Za trzy dni wybory. Ale ja ogłaszam ciszę wyborczą już teraz. Rzygać mi się chce już od mord (o mordach było tydzień temu), które poza tym, że podobnie fotografowane, jeszcze jedną cechę mają wspólną: tępotę. Dziś będzie o czymś ciekawym, czyli o muzyce.
Kto zna mnie choć trochę lepiej, niż z cotygodniowych felietonów dla DDB, albo jest na tyle intelektualnie śmigły, by umieć pytać Guglewicza, ten wie że tak naprawdę dziennikarz śledczy, czy publicysta ze mnie taki, jak z Truskolaskiego mąż stanu, a z Rudnickiego inteligent. Zdarzało mi się - a owszem - pracować w dużej gazecie o zasięgu ogólnokrajowym, ale i tam zajmowałem się rzeczami istotnymi, czyli kulturą. Z naciskiem na muzykę. To o wiele lepsza robota niż uganianie się za kolejnymi "rzekomymi" (słówko dodane dla własnego prawnego bezpieczeństwa) finansowymi przekrętami Prezydenta Białegostoku, fałszywymi profilami facebookowymi powstałymi w "ponoć" (patrz poprzedni nawias) wielokrotnej osobowości Radnego Rudnickiego zwanego Chrystusem Rad Miejskich oraz Pinokiem. Bo muzyka może być dobra, albo zła, ale nigdy nie będzie śmierdzieć tak, jak bagno, w które wdeptuje się mając cokolwiek do czynienia z wymienionymi gentlemanami.
Mam ostatnio przyjemność i zaszczyt pracować w pewnym drukowanym muzycznym periodyku. Chodzi o kwartalnik Noise Magazine, którego drugi numer ukaże się bardzo niedługo. Pozwalam sobie na reklamę dlatego, że raz: periodyk ów bardzo daleki jest tematycznie tym łamom. Dwa: nie jest to przedsięwzięcie czysto komercyjne - oscyluje na granicy opłacalności, a jego Redaktor Naczelny, Łukasz Dunaj, którego możecie znać jako autora bardzo dobrych "Konkwistadorów Diabła", czyli biografii Behemotha, jest zwyczajnie pasjonatem muzyki i chce dzielić się tą pasją, jak i szeroką wiedzą oraz tworzyć nową jakość na polskim rynku pisania o muzyce. Chwała mu za to.
Nie po to o Noise Magazine jednak mówię, by lizać dupsko przełożonemu (choć oczywiście i po to), ale by zwrócić Waszą uwagę na pewien problem. Ogólnopolski. Jasne, że prasa przenosi się do sieci. Jasne, że media tradycyjne kompletnie nie nadążają za instancją natychmiastowej aktualizacji, jaką cieszy się prasa internetowa. Ważne to, jeśli chodzi o niusy. Ale czy ważne jeśli chodzi o komentarze? O rzeczy, które nie są aż taką bieżączką? O kulturę? Sztukę? Nie. Tymczasem na naszym rynku prasowym, poza mocnym sektorem wnętrzarsko-budowlanym, modowo-urodowym, czy sportowym, periodyki poświęcone pasjom, a w szczególności już kulturze praktycznie nie istnieją.
Popatrzmy sobie na Czechy. Kilkakrotnie mniej ludności, terytorialnie też raczej parszywe. Ale na czeskim łonie istnieje kilkanaście radzących sobie całkiem dobrze pism muzycznych. Muzycznych. Czyli szufladka jeszcze węższa, niż "pismo kulturalne". A u nas? "Machina", która miała po reanimacji poruszać się tak po terenie muzyki ambitnej, jak i pop zdechła ponowną śmiercią, co praktycznie zupełnie nie zostało odnotowane w innych mediach. "Przekrój", którego tradycje, to najlepsze możliwe tradycje, jakie może mieć pismo, jakiekolwiek pismo, nie wychodzi już od dłuższego czasu. Kryzys "Przekroju" zaczął się dokładnie wtedy, gdy wyraźnym stało się, że jest w nim dużo więcej kultury, niż u konkurencji. Potem była już tylko równia pochyła ze szczytem absurdu w postaci Marcina Prokopa, człowieka kulturalnie raczej wykluczonego i kulturą raczej kompletnie niezainteresowanego, na stanowisku naczelnego pisma. Inne media, a owszem, pohuczały, bardziej ze względu na historię i tradycje przekrojowe jednak, niż na fakt, że oto na polskim rynku prasowym kulturze obetnie się jeszcze więcej miejsca.
Wracając do Noise"a... Pismo poświęcone jest w dużej mierze cięższym odmianom muzycznym. Kładzie jednak nacisk na artystów kreatywnych, twórczych, nietuzinkowych, interesujących, którzy nigdy nie zapukają do mainstreamowych drzwi. Nie, żebym z tą sceną nie miał zupełnie styczności, ale od końca podstawówki bardziej słyszałem o metalu, niż słuchałem metalu. Przy okazji Noise"a odkryłem, że przez te piętnaście lat na łonie takiego grania wiele się zmieniło i że dziś jest to zdecydowanie jedna z ciekawszych i bardziej rozwojowych scen. Co więcej, pomijając casus Behemotha, mamy w kraju bardzo ciekawą i silną scenę ekstremalną. Sprawdźcie sobie takie formacje, jak Furia, Mgła, Genius Ultor, Odraza, Morowe. Wszystko to bardzo dobre granie, tak już wysubtelnione, że nieraz mimo ciężaru ocierające się o rzeczy kompletnie z innej beczki, jak choćby Odraza, która na swojej płycie "Esperalem tkane" inkorporuje jakąś niemożliwą tekstową poetycką krakowszczyznę.
Poza Noisem, pracuję też dla dwóch z bardzo nielicznej grupy dobrych portali muzycznych. Narecenzowałem się ostatnimi czasy za pół życia, w tym polskich produkcji. Całe zatrzęsienie w nich dobra, co jest kumulacją trendów z kilku ostatnich lat. Macie absolutnie fantastyczny powrót z niebytu Kasi Stankiewicz, która na bardzo udanej, mądrej elektropopowej płycie doścignęła, jeśli nie prześcignęła koleżanki zza naszej zachodniej i północnej granicy. Macie doskonałą country"ówkę Johna Portera. Bardzo uzdolnioną Julię Marcell, z kolejną dobrą płytą. Gabę Kulkę, która chyba nigdy nie zawiedzie, czy debiutującego z zespołem Dawida Podsiadło. Gdyby album z takim materiałem, jaki nagrał z Curly Heads wyszedł dziesięć lat temu w UK, czy USA, chłopaki pewnie byliby dziś tam, gdzie The Killers... Całe zatrzęsienie naprawdę dobrych produkcji. Więc nie tylko metal, ale i pop, rock, alternatywa...
I tak się zastanawiam... Dlaczego skoro jest tak dobrze, jest tak źle? Czemu pisma muzyczne i kulturalne można policzyć na palcach jednej ręki? Czemu te, które trwają, trwają zwykle dlatego, że mają dofinansowanie z pozakomercyjnych źródeł? Dlaczego nie kupujecie tych gazet? Dlaczego Was to nie interesuje? Dlaczego oglądacie hucpy w stylu "Superstarcia", czy "Twoja twarz brzmi znajomo"? Dlaczego ekscytuje Was morda Prezydenta Miasta, kolejny przekręt jakiegoś chciwego idioty, a nie coś naprawdę istotnego, jak ubrane w dźwięki emocje młodego (lub nie) myślącego człowieka? On Wam wszak więcej powie, niż lektura wszystkich możliwych gazet, katowanie się 24/7 telewizjami informacyjnymi, czy oglądanie wielokrotnych podbródków polskiej publicystyki.
Na wybory idźcie. Bądźcie świadomymi obywatelami. Ale niech ponure mordy, którymi tak zasrano nasze skądinąd ładne, prowincjonalne miasto nie zdominują Waszego życia. Niech banda prymitywów nie będzie dla Was przykładem. Idźcie do sklepu. Kupcie choć jedną płytę. Coś ambitnego raz w życiu. Zmierzcie się z tym, poświęćcie trochę czasu. Albo ukradnijcie, spiratujcie jakieś płyty. Na dziesięć spiratowanych może z jedną kupicie. Szarpnijcie się na jeden trochę ambitniejszy film w kinie i nie żryjcie w trakcie popcornu. Pójdźcie do jakiejś galerii - tam często macie wstęp wolny. Kupcie jakąś książkę - rynek jest duży, na pewno znajdziecie coś korespondującego ze swoimi zainteresowaniami. Bierzcie kulturę. Bo warto. Bo jest. Bo jeśli nie będziecie jej brali, to zatraci część swojego sensu. A może zupełnie już zacznie zanikać. Wy pomóżcie jej. Ona pomoże Wam. Otworzy oczy, rozszerzy horyzonty. A pod koniec miesiąca kupcie drugi numer Noise Magazine. Niech Łukasz, dobry człowiek skądinąd, nie musi dokładać do tego, że chce się z Wami dzielić tym co jest jego pasją, a zarazem jest ważne.
Komentarze opinie