Straszliwy ten upał. Ale moim zdaniem i upału nie trzeba, żeby politycy chodzili otumanieni. Ba! - niektórzy nawet kampanii nie potrzebują. Choćby prezydent pewnego miasta w północno-wschodniej Polsce.
Spece od PR-u są lepsi i gorsi. W prezydenckiej kampanii różnicę między lepszymi i gorszymi widać było gołym okiem. Przekuć bodaj 70 - procentowe zaufanie społeczne w przegraną w obu turach - do tego trzeba wszak mistrza. Aż się człowiek zastanawiał, czy nie doszło do sabotażu. Nic jednak na to nie wskazuje. Tymczasem poprawy na tym odcinku nie widać. Inna rzecz, że konkurencja równa do dołu.
Chwilę temu mieliśmy debilną konferencję Beaty Szydło na ruinach jakiegoś tam zakładu w Nowej Soli. Dodawszy do tego nieraz w przeszłości wypowiadane przez PiSiory (w tym samego naczelnika) głupstwa o Polsce w ruinie (nie dajcie się przekonać, że to wymysł PO - to akurat sprawdzalne), wyraźnie chciano znów postraszyć. Wybatożyć swój fanatyczny, a przy tym nie za bystry i łatwy do manipulacji elektorat, żeby na laurach nie osiadł, bo przecież zaraz będzie tak źle, że ludzie będą się zabijać na ulicach. Tymczasem, począwszy od genialnego (nawet jeśli na zlecenie) performance"u Mateusza Damięckiego, mamy do czynienia z paradą dowcipnych memów, gdzie widzimy kwitnący kraj z odpowiednio dramatycznymi, katastroficznymi podpisami. Bardzo mnie to cieszy. Nie dlatego, że jestem zwolennikiem PO, bo wiadomo, że nie jestem. Nie dlatego, że uważam, że Polska i jej obecna kondycja jest idealna. Cieszy mnie to, że prymitywne kłamstwo i głupota powiązana z cwaniactwem PiSu zostały ukarane.
Nie tylko PR-owcom Szydło upał nie służy. Nie służy również PR-owcom Dudy, który dzień po zaprzysiężeniu postanowił rozmodlić się tak, że boję się o stan jego rzepek w kolanach. Miał niby Polskę podnieść z kolan, a tymczasem nie robi nic, tylko klęczy. Strach się bać co będzie, kiedy okaże się na przykład, że jakaś wizyta zagraniczna koliduje ze świętem matki boskiej zielnej, albo śnieżnej. Co wybierze Duda? Pełnienie obowiązków, czy kolankowanie? Nieudolnie również wypada wycofywanie się w kretyńskich obietnic wyborczych. Ale jakoś trzeba. A do następnych wyborów może elektorat zapomni i znów będzie można mu rzucić - już nie kiełbasę - ale wręcz salceson wyborczy.
Po 2 stronie barykady nie lepiej. PO utyskuje, że odwraca się od niej młodzież. Bo to prawda. Młodzież nie pamięta wybryków Kaczyńskiego, czy Kamińskiego (jakże czekam, aż się wyrok uprawomocni). Nie pamięta, co się działo. Więc ciepłą wodę ma w du*ie. Może i słusznie, bo ciepła woda, to przecież dowód na ośmioletnie lenistwo i kompletny brak ambicji. Tym niemniej PO utyskuje. Utyskuje, a jednocześnie pani premier w wywiadzie dla TVP, przy okazji kwestii dopalaczy, deklaruje, że nie ma mowy o liberalizacji ustawy antynarkotykowej. Czyli de facto kompletnie odcina się od młodszego elektoratu, przybija piątkę dealerom dopalaczy i mafii - bo to oni na braku legalnych miękkich narkotyków korzystają. PR-owo strzał w stopę ewidentny. No, chyba że to nie PR, a sama pani premier. Wtedy za podobny tok myślenia należy pewnie winić, że podróżowała po Polsce w ten upał bez kapelusza, czy czapki.
O Kukizie nie ma sensu mówić, szczególnie że nie mam wykształcenia psychiatrycznego, ani nie jestem terapeutą uzależnień. PSL, o którym opinię mam, że to organizacja bliska gangsterki też. Warto może tylko o lewicy, która w końcu - niby - się dogadała, niby wysunęła na pierwszy plan obiecującą Barbarę Nowacką, niby zaczęła się w końcu ustawiać w opozycji do prawicy (o co trudno, szczególnie przy takich ekonomicznych komuszkach, jak PiS). Ale była to cisza przed burzą, bo oczywiście nasi lewicowcy znów musieli zdążyć się pożreć. I - wieszczę - czeka nas tu tylko eskalacja.
Przez cały ostatni miesiąc polska scena polityczna pokazywała więc, że PR-u nie umie, nie rozumie i że lepiej niż do reprezentowania nieomal 40-milionowego kraju nadaje się do prowadzenia osiedlowego klubu "Tęcza", choć i to nie na pewno. Ale nie trzeba iść w politykę ogólnokrajową, żeby widzieć, jak politycy nie radzą sobie z PR-em. Wystarczy prezydent Truskolaski.
Dziś na przykład runęła wiadomość, że mimo szczerych chęci magistratu, policja nie podjęła postępowania wobec zdymisjonowanego Sebastiana Wichra, ponieważ nie popełnił czynu zabronionego przez prawo (przeczytacie o tym TUTAJ). Tymczasem o przywróceniu go do pracy mowy nie ma. W tym samym czasie zastępca prezydenta, Rafał Rudnicki, któremu w majciochach grzebie CBA, pozostaje prezydenckim pomagierem, a przez cały okres trwania afery (jeśli kimś zajmuje się CBA, to niezależnie od efektów działań, można chyba nazwać to "aferą"), nie było mowy o czymś tak oczywistym, jak tymczasowe zawieszenie go w pełnieniu obowiązków. Bo po co? PR nieważny. Niech całe miasto huczy o dziwnych powiązaniach, niech ludzie złośliwie śmieją się, że panowie lubią się wzajemnie cmokać po pompkach, niech kolejne rzeczniczki tłumaczą sytuację w sposób, który chluby wydolności ich mózgów nie przynosi. Teraz już nic nieważne, bo w planach przecież ucieczka, nie? I tak co tydzień wychodzi jakiś smrodek. Wiatraki przy Słonimskiej trzeba chyba wymieniać kilka razy w miesiącu. I zamawiać speców od katastrof chemiczno-biologicznych. Bo przecież nie szłoby w tych smrodkach wysiedzieć. A przynajmniej PR z pewnością dawno już w fetorze zdechł.
W upale wóda mocniej wali. A i bez wódy przywalić coś może. Niby i ryby mogą być śnięte. Ale ryby nie mają głosu. Dlatego mają od polityków znacznie lepszy PR.
Komentarze opinie