Lotnisko: budować – nie budować? Budżety: Urzędu Marszałkowskiego oraz Białegostoku wytrzymały niejedno, więc i to by jakoś zniosły. W razie potężnej nierentowności powoła się co najwyżej nowy departament w Urzędzie Miejskim, odpowiedzialny za analizę i przygotowywanie projektów oszczędnościowych. Tym sprawdzonym, urzędniczym sposobem Miasto związałoby jakoś koniec z końcem.
Zwolennicy własnego portu mają bardzo poważny argument – pragnienie, żeby tak właśnie było. Świetnie! Dobrze jest mieć marzenia. Bywają one niekiedy motorem całkiem sensownego działania. Nie przypominam sobie jednak, choć z wysiłku żyły na czole pulsują mi od kilku minut, żeby ktokolwiek przedstawił kompletny szkic budżetu przedsięwzięcia, czyli ile i kto płaci za budowę, ile i kto za utrzymanie i ile ono samo zarobi. Dopytujcie się o to u entuzjastów i porównajcie z Lublinem. Tam był silny potencjał (zakłady lotnicze w Świdniku, szkoła lotnicza w Dęblinie i ich otoczka infrastrukturalna i merytoryczna), tam były dotacje. Powstałe u naszych południowych sąsiadów przedsięwzięcie ma szansę dochodowości przy „przerobieniu” 700 tys. osób rocznie. Wstępnie szacowano, że pierwszy rok da 300 tysięcy, a od dwóch lat wychodzi, że w rzeczywistości lata 200 tys. i nie zanosi się na więcej.
Poszczególni kandydaci na prezydenta w wyborach samorządowych, chociaż wszyscy zarzekają się, że chcą lotniska, mają do niego różnorodne podejścia. Na przykład Robert Żyliński śmiało woła o jego powstanie. Nie waha się. Zdecydowanie zabiera głos w tej sprawie. Zmarszczek od przemyśleń nabawię się tylko przy – zapisanych w ulotce wyborczej i programie – komunikatach: „we współpracy z ościennymi gminami” (już widzę jak palą się do partycypacji) i „należy przystąpić do budowy lotniska obsługującego mniejsze samoloty pasażerskie i klasy biznes”. Kandydat wie, z jakim problemem mierzy siły i w zdecydowanym stanowisku zaszywa mimo wszystko niepewność i asekurację. Koncepcja „małych samolotów pasażerskich i klasy biznes” obecna jest też w programie Tadeusza Truskolaskiego. O co chodzi? Dostaniemy lotnisko, z którego korzystać będą głównie posiadacze awionetek, klienci podniebnych taksówek, ale nie uświadczymy zbiorowych, regularnych połączeń w akceptowalnej cenie, bo do tych potrzebna jest bardziej rozbudowana infrastruktura, pozwalająca przyjmować większe jednostki. Pan Żyliński zapowiada też przystosowanie do lotniczego ruchu towarowego. Przyznam się, że nie rozumiem, komu oprócz komercyjnych spedytorów ma to służyć? Czy nie jest tak, że przewozy lotnicze są droższe od drogowych i kolejowych? Jeśli tak, mają więc sens tylko wtedy, gdy potrzebna jest szybkość. Pytam więc – kto u nas w regionie swoimi potrzebami uzasadniłby utrzymanie lotniska cargo z pieniędzy publicznych?
Krzysztof Bill-Jaruzelski nie ma oporów, żeby iść na całość. Według programu jego partii na Krywlanach ma powstać lotnisko w pełnej krasie. Mam nadzieję, że wystarczy mu tylko wygrana w wyborach, że nie przywiąże się do tej myśli zanadto. Na przeciwnej pozycji, jeśli chodzi o pewność siebie, stoi Jan Dobrzyński. Niby czarodziejskie słowo pada, ale w sensie ścisłym obietnicy nie ma – „stworzymy infrastrukturalne podwaliny pod budowę lotniska”. Czyli co? Drogi, wycinki lasu, ostatecznie budynki z dociągniętą kanalizacją? Nie ma mowy o czymkolwiek co lata.
Tomasz Szeweluk chce zaś zwolnić z podatków lokalnych tego, kto zadeklaruje się, że zbuduje aeroport. Sam nie, ale da zielone światło chętnym. Przepraszam Panie Tomaszu, wie Pan ilu inwestorów dobijało się ostatnio, żeby coś w tej materii zrobić w Białymstoku? Nikt?
Prawda jest taka, że nie mamy poważnej podbudowy merytorycznej ani silnego zaplecza. No i oferta przewoźników na nasz region, taka której się spodziewam, wypada raczej ubogo i wygląda na nieopłacalną. Bo kto, przy coraz silniejszej konkurencji, zainwestuje w uruchomienie całorocznych linii do najpopularniejszych krajów: Anglii, Irlandii, Belgii, na których samoloty tylko w jedną stronę latałyby pełne, wracały zaś puste?
(Grzegorz Żochowski/ Foto: Flickr.com/ Caitlin "Caity" Tobias/ Obywatel Gie Żet)
Komentarze opinie