Reklama

Nielubiani na drodze – część II

Wszystkich uczestników ruchu łączy jedno – widzimy błędy innych, ale swoje uważamy za nieistotne. Kierowcy nie cierpią rowerzystów, rowerzyści psioczą wciąż na kierowców. Zamiast zacząć współpracować wciąż robimy sobie na złość.

Od pierwszego tekstu trochę pojeździłem. Nic się nie zmieniło, jedynie potwierdziły się moje wcześniejsze obserwacje, które zaraz opiszę. Nie lubimy się i nie chcemy się polubić. Wciąż przeszkadzamy sobie nawzajem, a nie zastanawiamy się nad tym, że przez to na drogach jest niebezpiecznie.

Zacznijmy od wspólnych problemów. Miejsce pierwsze: ogólna niechęć do przepisów. Uczestnicy ruchu, którymi przecież jesteśmy, mają znać i stosować się do przepisów ruchu drogowego. Dotyczy to nie tylko kierowców, którzy zdobywają swoje uprawnienia w WORD-ach, ale też rowerzystów i pieszych (przypominam, iż pieszymi są również poruszający się na hulajnogach, rolkach, deskorolkach etc.). Jeżdżąc codziennie po Białymstoku widzę, jak wszyscy uczestnicy ruchu naruszają bądź naginają przepisy - byle szybciej, byle wygodniej. Pamiętajmy jednak, że wszyscy gdzieś zmierzamy i chcemy tam być w miarę możliwości szybko. Jednak aby to osiągnąć… miejsce drugie: ogólna niechęć do współpracy. Kierowcy nie lubią rowerzystów i pieszych, piesi kierowców i rowerzystów, a rowerzyści pieszych i kierowców. Nie dość, że nie pomagamy sobie wzajemnie między tymi grupami, to i w samych grupach mamy problemy. Po raz pierwszy, po raz drugi i po raz trzeci: ogólna niechęć do zmian. Zmiana organizacji ruchu – przez miesiąc jeździmy po staremu. Nowa droga – nie umiemy z niej korzystać. Nowa lokalizacja przejścia lub przystanku – poprzednia była wygodniejsza.

Po trzech grzechach głównych czas na lincz szczegółowy – na pierwszy ogień kierowcy z punktu widzenia rowerzysty. Kierowca ma obowiązek zachowania co najmniej jednego metra bezpiecznej odległości podczas wyprzedzania rowerzysty – tak, rowerzysta ma prawo poruszać się po jezdni, a my, kierowcy nie mamy prawa go z niej spychać czy w inny sposób zagrażać jego zdrowiu lub życiu. Kierowca dojeżdżając do przejazdu dla rowerów ma obowiązek zachowania szczególnej ostrożności i ustąpienia pierwszeństwa rowerzystom – pamiętajmy, że w zderzeniu z samochodem rowerzysta nie ma szans. Kierowco, jeśli droga dla rowerów biegnie obok jezdni – przy wykonywaniu skrętu w prawo musisz być pewny, że z żadnego kierunku nie nadjeżdża rowerzysta – w przeciwnym razie dojdzie do wypadku! Rowerzysta jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu, nie można więc wyprzedać go na siłę – kierowco, zdążysz dojechać do swojego celu, lepiej być minutę później niż stworzyć zagrożenie w ruchu drogowym.

A z drugiej strony medalu… Rowerzysto – pamiętaj, że jesteś niechronionym uczestnikiem ruchu, więc w razie wypadku to Ty będziesz połamany. A jak może dojść do tego wypadku? Jest wiele opcji. Jeden z naszych głównych grzechów to przejazd przez przejście dla pieszych – pamiętajmy, że kierowca nie spodziewa się szybkiego rowerzysty a wolnego pieszego! Kolejna przyczyna wypadków – nadmierna prędkość rowerzysty i niezachowanie szczególnej ostrożności – pamiętajmy, że przepis nadający nam pierwszeństwo na przejeździe dla rowerów nie uleczy naszych ran. Rowerzysta ma prawo poruszać się po chodniku tylko w określonych przypadkach (prędkość na drodze, złe warunki pogodowe i konwój dziecka) – a nie dlatego, że ma takie widzimisię. Z drugiej strony – jeżeli istnieje droga dla rowerów, rowerzysta nie ma prawa poruszać się po jezdni – z niej korzystają wtedy tylko i wyłącznie kierowcy.

Zechciejmy poznać przepisy regulujące poruszanie się po drogach. Zacznijmy się do nich stosować i zacznijmy ze sobą współpracować – tylko w ten sposób sprawimy, że ruch na drogach stanie się bezpieczny i płynny, czyli taki, jakiego wszyscy oczekujemy.

(Przemysław Kownacki/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do