Debata-turniej, kolejny krok kampanii prezydenckiej, odbyła się szczęśliwie. Sala była pełna. Szkoda, że tylko połowa z obecnych tam twarzy nie pojawia się na wszędobylskich plakatach. Ale i pół auli zainteresowanych mieszkańców, to także wartościowa i godna uwagi gleba.
Polecam na takie imprezy chodzić. Nie odpowiadają one zazwyczaj na pytanie "kto?", ale dość wyraźnie wskazują "kto nie?". Potwierdziło się nie tylko moje przypuszczenie, że rozgrywka toczy się między dwoma osobami: Dobrzyńskim i Truskolaskim, ale gdyby Żyliński miał więcej czasu, kto wie? Ten ostatni na żywo robi większe i lepsze wrażenie, niż gdy czyta się jego materiały. Umie robić show i wychodzi mu to z niesłychaną swobodą. Z tego względu z jeszcze większą ostrożnością będę musiał analizować treści, jakie sprzedaje, żeby nie wpaść w pułapkę powierzchownej oceny, opartej na wrażeniach.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie Milewski. Nieznany mi dotychczas polityk, mało przebojowy, nie porwie ludzi choćby ich odurzył, ale chciałbym go posłuchać jeszcze trochę, żeby móc lepiej wyrobić o nim zdanie i - jak przypuszczam - niejednego się nauczyć.
Ze spotkania dowiedzieliśmy się, że wszyscy chcą miejsc pracy i powstrzymania ludzi przed wyjazdami za chlebem. Każdy ma na to jakiś pomysł. Nie będę już dzisiaj oceniał, bo robiłem to nieraz i będzie jeszcze ku temu niejedna okazja. Podzielę się tylko pewnym dylematem.
Po zakończeniu debaty znalazłem się przy wyjściu z sali i zaglądałem do wnętrza szukając wzrokiem znajomych. Ni stąd ni zowąd wyszedł nagle pan Truskolaski i dawaj ściskać mi dłoń. Powiem Wam, że od takiego uścisku cały świat staje na głowie. Kłamstwem okazują się pomówienia, że nie jest blisko ludzi, że ma ich w nosie. O nie! On jest jak najbardziej przywiązany do mieszkańców. Wszystkie patriotyczne nutki zaczynają grać na jego cześć. Taki wielki, do takiego maluczkiego, sam z własnej woli... Wzruszenie odbiera głos, staję się istotny, wydobyty z tłumu, nogi drżą, myślę o poświęceniu dla niego.
Tyle, że parę sekund wcześniej to samo zrobił Dobrzyński.
Komentarze opinie