Reklama

Ostatni przetarg na odbiór śmieci jest tajny przez poufny. Przynajmniej dla Astwy

Już trzecią karę nałożył sąd na prezydenta Białegostoku za nieudostępnienie informacji publicznej firmie Astwa. Spółka zwracała się o istotne z jej punktu widzenia informacje dotyczące przetargu, który przegrała w pierwszej połowie tego roku. Pełnomocnik Astwy oraz jej prezes mówią nawet o szykanach wobec nich ze strony prezydenta i podległych mu urzędników.

Ostatnio przeprawę przez niekompetencję urzędniczą ma firma Astwa. Od długiego czasu stara się uzyskać dostęp do informacji publicznych. Trudności są od samego początku. Urzędnicy nie chcą ich udostępniać i dopiero sąd musi orzeczeniem zmuszać ich do wykonania obowiązku prawnego. Nic dziwnego, że zarówno pełnomocnik firmy, jak też i prezes Astwy czują się wręcz szykanowani w tej sytuacji.

„(…) w związku z zapadłym w dniu wczorajszym wyrokiem WSA w Białymstoku i podaniem ustnych powodów rozstrzygnięcia zwraca uwagę Panu Prezydentowi, że nasze odczucia co do szykanowania reprezentowanej przez nas firmy nie są już odczuciem subiektywnym. WSA stwierdzając bezczynność organu w udostępnianiu informacji firmie ASTWA, która miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa i wymierzając UM w Białymstoku kolejną już trzecią grzywnę (w wysokości 1000 zł) zwrócił uwagę, iż działanie Prezydenta Miasta Białegostoku ma charakter zamierzonych działań w celu pozbawienia wskazanej formy dostępu do informacji publicznych” – pisze pełnomocnik Astwy do Prezydenta Tadeusza Truskolaskiego.

Sprawa jest poważna, ponieważ dotyczy przetargu na bardzo duże sumy pieniędzy. W pierwszej połowie roku rozstrzygnięty został przetarg na odbiór odpadów komunalnych, w którym wygrały dwie firmy świadczące obecnie swoje usługi. Astwa, która od wielu lat realizowała to zadanie, tym razem odeszła z kwitkiem. Ale nie wiadomo jeszcze czym się wszystko zakończy, ponieważ trwają postępowania prokuratorskie oraz śledztwa. Złożonych zostało kilka zawiadomień odnośnie rozstrzygnięto przetargu. Wątpliwości było i nadal jest sporo. Między innymi Astwa nie może się doprosić od urzędników informacji w postaci dokumentów, na podstawie których urzędnicy uznali ważność rozstrzygniętego przetargu.

Ma to ścisły związek z podejrzeniem szefostwa Astwy, że przed podpisaniem umowy z firmami, które przetarg wygrały, nikt z urzędników nie sprawdził czy owe firmy posiadają bazę magazynową i transportową. Są to akurat niezbędne elementy wymagane obecnie przepisami prawa. Na dodatek te bazy muszą się znajdować w określonej odległości od gminy, w której świadczone są usługi odbioru odpadów komunalnych. Tam również mają stacjonować nocą pojazdy odbierające odpady. Astwa od samego początku wskazywała, że do takiego zaniedbania mogło dość, bo przeprowadziła własne dochodzenie, z którego wynikało, że dwie firmy odbierające obecnie odpady, nie miały wymaganych prawem baz. Przynajmniej nie były one zabezpieczone odpowiednio i na noc nie zjeżdżały tam pojazdy.

„(…) ponownie żądamy udostępnienia informacji w postaci:

- dokumentów, na podstawie których Pełnomocnik Zamawiającego uznał spełnienie przez Wykonawców warunków do podpisania umowy i doprowadził do zawarcia umowy z Wykonawcami wyłonionymi w przetargu;

- danych personalnych osób wchodzących w skład Komisji powołanej do wykonania pkt 1) pełnomocnictwa z dnia 7 grudnia 2015 r. udzielonego PUHP „Lech” Sp. z o.o. przez Prezydenta Miasta Białegostoku tj. do „doprowadzenia do zawarcia umowy z Wykonawcą wyłonionym w drodze postępowania” – pisał jeszcze w październiku tego roku pełnomocni Astwy do spółki Lech, która odpowiedzialna jest za gospodarkę śmieciową w Białymstoku.

Astwa także chciałaby wiedzieć w jakim celu w ogłoszeniu przetargowym zapisano, że firmy odbierające odpady komunalne muszą posiadać fabrycznie nowe pojemniki. Przecież kupno nowych pojemników zawyża koszt usługi, bo wiąże się z koniecznością ich zakupu. A właśnie taki wymóg postawiono w ogłoszeniu wszystkim podmiotom, które ubiegały się realizację usług odbioru odpadów komunalnych. Ale nowe pojemniki, to jeszcze nie wszystko.

- Czy państwo radni mają pojęcie i świadomość, że w przetargu zapisano, że na nowych pojemnikach musi być logo spółki „Lech”? Ja się pytam w jakim celu. Jak to logo ma wpływać na odbiór odpadów? To świadczy tylko o tym, że chciano nas od początku wyeliminować z tego przetargu – mówił pod koniec listopada na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej Rady Miasta szef Astwy – Stanisław Łuniewski.

I trudno się dziwić temu wzburzeniu, ponieważ Astwa posiadała wiele pojemników z własnym logo. Zakup fabrycznie nowych pojemników to z punktu widzenia tej firmy niepotrzebny koszt, skoro można z powodzeniem wykorzystywać pojemniki, które spełniają swoją rolę. Do tego, nawet gdyby zakupiono nowe i namalowano na nich logo spółki „Lech”, to kolejnym kosztem dla firmy byłaby utylizacja starych pojemników. Zwracał na to uwagę w piśmie do prezydenta Białegostoku pełnomocnik Astwy, który pilotuje sprawy w prokuraturze i przed organami śledczymi.

ASTWA posiadając dużą liczbę pojemników używanych, nie może podjąć decyzji o zakupie nowych, gdyż będzie działała na swoją szkodę” – pisał pełnomocnik Astwy do Tadeusza Truskolaskiego.

Inna sprawa, że nigdzie, w żadnych przepisach ustawy, ani w rozporządzeniu nie ma wymogu posiadania nowych pojemników. Dlaczego w Białymstoku urzędnicy zażyczyli sobie inaczej – tego między chce od urzędników dowiedzieć się Astwa i dlatego prosi o wyjaśnienia. Jak dotąd nie padły żadne i wciąż jest kłopot z uzyskaniem jakichkolwiek wyjaśnień lub dokumentów. Nawet obecny na posiedzeniu Komisji Rewizyjnej zastępca prezydenta nie był w stanie odpowiedzieć praktycznie na żadne pytanie od Astwy w związku z odmowami udostępniania informacji, czy odnośnie innych kwestii związanych z zakończonym przetargiem na odbiór śmieci.

Niebawem radni Rady Miasta będą musieli podjąć decyzję o rozpatrzeniu skargi złożonej przez Astwę na działalność prezydenta Białegostoku. A właściwie na brak tych działań i utrudnianie dostępu do informacji publicznej, co jak wskazał Wojewódzki Sąd Administracyjny, było rażącym naruszeniem prawa. Komisja Rewizyjna już uznała skargę Astwy za zasadną. Tymczasem trzeba jeszcze czekać na postępowanie, które toczy się przed organami ścigania w sprawie zakończonego wiosną przetargu.

Może to i dobrze, że radni ostatnio zdecydowali się na obniżenie wynagrodzenia Prezydentowi Białegostoku. Jeśli to podatnicy mają płacić kary finansowe za rażące naruszenie prawa lub kary za nieudostępnianie informacji publicznej, to prezydent powinien odczuć takie kary na własnej kieszeni. Jeśli nie jest w stanie właściwie nadzorować podległych sobie urzędników, aby postępowali zgodnie z prawem, to wydaje się, że albo pora zmienić urzędników, albo zacząć płacić z własnej kieszeni za niekompetencje. Przypadków, kiedy urząd miejski w Białymstoku nie udzielał informacji publicznej różnym podmiotom lub osobom, jakie się o nie zwracały, jest dość sporo. Część kończyła się karami finansowymi, które płacone były z kasy miasta.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2016-12-09 12:01:00

    Wiadomo ze robią wszystko aby zniszczyć Astwę

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2016-12-09 16:14:04

    Informacja na zamówienie Astwy?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do