Reklama

Obywatel Gie Żet: Pocztówka z Tallinna

Od dłuższego czasu pojawiają się także w Białymstoku trendy, żeby uczynić komunikację publiczną zupełnie bezpłatną. Pozostaję co do tego konceptu nastawiony sceptycznie (no dobra: wrogo), ale przecież nie wrażenia i przeczucia powinny być źródłem do podejmowania trafnych decyzji, a wiedza.

Sztandarowym przykładem miasta, które udostępniło komunikację za darmo, jest Tallinn. Dlatego dla własnego przekonania oraz przedstawienia swoim Czytelnikom garści informacji o Tallinnie zbieram materiały o tym mieście. W stosownym momencie je zredaguję i opublikuję. Mimo że nie będzie to szybko (za konieczny uznaję wgląd w dane statystyczne za 2017 rok, których jeszcze nie udostępniono, a na odpowiedź z ichniejszego magistratu czekam już blisko 2 tygodnie, więc nadzieję straciłem), już teraz podzielę się ciekawymi drobiazgami.

To co można od Estończyków ściągnąć na pewniaka nie odnosi się do transportu, ale do estetyki miejskiej. Polak, białostoczanin będzie w szoku. Codziennie oglądany syf reklamowy tak wrywa się w świadomość, że widok aglomeracji cudownie czystej od potężnych połaci barwionych acz brudnych szmat, wiszących na każdym niemal budynku jest autentycznym, zachwycającym zaskoczeniem. To co dzieje się u nas jest niewyobrażalną bzdurą, absurdem – dlaczego ludzie dobrowolnie płacą pieniądze, żeby wieszać naokoło tandetę, skoro w ogromnej większości przypadków nic ona nie daje?

Zgadzam się, że są firmy, które odnoszą biznesową korzyść w określonym przedmiocie publicznego przekazu i właściwym czasie działania, ale zdecydowana większość tabliczek, naklejonych folii, rozwieszonych brezentów trafia do tej części ludzkiej percepcji, która walczy z szumem, starając się wyeliminować go z postrzegania. Brud wielkoformatowej i powszechnie wystawianej na widok poligrafii, w środowisku życia człowieka zasadniczo przede wszystkim odbiorcę męczy.

Z kolei w branży przewozów pasażerskich Tallinn ma na koncie ciekawy eksperyment, który także warto rozważyć w kontekście naszego miasta, ale w innym zastosowaniu. W 2017 uruchomiono na kilka miesięcy linię autobusową... nie, nie do końca... linię busową, której flotę stanowiły wyłącznie pojazdy samobieżne. W kilkunastoosobowych wagonikach nie ma kierowcy. Co prawda siedział wewnątrz zawsze pilot, który uczył posługiwania się pojazdem, ale mogłoby go ostatecznie nie być. Tak będzie wyglądała przyszłość – nie mam wątpliwości, że koszt pracownika w końcu będzie wyższy niż komputera i znikną zawody: maszynisty, kierowcy autobusu, motorniczego, taksówkarza.

Autonomiczne busy są na razie ślimaczo powolne, ale mimo to sprawdzą się w społeczeństwach starzejących, czyli również w naszym. Gdyby zastosować je jako uzupełnienie sieci istniejących linii i obsługiwać nimi ulice osiedlowe, przypuszczam że trafiłyby w lukę zapotrzebowań głównie seniorów (na zakupy, do fryzjera, do kościoła) i dzieci szkolnych.

(Obywatel Gie Żet/ Foto: pixabay.com/ tallin)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Lukasz - niezalogowany 2018-01-31 11:27:22

    To jest jak najbardziej do zrealizowania gdziekolwie - Tallin zrobił to tak, że pokrył bilety wpływami z podatków. Osoba, która przeprowadziła się do Tallina i zarejestruje się tam, płaci podatki w Tallinie i nie musi płacić za bilet.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do