
I minęło równo dziewięć lat odkąd prezydent Białegostoku przywiózł sensacyjną wiadomość. Bo kiedy przebywał w podróży służbowej w Kanadzie i miał znaleźć inwestora, który był zainteresowany budową hotelu Ritz w Białymstoku. No i… inwestor do dziś jeszcze nie dojechał z pieniędzmi na budowę tego hotelu.
Wygląda na to, że za podróże służbowe prezydenta zapłaciliśmy jak za zboże. Można było dać mu do ręki pióro i kartkę papieru, aby zapisał tam wszystkie swoje przygody, tyle że z wycieczek palcem po mapie. Efekt dla mieszkańców byłby dokładnie taki sam, tylko podatników mniej by takie podróże kosztowały. Na dodatek nikt nie miałby złudzeń, że opowieści z dalekich krajów mają się jakkolwiek do rzeczywistości i wiadomo by było, że to albo fantazja autora, albo w ostateczności pobożne życzenie.
Ale skoro prezydent jeździł po świecie, więc co i rusz przywoził różne wieści. Osiem lat temu po powrocie z Kanady przekonywał białostoczan, że znalazł inwestora, który zbuduje w Białymstoku hotel Ritz. Tajemniczy, potencjalny inwestor, gotowy był nawet wyłożyć około 200 milionów złotych na ten cel.
- Tylko marką Ritz zainteresowany jest potencjalny inwestor. Więcej na razie nie mogę powiedzieć. Bo na to, czy inwestycja dojdzie do skutku składa się wiele czynników i trudno teraz o nich rozmawiać – mówi do dziennikarzy dziweięć lat temu Tadeusz Truskolaski, Prezydent Białegostoku.
Czynników może było za wiele, a może chodziło o coś zupełnie innego. Możliwe, że potencjalny inwestor przyjechałby do Białegostoku, ale pewnie nie miał czym i nie miał jak. Niestety – wciąż nie mamy tu lotniska, ani normalnego połączenia z Warszawą. Może dziewięc lat temu prezydent nie wiedział, że taka infrastruktura jest niezbędna, żeby jakikolwiek inwestor, nawet taki z Kanady, mógł tu dojechać i prowadzić interesy. Dlatego inwestor pewnie wciąż próbuje tu się jakoś dostać. Po ośmiu latach w tej akurat kwestii jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym byliśmy wówczas jako „skomunikowane” miasto.
Z hotelu Ritz, który miał być w Białymstoku, zostało całe nic. Oprócz odkrytych szczątków starej, przedwojennej zabudowy obiektu, nic więcej tu nie ma. Tak samo jak tych 200 milionów złotych, z którymi miał przyjechać inwestor z Kanady.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.miejscazhistoria.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ot i nowość