Reklama

Kuglarze nad działaczami



Nie wiem, czy Państwo również zwrócili na to uwagę. Na to mianowicie, że większość tego nurtu społecznego w naszym mieście, który chce zmian, ma do nich twórcze podejście i potrafi o nie walczyć, nie pochodzi ani ze środowisk partyjnych, ani z grup związanych z nauką, ani też - co najbardziej oczywiste - z ludzi zamkniętych w gabinetach różnych instytucji. Aktywnością obywatelską nie emanują też przedsiębiorcy, zajęci zarabianiem pieniędzy i oddawaniem im państwu.

Kiedy myślę o ciekawych, oddolnych inicjatywach tworzących w Białymstoku nadzieję o naprawdę nowoczesnym, energetycznym mieście, to na liście nazwisk od razu pojawiają się ludzie związani ze sztuką. To Mateusz Tymura walczący o Bojary, to Monika Szewczyk z Placem Zabaw Galerii Arsenał, to Jędrzej Dondziło ze swoim festiwalem, to Kasia Niziołek z Fundacji UwB, to grupa MiastoProjekt walcząca o Chanajki, to Gry Miejskie robione przez Agnieszkę Olender i szereg innych ludzi i środowisk.

Kolejność - absolutnie przypadkowa. Wspólnym mianownik - próba zrobienia tego, co od lat nie potrafią zrobić politycy i społecznicy starego stylu - włączenia ludzi w życie bloku, ulicy, dzielnicy i miasta.

Jeśli ktoś zmienia to miasto naprawdę - w środku - to nie robią tego politycy. Dla nich kultura to koncert kolejnej gwiazdki w rynku, to kiczowate monumentalnością przedstawienia w operze, to wystawa zdjęć przy pomniku Piłsudskiego. Ludzie się uśmiechają i lubią, bo jak tego nie lubić. Jest ładnie i nowocześnie. Ludzie przyszli, a potem grzecznie rozeszli się do domów. Brawo.

Jeśli ktoś zmienia to miasto naprawdę - w środku - to robią to artyści. I to właśnie nie ci aktorzy z Teatru Lalek odgrywający pacynki na plakatach wyborczych. Nie kolejne gwiazdki pop dające popisy na rynku przez całe lato. Nie ci, którzy swój sukces dotowany przez społeczeństwo mierzyli wyłącznie liczbą sprzedanych biletów.

Ważna zmiana nie musi być dużą zmianą. Istotne rzeczy, które naprawdę zmieniają tożsamość i wartości mieszkańców miast, dzieją się w takich małych przedsięwzięciach, jak te, które wymieniłem powyżej. Jeśli Białystok ma szansę nie być kolejnym z takich samych setek podobnych miast na tym kontynencie, to ich źródła szukałbym na Waszym miejscu właśnie tam. W jakiejś akcji plastycznej na podwórku, w nielegalnym koncercie w magazynie przy Węglowej, w teatrze gdzieś na Bojarach albo w grupce zapaleńców fotografujących znikające części tego miasta.

(Radek Oryszczyszyn/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do