
Urzędnicy miejscy w Białymstoku stoją pod ścianą. Co najmniej kilkadziesiąt osób brało udział w kampaniach wyborczych obecnie rządzących prezydenta oraz zaprzyjaźnionych koleżków, stawało po ich stronie w politycznych przepychankach i usłużnie kąsało wrogów.
Jasne jest, że w razie zmiany władzy z pracy wylecą wiceprezydenci, kierownicy niektórych komórek, a także cały Departament Komunikacji Społecznej. I to z takim świstem, że przelecą Urząd Pracy i będą musieli piechotą cofnąć się do rejestracji.
To wyjaśnia, dlaczego w ordynarny sposób i kompletnie bez żadnych zahamowań miejskie pieniądze wydawane są na promocję kandydatury Tadeusza Truskolaskiego. Od jego zwycięstwa zależy życie i dobrobyt wielu prominentnych pracowników magistratu.
Na zdjęciu jest rozkładówka najnowszej gazetki miejskiej. Numer kosztował podatników ok. 35 tys. zł i poświęcony jest przede wszystkim wsparciu tylko jednego z kandydatów w zbliżających się wyborach. Przypadkowo jest on urzędującym prezydentem.
Innym powodem szalonej bezczelności jest dramatyczna sytuacja Tadeusza Truskolaskiego. Zdobył wpływ na regionalną Platformę Obywatelską, ale jego pozycja w politycznym środowisku opiera się wyłącznie na zdolności do rozdawania stanowisk. Jest to jedyna waluta. Gdyby przestał być prezydentem, nie będzie miał czym kupować pomocników i skończy się wygodne wdrapywanie po drabinie.
Nawet jeżeli ma inne plany, chciałby kandydować do innych miejsc i pożegnać Białystok, musi najpierw zdobyć prezydenturę. Bez fotela przy Słonimskiej nie da rady nic więcej osiągnąć.
(Źródło i foto: https://www.facebook.com/ObywatelGZ/ Obywatel Gie Żet)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie