Reklama

Lecą Wióry: ZUL, 500+ i TZW gospodarka leśna



Tego dnia, pan Józek, drwal, pilarz, zrywkarz, a przy potrzebach kosiarz, kopacz rowków na szeliniaka, dołków na sadzonki et cetera, et cetera, czyli jak sam się określał „człowiek leśnego renesansu”, siedział na pniu i butnie spoglądał znad wiadomej butelki na nadchodzących leśniczego Zdzisia, podleśniczego i lwa polskich kandydatów do Służby Leśnej, stażysty Romusia.

- Cóż to panie Józku? – leśniczy Zdzisio podrapał się po brzuchu – Tak w biały dzień, przy świadkach, spożywamy wiadome płyny, których okropny skutek na pracę drwali wielokrotnie opisywano w rubrykach pism leśnych o znamiennym tytule „Wypadki”?

- A co?! – lakonicznie odparł pan Józek. – I chuj cię to obchodzi, leśniczy!

Tak okropne grubiaństwo ze strony pana Józka, aż zatrzęsło wnętrznościami leśniczego, który ze zdenerwowania o mało nie wydał Romusiowi komendy: „bierz go!”, co zakończyłoby się dla perły polskiego drwalnictwa, tak mało przyjemnie jak ów wypadek z młócarnią pod Brusami, gdzie pewnego pana, pomimo pełnej pobożności i nieodpłatnych prac wykonanych na rzecz miejscowego kościoła, przemyślna machineria, wciągnąwszy za kawał ubrania, wymłóciła na amen.

- I ZUL też mnie może w dupę pocałować i te wasze certyfikaty wsadźta se głęboko! – zawołał buńczucznie pan Józek. – Dzięki Dobrej Zmianie, wszyscy będziecie mnie prosić o łaskę i żebym w ogóle miał ochotę zginać plecy! Otóż nareszcie na moje ręce spłynęły wielkie rzeki pieniędzy w postaci 500 plus! I wy wszyscy, którzyście ongi śmiali się ze mnie, jako dziecioroba i bachorotwórcę, możecie teraz jeno zazdraszczać mnie, bezmiernie bogatemu! Będę wykonywał prace, na które będę miał ochotę, a nie te które wskaże mi pan leśniczy, notabene pijawka, utuczona na krwi, znaczy się żywicy naszych odwiecznych, pradawnych Puszcz!



I byłby pilarz dalej kontynuował ową przemyślna przemowę, gdyby nie Romuś, który pięścią jak bochen, zdzielił pana Józka w łeb, szczęściem przybrany w hełm ochronny. Hełm rozpadł się na dwoje, jak gliniana skorupa, a pan Józek legł bez przytomności pośród mchów, porostów i wdzięcznego oku, sosnowego igliwia.

- I dobrze! – orzekł leśniczy Zdzisio. – Niech leży dureń w chrobotkach. A potem jak już przechleje owo świadczenie wypłacane na dziatwę, przez to durne jak on sam państwo, ten oto leżący tu Józek, przyjdzie do nas bez zbędnej zwłoki, celem zakupienia tańszego opału na zimę. Wtedy se pogadamy, panie beneficjencie!

- Toż 500 plus wypłaca się co miesiąc! – zawołał podleśniczy. – Czyż da on radę przepić takie mrowie pieniężne?! Zważ ile on posiada dzieci!

- Dałby radę rezerwom finansowym niewielkiego kraju europejskiego – machnął ręką leśniczy. – Cóż dla niego jakieś tam świadczenie!

I poszli, a nad nimi świergotały kukułki, kuny, łasice i inne ptastwo owej gęstwiny, ciesząc się, że mają tak roztropnego gospodarza terenu, a stażysta Romuś odpowiadał leśnym stworzeniom radośnie, swym przeszywającym wszystko i wszystkich rykiem.

(http://lecawiory.blog.pl/2016/08/10/zul-500-i-tzw-gospodarka-lesna/ Foto: Flickr.com/ Oneras)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do