Reklama

Obywatel Gie Żet: Za bycie amerykanofilami musimy płacić

Imperium opłaca się być. Imperium jest w stanie czerpać realne korzyści za słowne obietnice. Niejedne państwo udostępni swój budżet, jeśli jakieś imperium złoży zapewnienie protektoratu. Poddani dają szczere złoto za słowo honoru. Imperium płaci papierkami. Ponosi koszt farby drukarskiej, w zamian od wasali dostaje rudy, ropę i soję. W końcu imperium osiąga swoje cele, najlepiej kosztem państw zależnych. Takich jak Polska.

Imperia zdobywają świat nie tylko orężem i finansami, ale i kulturą. Bardzo opłacalne jest bycie liderem nauki, sztuki, filozofii. Zaczynając od banalnej sprawy: Amerykanie i Anglicy nie muszą uczyć się polskiego. Jadą gdziekolwiek i rozmawiają po swojemu. Ułatwia to robienie międzynarodowych interesów.

Wpływ kultury jest jednak dużo silniejszy. Spójrzmy na siebie w lustrze. Podczas komunizmu zostaliśmy narodem amerykanofilów. Zachód jawił się jako raj. Bo i wolność, i zarobki, i nieustanna pogoda na wszystko. Podniecało nas wszystko, co amerykańskie. W naszej świadomości był to kraj honorowych policjantów, szlachetnych kowbojów i zwyciężającej sprawiedliwości. Amerykańskie wytwórnie filmowe uczyły nas (i nadal uczą), że Stany Zjednoczone są narodem bohaterów, bezwzględnie przestrzeganych praw, równości społecznej. Hollywood mamy odciśnięte w mózgownicy.

Z szybszym biciem serca wydalibyśmy każde pieniądze, żeby mieć „resoraka”. Kupowaliśmy gumy do żucia z disnejowskimi historyjkami. Z uśmiechem na twarzy płaciliśmy, żeby być bardziej amerykańscy. To między innymi dzięki wpływowi kultury żywimy odruchową sympatię do narodu zza oceanu. Kiedy mamy wybierać, powiedzmy: Francja czy USA, emocje kierują nas w stronę Amerykanów.

Tak proste sprawy jak sentyment, fascynacja, czy tożsamość kulturowa są potężnymi narzędziami uprawiania globalnej polityki. Im bardziej zapraszamy na nasz teren Halloween, mikołaja, Walentynki, a także im mocniej uważamy, że jak coś jest słabe, to „ssie”, i im więcej używamy angielskich słów, tym bardziej gotowi jesteśmy sądzić, że my i amerykanie to dwa bratanki, bo przecież jesteśmy tak do siebie podobni… Chętniej też głosujemy na innych amerykanofilów.

Wiedzą o tym Chińczycy. Nie jest przypadkiem, że postarali się, żeby na Politechnice Białostockiej, jak i na innych polskich uczelniach, powstały klasy konfucjańskie. Każdy nauczony chińskiego Polak staje się z kolei dumnym nosicielem chińskości.

Białostocki Młodzieżowy Dom Kultury organizuje tymczasem konkurs „My English Song”. Za nasze pieniądze, w polskiej instytucji publicznej dowartościowujemy się poprzez promocję obcej kultury. Mamusie zapewne zbesztają mnie, że czepiam się, bo chodzi o wykształcenie. Wam chodzi o wykształcenie, czyli przepustkę do światowej śmietanki. Za to następcy Trumpa będą mieli dzięki temu łatwiej o poparcie w tej części globu.

Powiem tylko tyle, że przeszukałem cały świat w poszukiwaniu jakiegokolwiek konkursu na polską piosenkę. Nie z naszego kraju, nie organizowanego przez Polonię, nie w ramach konkursu międzynarodowego. Stricte polskie piosenki.

(Źródło: https://strzalka.press/2021/03/16/felieton-za-bycie-amerykanofilami-musimy-placic/ Obywatel Gie Żet/ Foto: Facebook Młodzieżowego Domu Kultury w Białymstoku)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Tradycyjny Białystok - niezalogowany 2021-04-07 07:20:38

    Cóż, to smutne ale prawdziwe. Trafny artykuł i sugestia w jakim kierunku powinniśmy działać jako Polska. Niestety nie mam złudzeń i wiem że "szfaby" nam nie pozwolą. Będą szczuć przeciwko nam całą Europę czytaj: parlament europejski żeby tylko wybić nam z głowy własne poglądy, tradycję czy odszkodowania za II WŚ.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do