscy zostali okrzyknięci tiktokowym wojskiem. Nazwa wzięła się stąd, że zamieszczają oni mnóstwo filmików na platformie TikTok, a na większości widać, jak strzelają do pustych budynków, albo gdzieś w przestrzeń, gdzie nikogo nie ma.
I choć takie tiktokowe wojsko z równie „poważnie” traktowanym chłopcem na posyłki Putina – Ramzanem Kadyrowem, nie tylko nie ma na swoim koncie jakichś sukcesów na froncie wojennym, a dodatkowo jest pośmiewiskiem rzeszy żołnierzy ukraińskich i jeszcze większej rzeszy społeczności internetowej, to z jakiegoś powodu kolejny raz z tej właśnie strony padają pogróżki. Ostatnio w stronę całego Paktu Północno – Atlantyckiego i przede wszystkim Polski.
„Apty Alaudinow (jeden z dowódców, a prywatnie krewny Kadyrowa – dop. red.) niedawno wrócił z podróży służbowej w Moskwie i wreszcie udało nam się odbyć owocną rozmowę przy wieczornej herbacie i szczegółowo omówić taktykę naszych jednostek, zważyć plusy i minusy i pomyśleć o przyszłych zadaniach. Plany są imponujące. Już opracowujemy plan demilitaryzacji państw NATO, a pierwszą w kolejce po zdobyciu Kijowa jest Polska” – napisał na platformie Telegram Ramzan Kadyrow.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w połowie marca tego roku, kiedy Kadyrow chwalił się, także na Telegramie, że na Ukrainę jedzie ponad tysiąc bojowników, niewiele później można było przeczytać komunikat przekazany przez służby bezpieczeństwa Ukrainy. Napisano w nim, że cały oddział czeczeński wyleciał w powietrze, bo w obozie doszło do wybuchu amunicji. A już kilka tygodni później spod Kijowa musieli uciekać wszyscy okupanci.
Trzeba też przypomnieć inne doniesienia Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Jak to, że drugiego dnia wojny, bo 26 lutego, 450 kadyrowców próbowało przedostać się w pobliże lotniska w Hostmlu podczas operacji powietrznej. To się jednak nie udało. Niektórzy z bojowników zdołali wysiąść z samolotu i zostali ostrzelani bezpośrednio na ziemi. Łączne straty w służbach Kadyrowa w okresie od 26 do 28 lutego wyniosły kilkuset bojowników. Później sytuacja niewiele się poprawiła, choć kadyrowcy stali się ostrożniejsi. Być może dzięki temu, że ostrzeliwali puste budynki i prowadzili walki tam, gdzie oprócz nich nie było nikogo, a strzały były oddawane w powietrze.
(Cezarion/ Foto: Flickr.com/ Vladimir Varfolomeev)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie