Podczas ostatniej („aktualnej”) sesji Rady Miasta zauważyłem przyjemne szczególiki, jakby jaskółki zgody między radnymi różnych klubów, przyznawanie sobie racji, skoordynowane posunięcia, klepanie się po plecach. Takie drobiazgi, które mogłyby zakiełkować i dawać pyszne owoce, z rozkoszą kosztowane przez białostoczan – gdyby nie pewna chmura, która niebawem zalegnie nad cała Polską.
Przez najbliższe miesiące Andrzej Duda będzie nadal spotykał się z ludźmi i będzie autentycznym prezydentem wszystkich Polaków, zjednując sobie zwolenników Będzie tak z kilku powodów i bez względu na scenariusze jakie piszą politycy PiS. Jeżeli rolę sternika pełni z podcienia prezes Kaczyński, wówczas zaangażowanie nowego prezydenta, który dość łatwo może zostać ulubieńcem mediów, będzie stymulowane jego (prezesa) naturalnym dążeniem do wygrania wyborów parlamentarnych. Ci, których zjedna Duda, a może to robić od teraz, mając zapewniony czas antenowy i nie bacząc na formalny brak kampanii wyborczej, przetransferowani zostaną do elektoratu partii zwycięzcy niedzielnych wyborów. Jeżeli jednak Duda pokusi się o separację, samodzielność lub nawet rywalizację o władzę wewnątrzpartyjną, to najłatwiejszą drogą do rządzenia i przewodnictwa jest też przyczynienie się do wygranej PiS i utworzenie większości w sejmie i senacie. Prezydent elekt zacznie więc żniwa.
Liderzy PO głupi przecież nie są i umieją analizować, zwłaszcza przy tak silnej motywacji jak ochrona własnej skóry. Po walnym zebraniu pokutnym i roztrząsaniu jaką strategię przyjąć, żeby przełamać bessę, nie będą mieli wyboru i postawią na działania gwałtowne, bo czas na systematyczną pracę minął. Nurt pierwszy – głoszenie powrotu do obywatelskości. Prawdę powiedziawszy wolałbym powiedzieć „zdążania”, a nie „powrotu”, bo choć w szeregach partii z pomarańczowym logo wielu ludzi znalazło swoje miejsce i poczuło się włączonymi w tkankę Państwa, uważam ją za strukturę elitalną, zamkniętą dla nie swoich. Nurt drugi – podkładanie Dudzie świń. Bardzo prostymi sposobami. Wystarczy przedłożyć i przegłosować w sejmie niewygodne dla Dudy, a znajdujące akceptację społeczną, ustawy, żeby musiał się migać i zależnie od zajmowanego stanowiska albo tracić swój twardy elektorat, albo liberalny... lub wykazać mądrością, jak Jezus zapytany, czy należy płacić podatek Cezarowi. Nurt trzeci – wykorzystanie obu powyższych mechanizmów, ale na szczeblu lokalnym. Bo tu tkwi ten prawdziwy wyborca i do niego trzeba dotrzeć. Więc niech Duda zawłaszcza telewizor krajowy, a w wojewódzkich, miejskich, gminnych czy osiedlowych mediach każdego sortu i rodzaju, powinni znaleźć się zwolennicy PO.
Do ostatniego zadania potrzebne są struktury lokalne, które decyzją władz zostaną postawione w stan podwyższonej aktywności. Prezydent drążył będzie zatem z góry, a PO zajmie się fedrowaniem od dołu.
Członkowie PiS głupi jednak nie są. Zauważą przecież wzmożoną ruchliwość konkurentów. No i co się stanie? Znów poznamy repertuar chwytów i pyskówek: od najpodlejszych do najdurniejszych, od wyśmiewania do puszczania sobie krwi. Kampania myślę, że zacznie się znacznie przed czasem, jeszcze bezczelniej niż ostatnio woalowana rozmaitymi szachrajstwami.
Pominąłem rolę Kukiza. Nie podejmuję się wyrokować zbyt pewnie nad przyszłością z nim związaną. Uważam, że najpierw będzie tracił poparcie, bo prezydent elekt jest ładny, dynamiczny, daje nadzieje na zmiany i wiadomo, że już jest u władzy, ale jak zacznie się przedwyborczy dym, piosenkarz znów pewnie zyska tych, którzy ze wstrętem obserwują scenę polityczną i panujące na niej zwyczaje. Będzie o czym pisać.
(Grzegorz Żochowski/ Obywatel Gie Żet/ Foto: BI-Foto)
Komentarze opinie