Reklama

Ludzi wywłaszczono w 10 dni, uliczka buduje się po ponad dwóch latach

Ponad dwa lata temu mieszkańcy wyszli na ulicę i pod urząd miejski w proteście przeciw przedmiotowemu traktowaniu. Poszło o budowę niewielkiej uliczki na osiedlu Bema. Uliczki, której nikt się nie domagał, ale którą prezydent zaplanował wybudować na mocy specustawy drogowej. Mieszkańców wywłaszczono w kilkanaście dni. Tylko że budowa jeszcze nie ruszyła, bo ma ruszyć dopiero teraz.

Od początku sprawa z budową uliczki osiedlowej wyglądała dość dziwnie. Mieszkańcy domków jednorodzinnych z dnia na dzień otrzymali decyzje z urzędu miejskiego, które nie pozostawiały złudzeń. W ciągu kilku dni musieli opuścić swoje domy, ponieważ na ich posesjach miała być wybudowana uliczka. Wszyscy się zastanawiali po co w ogóle budować uliczkę w tym miejscu, w którym nikt z mieszkających w zasadzie jej nie oczekiwał. Szybko okazało się, że obok mają wyrosnąć bloki mieszkaniowe, które będą potrzebowały nie tylko drogi dojazdowej, ale także i miejsc parkingowych.

Deweloper najpierw próbował odkupić posesje właścicieli z Ostrowieckiej, Angielskiej i Łukowskiej, ale spotkał się z odmową. Wówczas błyskawicznie pojawiła się decyzja z urzędu miejskiego o wywłaszczeniu. Na dodatek do budowy uliczki osiedlowej, której nikt w tym miejscu nie oczekiwał, urzędnicy zdecydowali się zastosować specustawę drogową. Specustawę, którą zwyczajowo stosuje się do budowy dróg krajowych i autostrad, żeby mieszkańcy nie mogli blokować strategicznych inwestycji drogowych. Ale uliczka osiedlowa? Strategiczny trakt drogowy? Uliczka, o którą nikt specjalnie nie zabiegał? W Białymstoku okazała się jednak strategiczna i kluczowa, że mieszkańcom nie pozostawiono wyboru. Musieli się wynieść z własnych posesji w ciągu kilku dni. Tak było ponad dwa lata temu.

Budowa jednak nie ruszała z miejsca. Nie ruszyła ani miesiąc, ani dwa, ani pół roku po opuszczeniu przez nich posesji. Budowa nie ruszyła z miejsca także rok później i dłużej. W międzyczasie ustaliliśmy dlaczego uliczka osiedlowa jest tak ważna, że trzeba było wyrzucać ludzi z dnia na dzień. Okazało się, że deweloper zapłaci za jej budowę. Urzędnicy podkreślali, że chodzi nawet o 3 miliony złotych.

- Zgodnie z porozumieniem zawartym z Inwestorem, koszty budowy nowej miejskiej drogi ponosi Inwestor zaś te związane z wypłatą odszkodowań są po stronie miasta – wyjaśniała nam już dwa lata temu Urszula Boublej z urzędu miejskiego.

I tu następna ciekawostka. Bo na całym interesie białostoczanie wyszli jak Zabłocki na mydle, jeśli nie gorzej. Pytaliśmy kilka miesięcy temu, ile pieniędzy z budżetu miasta wydano na odszkodowania dla mieszkańców Ostrowieckiej, Angielskiej i Łukowskiej. Bo jeśli już się wyrzuca ludzi z ich domów i trzeba płacić odszkodowanie tylko po to, żeby wybudować uliczkę potrzebną właściwie deweloperowi, to wypadałoby, żeby ostateczny rachunek jakoś się bilansował. Niestety. Nie zbilansował się i już się nie zbilansuje. Mieszkańcy Białegostoku już zapłacili ponad dwa razy tyle, ile kosztuje budowa tej całej uliczki.

- Przebudowa ul. Ostrowieckiej zostanie zrealizowana przez inwestora zewnętrznego. Obecnie trwają procedury związane z uzyskaniem koniecznych pozwoleń i dokumentacji. Co do wypłat na rzecz podmiotów prywatnych, to według naszych rejestrów z decyzji odszkodowawczych wypłaciliśmy 6.261.699,60 zł, a na mocy porozumień za nakłady znajdujące się poza zakresem inwestycji, których rozbiórka była niezbędna do prawidłowej realizacji inwestycji: 1.032.895,00 zł. Łącznie wypłacono 7.294.594,60 zł – poinformowała w maju tego roku Anna Kowalska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.

Zatem już wypłacono dwa razy tyle, ile warta jest budowa uliczki. Teraz okazuje się, że wcale nie trzeba było wyrzucać mieszkańców ani tak szybko, a możliwe że i w ogóle. Prezydent Białegostoku niedawno, bo zaledwie kilka dni temu, zmienił swoją decyzję i to na swój własny wniosek. Gdyby chciał posłuchać mieszkańców wcześniej, część z nich na pewno nie musiałaby się nigdzie wyprowadzać. Inni nie musieliby w pośpiechu szukać lokali. Białostoczanie nie musieliby płacić za wywłaszczenia. Wystarczyłaby odrobina dobrej woli. Tej zdecydowanie zabrakło wcześniej, podobnie jak i wyobraźni.

Jeszcze ponad dwa lata temu ludzie przyszli pod urząd miejski w geście protestu przeciwko temu, co się dzieje. Mieli ze sobą transparenty na których były napisy: „stop arogancji urzędniczej”, „miasto dla ludzi czy dla dewelopera?”, „stop bezprawiu”. Nie godzili się i wielu nadal nie godzi się na to, aby w służbie dewelopera działały instytucje, które powinny chronić dobro społeczne, a nie interesy prywatne. Tak przynajmniej wykrzykiwali pod adresem zastępcy prezydenta – Adama Polińskiego, który wyszedł po kilku prośbach, by porozmawiać ze zgromadzonymi. Powtarzał, że urząd jest otwarty na spotkania z mieszkańcami i rozmowy w każdej sytuacji.

Niestety, nie był. Nie prowadził dialogu z mieszkańcami, którzy nie chcieli opuszczać swoich domów i nie zrezygnował z planowanego przebiegu uliczki osiedlowej ani o centymetr. Konsultowaliśmy tę sprawę z fachowcami od budownictwa, także drogowego i wszyscy twierdzili, że inwestycję można było zorganizować inaczej. I najwyraźniej mieli rację, skoro kilka dni temu prezydent sam zmienił własną decyzję w tej sprawie. Ale chyba najbardziej dziwi to, że dopiero po ponad dwóch latach od wywłaszczenia rodzin, ruszają pierwsze prace związane z realizacją tej inwestycji.

Prezydent Miasta Białegostoku zgodnie z art. 11f ust. 3 i 4 ustawy z dnia 10 kwietnia 2003 r. o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych w związku z art. 26a ust. 1 ustawy Prawo budowlane z dnia 07.07.1994 r., zawiadamia, iż na wniosek Prezydenta Miasta Białegostoku, wydał w dniu 04.08.2017 r., Nr 601/2017, znak DAR-V.6740.2.10.2017 decyzję zmieniającą ostateczną decyzję Prezydenta Miasta Białegostoku z dnia 02.06.2015., Nr 530/2015, znak: DAR-V.6740.2.2.2015 udzielającej prezydentowi Miasta Białegostoku zezwolenia na realizację inwestycji drogowej polegającej na budowie dróg gminnych: ulicy Angielskiej na odc. od gen. J. Bema do ul. 11 KD-D, ulicy 9 KD-D na odc. od ul. Angielskiej do ul. Ostrowieckiej, ulicy 11 KD-D, ulicy Ostrowieckiej, ulicy Łukowskiej na odc. od ul. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego (…)” – tak czytamy w obwieszczeniu prezydenta Miasta Białegostoku sprzed kilku dni.

W obwieszczeniu mowa jest o zakresie prac, jakie mają zostać wykonane w związku z budową uliczki osiedlowej. Jest również mowa o tym, że mieszkańcy mają czas do 24 sierpnia tego roku na zapoznanie się z nim. Mogą także składać odwołania do wojewody podlaskiego. Dziś wiadomo, że w zasadzie nie ma już komu składać tych odwołań, ponieważ prawie wszyscy mieszkańcy wyprowadzili się ponad dwa lata temu. Nikt więc nie jest zainteresowany inwestycją, która dotyczyć będzie właściwie tylko nowych mieszkańców nowych bloków, jakie zostaną w pobliżu wybudowane.

Na Ostrowieckiej została już tylko jedna kobieta, która próbuje ocalić swój dom, ogród i wspomnienia jeszcze z lat dziecięcych. Czy uda się jej wygrać walkę z tak sprawnie działającą machiną? Sprawdzimy niebawem.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    nika - niezalogowany 2017-08-16 08:54:32

    a jaki deweloper te ziemię kupił i dlaczego ten właśnie ? i ile chłopaki z um dostali w łapę ....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-08-17 21:57:24

    Kupił deweloper, który już rozpoczął wykopy pod przyszłe apartamenty Kopernika a dlaczego właśnie ten, bo jest właścicielem większości działek w rejonie ulicy Ostrowieckie i Angielskiej, a kto komu dał w łapę to nie trudno się domyślić, deweloper nie mógł zastosować specustawy drogowej to zrobił to Prezydent, a może to była forma podziękowania za przysługę dewelopera w 2014 roku? takie sprawy nigdy nie wyjdą na światło dzienne, są prowadzone w "białych rękawiczkach", nikt nikomu niczego nie udowodni to zbyt doświadczeni i wytrawni są gracze; sam fakt, że Urząd Miejski zapłacił ponad 7 milionów za odszkodowania a miasto zyska 3 miliony za budowę drogi już daje do myślenia, to jest współczesna ekonomia, rachunek zysków i strat, ale w tym całym wspaniałym interesie kto zyskał? Deweloper, który jest właścicielem większości działek w tym rejonie nie był zainteresowany rozmową ew. negocjacją z pozostałą jedną kobietą na ulicy Ostrowieckiej, której działka z domem ewidentnie przeszkadza, nie był zainteresowany kupnem jej nieruchomości za rozsądną cenę bo nie musiał tego robić, przyjacielska przysługa zrobiła więcej; a logika jest taka: miasto kupi tę działkę za minimalną cenę jaką można będzie zapłacić i za taką cenę sprzeda deweloperowi a co zrobi deweloper? deweloper zbuduje mieszkania i sprzeda je za cenę kilkakrotnie wyższą, złoty interes? Ta kobieta z ul. Ostrowieckiej walczy o godne traktowanie od ponad dwóch lat, nie zgodziła się na potraktowanie jej jak przedmiot, jeszcze mieszka w swoim domu ale wiadomo, że z takim graczem jak UM to nie wygra, ale chociaż niektórym z urzędu uświadomiła (nie wiadomo na jak długo) i trochę zmusiła do myślenia, że ludzi należy szanować i każdy ma swoją godność, ale jak się położy na jednej szali szacunek i godność a na drugiej pieniądze to co wygra i tym razem?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do