Jak się bawić, to tylko w Białymstoku. Z takiego założenia wyszedł najwyraźniej rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej, który zabalował w ubiegły czwartek w jednym z białostockich nocnych klubów – donosi Fakt.pl. Politycy opozycji już komentują te wydarzenia. A jak było naprawdę?
Bartłomiej Misiewicz, choć jak on sam mówi o sobie „Misiek”, zatrzymał się dzień przed oficjalnym przyjazdem ministra obrony narodowej – Antoniego Macierewicza – w hotelu Cristal – tak podaje dziennik Fakt.pl. Nasza redakcja ustaliła jednak, że był to zupełnie inny hotel, jak też i przebieg zdarzeń był nieco inny, niż został opisany na portalu internetowym. Ale faktem jest, że rzecznik MON udał się w czwartkowy wieczór do pobliskiego klubu, w którym bawili się studenci. On sam – przypomnijmy – jest studentem, bo formalnie studiuje na uczelni Ojca Rydzyka w Toruniu. Ale pewnie założyciel uczelni nie będzie zadowolony, kiedy poczyta doniesienia z mediów.
Jak donosi Fakt.pl Misiewicz miał podjechać luksusowym BMW pod lokal, w którym bawił się w towarzystwie kobiet. Choć nie tylko. Pilnował go ochroniarz. Jak ustaliliśmy, było nieco inaczej niż podaje Fakt.pl. Hotel był o wiele bardziej oddalony od klubu, dlatego trzeba było podjechać autem. Misiewiczowi towarzyszył ochroniarz oraz inny białostoczanin, z którym pozostawał do końca imprezy.
- Siedzieliśmy normalnie jak dwaj faceci przy wódce. Nie było żadnego nagabywania dziewczyn, ani szastania pieniędzmi. Nie było ku temu powodów. Porozmawialiśmy i wyszliśmy z lokalu przed północą – opisuje białostoczanin, który towarzyszył Misiewiczowi w nocnym klubie.
Całą historię opisaną przez Fakt ocenia jako formę wzbudzenia sensacji, ponieważ opisane zajścia nie miały miejsca, a przynajmniej nie wszystkie. Jak powiedział nam, nie było żadnych rozmów stricte politycznych, a tym bardziej panowie nie poruszali tematów związanych z tajemnicami służbowymi.
- To było normalne, luźne towarzyskie spotkanie, tak jak czas spędza wielu innych ludzi. Różnica jest taka, że nie ma prywatności, kiedy w takie miejsce idzie osoba publiczna – wyjaśnia białostoczanin.
Ale ostatecznie to artykuł z Faktu już komentowany jest przez lokalnych polityków. Chętnie robią to ci z opozycji. Na twitterze wypowiedział się między innymi Tadeusz Truskolaski: „To żadna reklama, no może Klubu nocnego. To smutna historia, o nadużywaniu władzy, (ochroniarz, BMW), arogancji i głupiej pysze”. Natomiast Tomasz Cimoszewicz skomentował doniesienia w następującym wpisie na serwisie społecznościowym: „Imprezowanie młodzieńca, złotego medalisty, podopiecznego szefa MON, najlepiej obrazuje zepsucie o którym często mówi Kaczyński”.
Niezależnie od tego, co podał Fakt.pl, wiadomo jedno – w Białymstoku można się dobrze bawić. A skoro, jak podał dziennik, studentki nie były zainteresowane towarzystwem „Miśka”, to chyba też dobrze świadczy o mieszkankach naszego miasta. Być może cała sprawa znajdzie finał w innym miejscu niż klub nocny, ponieważ opisane wydarzenia – zdaniem świadków – wyglądały inaczej.
(Cezarion/ Foto: pixabay.com/ bar)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pani Agnieszko, jest Pani lepsza niż ASZdziennik! http://aszdziennik.pl/119241,dramat-27-latka-media-pisza-ze-balowal-jak-burak-a-on-tylko-sprawdzal-wschodnia-flaszke-nato
Nawet nie potraficie się podpisać z imienia i nazwiska. Pewnie tekst na zamówienie jak większość w tym miejscu. Bardzo rzetelny portal. Gratulacje
A więc potencjalny 'współwinny' ekscesów jest wiarygodnym źródłem? Brak informacji w którym innym hotelu rzekomo miał się zatrzymać, brak jakichkolwiek innych świadków, i to ma być bardziej wiarygodne?
"opisuje białostoczanin, który towarzyszył Misiewiczowi w nocnym klubie" A co innego ma mówić koleżka? Wiadomo, że będzie tak opowiadał historię, żeby Miśka wybielić.
HAHAHA, po co Wam "Dzień" w nazwie? Podpisujcie się DOBRY Białystok. Jak "dobra zmiana"
Jak donosi Fakt.pl: Misiewicz miał podjechać luksusowym BMW pod lokal, (...) Pilnował go ochroniarz. Jak ustaliliśmy, było nieco inaczej niż podaje Fakt.pl. Hotel był o wiele bardziej oddalony od klubu, dlatego trzeba było podjechać autem. Misiewiczowi towarzyszył ochroniarz Co tu było inaczej? :-)
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kompan-z-baletow-pograza-misiewicza/rfx8ced
sam Misiewicz zaprzecza Waszej wersji - mianowicie , mówi,że pieszo szedł
zrozumiałe że typ jest obleśny, brzydki i rwie panny na ministra. Niezrozumiałe, że takie zero dalej jest kimś w rządzie.
I znów afera Pis Jurgiel i tata nakrzyczą, a maciar już mało nie jebnął w kalendarz z nerwów hehe