Leśniczego Zdzisia rozbolał ząb. Wprawdzie leśniczy cierpiał na wiele schorzeń i dolegliwości, które zamieniały jego życie w pasmo cierpienia, zwłaszcza prostata i hemoroidy dokuczały mu ponad ludzką miarę, ale zęby bolały go tak rzadko, że nawet nie pamiętał, kiedy sprawiały mu ból ostatnio.
Gdybyż bolał! Nazwijmy rzecz po imieniu – ćmił, rwał i jątrzył, jak tylko może ćmić, rwać i jątrzyć ząb trzonowy.
- Nawet ty mi tak nigdy nie dokuczyłaś- skarżył się małżonce, rosłej i postawnej Kaszubce.
- Dociągnij do emerytury, to pogadamy – odparła małżonka i to było praktycznie całe współczucie jakie okazała leśniczemu.
Propozycję, aby udał się do dentysty, leśniczy uznał za zupełny absurd i skrytykował ją nader ostro, ponieważ wydawało mu się zupełną niedorzecznością, że obca osoba miałaby grzebać mu w jamie ustnej, stalowymi narzędziami.
- Wolę zdechnąć!- zadeklarował leśniczy.
- Byle w milczeniu!- zawołała małżonka- Nie możemy już znieść twoich jęków! Zwłaszcza biedny Szarik!
Istotnie, Szarik, bestia rodem z piekła i Czeluści zarazem, mieszaniec charta afgańskiego z wyżłem, zaniepokojony odgłosami dochodzącymi z leśniczówki (był święcie przekonany, że dokonuje się tam jakaś zbrodnia na leśniczym, w której on nie może brać udziału), rwał już zębami podwalinę altany ogrodowej.
- Nawet na naradach gospodarczych nie jest tak kiepsko!- mamrotał leśniczy trąc z bólu policzki i rwąc włosy z sumiastych wąsów – Nawet rozmowa z Mazgajem nie sprawia tyle bólu!
- W to nie uwierzę!- zaoponowała małżonka- Miałam okazję rozmawiać z nim na Kółku Różańcowym i muszę powiedzieć, że dawno nic nie sprawiło mi takiego cierpienia intelektualnego, jak rozmowa z nim.
Leśniczy Zdzisio otworzył szeroko oczy i zapomniał o bólu:
- Gdzieżeś z nim rozmawiała nieszczęsna?! Na Kółku Różańcowym? A cóż on tam robił?
- Tak się dba o karierę stary durniu – westchnęła małżonka- Oprócz wuja biskupa, należy mieć poparcie w najbliższej parafii! Gdybyś ty chodził na Kółko Różańcowe, już dawno byłbyś kimś! Przecież taki wuj biskup może, Boże uchowaj, zejść z tego łez padołu, a parafie są przecież wieczne.
- Głupia babo, śmierć takiego promotora, powoduje błyskawiczny upadek protegowanych. Jest on tym większy im wyższe stanowiska mieli i z większą dozą zaciekłości zwala się ich ze stołków! Najlepsza parafia by go nie wybroniła! Zaraz, zaraz! A o czym ty gadałaś z naszym nowo mianowanym inżynierem Mazgajem?
- A o praktycznym zastosowaniu rębni gniazdowej! – machnęła ręką małżonka leśniczego – Z rozmowy owej wnoszę, że ogólnie ma blade pojęcie o rzeczywistości leśnej. Zwłaszcza wykute na blachę fragmenty Zasad Hodowli Lasu, dają wrażenie, że błądzi po omacku wśród materii leśnej.
- Zatem spełnia wszelkie warunki jakie musi mieć inżynier nadzoru – podsumował dyskusję leśniczy- Zdaje się, że tylko wódka pomoże mi na ów nieszczęsny ząb!
- Zadziwiające, że stosujesz ją na wszystkie choroby, jakimi obdarza cię Pan, a jakoś nie widać efektów wyleczenia.
- Być może stosuję za małe dawki – zgodził się leśniczy – Może należy przestać bawić się w homeopatię!
Komentarze opinie