W Niemczech naziści przemaszerowali w szczytnym celu. Jakim? Na rzecz organizacji wspierających wyciąganie ludzi z nazizmu. Nie wierzycie? A to prawda.
Niemieckie miasteczko Wunsiedel znane jest głównie z tego, że urodził się tam Rudolf Hoess, czyli dokładnie ten cwaniak, co poleciał szybowcem do Anglii, negocjować z tamtejszą (niemiecką - nazwisko Coburg-Gotha) rodziną królewską i politykami pokój, a przynajmniej ciepłe schronienie przed Stalinem. Dureń niemożliwy. Tym niemniej, co roku, z racji że do 2011 w Wunsiedel znajdował się grób Hoessa, przyjeżdżały do miasteczka łyse przygłupy i maszerowały sobie, siejąc postrach wśród mieszkańców. Ci musieli zamykać sklepy, chować się w domu i ogólnie znosić wiele niezasłużonych nieprzyjemności. Z różnych przyczyn marszu nie można było zdelegalizować.
W końcu znalazł się jednak sposób, żeby sobie z idiotami poradzić.
Lokalni przedsiębiorcy nawiązali współpracę z Exit Deutschland, która pomaga osobnikom chcącym wycofać się z neonazistowskiego ruchu, urządzić się w normalnym życiu. Bo nazizm, nacjonalizm, faszyzm... są trochę jak sieroctwo, jak dziedzictwo PGR-u, jak pochodzenie z rodziny z problemem alkoholowym. Ich ofiary wymagają pomocy, jak dzieciaki z domu dziecka. Współpraca w Wunsiedel polegała na tym, że lokalni przedsiębiorcy za każdy metr, jaki neonaziści przemaszerowali, dawali konkretną kwotę na statutowe cele Exit Deutschland. O wszystkim informowały plakaty i billboardy rozwieszone na trasie marszu. Łysi mogli więc przeczytać, że za każdy nazistowski krok, antynazistowska organizacja dostanie hajs. Plakaty były w kolorze różowym. Licznik wybił 10 tysięcy Euro.
Piękna inicjatywa, choć oszukać nazistę, czy narodowca to wyczyn mniej więcej tak trudny, jak pobić pięciolatka - wszak mamy do czynienia z ludźmi intelektualnie wykluczonymi. Dlaczego więc o owej inicjatywie piszę? A dlatego, że niedawno mieliśmy Święto Niepodległości. Co działo się w Warszawie - wszyscy wiemy. Tego samego dnia oglądałem "Ewolucję Planety Małp" i przyznam że zlała mi się ona z wiadomościami ze stolicy w jedno. Drugi powód jest taki, że kiedy z Facebooka dowiadywałem się o przebiegu wypadków w Wunsiedel, na skrzynkę mailową (redakcyjną) dostałem maila od Adama Andruszkiewicza. Mail traktował o konfie po-wyborczej białostockich narodowców. Szybko połączyłem jedno z drugim.
Narodowcom szczerze współczuję. Jak zawsze w przypadku takich środowisk, stoją za nimi niewyczerpane pokłady frustracji. To ludzie w większości słabo wykształceni, mało utalentowani. Tacy, którym ciężko przebijać się w realiach panującego u nas kapitalizmu, woleliby więc, by państwo się nimi zaopiekowało (narodowy-socjalizm, to wszak socjalizm, nie?). W realiach politycznych też nie radzą sobie najlepiej, bo jak mają sobie radzić? Bez wiedzy z politologii, ekonomii, prawa i tak dalej, ciężko zaproponować konkretne programowe zmiany. Chłopaki łapią się więc rzeczy, które nikogo innego nie interesują, jak żołnierze wyklęci (duża część żołnierzy wyklętych zapewne nie chciałaby - gdyby żyła - nawet splunąć w ich stronę), prześladowanie mniejszości, protesty przeciwko Unii Europejskiej, za której pieniądze żyją, a w zaciszu domowym, ze łzami w oczach, śpiewając "Rotę" (napisaną przez Marię Konopnicką, prywatnie lesbijkę) na zmianę z "White Power" Screwdrivera i ostrząc maczetę, cicho łkają. Apogeum głupota lokalnych środowisk narodowych osiągnęła, kiedy blokując przez wiele dni fragment ulicy Mickiewicza (tak, tego Żyda Adama Mojżesza Ickiewicza!) protestowali przeciwko stworzeniu tak arcy-polskiemu, jak dzik. Bo narodowcy orła lubią, a dzika już nie.
O ile blokowanie ulicy nie jest tak nieznośne, jak marsze w Wunsiedel, z pewnością jest upierdliwe. Stanowi też wyraźny krzyk. Krzyk z celem podobnym, jak nieudana próba samobójcza: "Zauważcie nas! Pomóżcie nam! Nie zostawiajcie nas samych! Nie wiemy, co zrobić ze swoim życiem!" i tak dalej. Czas w końcu przestać więc ich marginalizować (a najlepszym dowodem marginalizacji wynik wyborczy środowisk narodowych) i za pieniądze (unijne, a jakże) zorganizować jakiś obejmujący całe województwo, albo cały kraj program przywracania narodowców na łono społeczeństwa.
Wyobrażam sobie, że program taki obejmowałby kilka rzeczy. Terapię zachowań agresywnych. To na pewno. Szkolenia zawodowe - te najprostsze - które podniosłyby ich kwalifikacje na rynku pracy. Doświadczenie uczy, że na skrajnej prawicy zawsze jest też najwięcej osób nieheteronormatywnych, których bytność tam jest efektem wyparcia swojej orientacji. Należałoby więc zorganizować zajęcia z psychologiem, które pozwoliłyby homoseksualnym narodowcom pogodzić się z ich preferencjami, a tym samym ze sobą. Dodatkowo wypadałoby organizować lekcje historii najnowszej, które pomogłyby im otrząsnąć się z myślenia historycznego rodem z XIX wieku, gdzie nie funkcjonują takie pojęcia, jak "społeczeństwo", czy "obywatel", a pokutują rzeczy w stylu "naród", albo "rasa". Można by zatrudniać ich - na początek - do co prostszych prac, odciążając tym samym finansujące ich - zdrowych przecież młodzianów - matki i redukując liczbę drobnych kradzieży i wymuszeń. Należałoby też zatrudnić jakichś faszjonistów, czy szafiarki, które uświadomiłyby im, że poza flekiem i glanami, istnieje cały przestwór ciuchów, które ich społecznie nie wykluczają. Na to wszystko, wzorem Wunsiedel, mogliby się złożyć lokalni businessmani. Póki co jednak problemu narodowców nie zauważają, nawet jeśli w drodze do pracy mijają grupę zagubionej młodzieży walczącej z dzikiem. Smutne.
A że przykład płynie z góry i wspomniany już autor maila do redakcji, Adam Andruszkiewicz jest w tych środowiskach jakimś przywódcą - powiedzmy - starszakiem w domu dziecka, może należałoby zacząć od niego. Wedle mojej wiedzy przyjazną dłoń wyciągnął do p. Andruszkiewicza Teatr TrzyRzecze, oferując mu darmowy wstęp na spektakle i rozmowę. P. Andruszkiewicz - o ile mi wiadomo - wstydził się jednak skorzystać. Co nie dziwi - Teatr TrzyRzecze zapomniał, że pomagać należy tak, by nie cierpiała duma beneficjenta pomocy, bo osobom wykluczonym nierzadko została tylko ona. Sugeruję więc, by ofertę ponowić, a zmienić sposób jej sygnalizacji na mniej oficjalny. Taki, który sprawiłby, że p. Adam nie wstydziłby się wyciągniętej doń dłoni schwycić. Ktoś winien go też zabrać na kawę do GramOffOnu, czy na piwko do Pub Fiction. Może nawet ja mógłbym (na kawę, nie na piwo - jestem abstynentem). Wysłuchać go. Dać mu wyrzucić z siebie te rzeczy, które najbardziej go dręczą. Dać mu w końcu - nie rybę - ale wędkę, po której mógłby wdrapać się z powrotem na łono społeczeństwa, dając tym samym przykład swoim kolegom.
Niedługo święta. Jest Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, Caritas, WOŚP, Szlachetna Paczka. Pamiętamy w tym okresie o schroniskach dla zwierząt. Oczami marzeń widzę, że coś się w naszym społeczeństwie zmienia i w blasku bombek, otoczeni zapachem dwunastu potraw, dzieląc się podarunkami, pamiętamy też o braciach mniejszych - narodowcach. I nie zostawiajmy ich własnemu losowi, pozwalając, by w te świąteczne dni, pośród śniegu i mrozu podlaskich puszcz, walczyli ze swoim wrogiem - dzikiem.
pan Woliński stara się o pracę w GW. Ja bym pana przyjął! Genialnie wpasowany tekst w stream. Brak rozróżnień narodowiec/kibol/skin head/faszysta..., ocena marszu Niepodległości w Warszawie na podstawie zamieszania z policją i bandą chuliganów. I do tego jeszcze opowiadanie, że mamy kapitalizm:)))
odpowiedz
Zgłoś wpis
Narodowiec - niezalogowany
2014-11-21 16:20:31
Kim ty człowieku jesteś? O narodowcach z Polski wiesz mało, a właściwie nic.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
pan Woliński stara się o pracę w GW. Ja bym pana przyjął! Genialnie wpasowany tekst w stream. Brak rozróżnień narodowiec/kibol/skin head/faszysta..., ocena marszu Niepodległości w Warszawie na podstawie zamieszania z policją i bandą chuliganów. I do tego jeszcze opowiadanie, że mamy kapitalizm:)))
Kim ty człowieku jesteś? O narodowcach z Polski wiesz mało, a właściwie nic.