
Andrzej Fiedoruk jest autorem książek kucharskich. I to książek nie byle jakich! Książek propagujących bowiem naszą kuchnię kresową, kuchnię regionalną. Piewca śledzika! Cześć mu i chałwa!
A skoro o chałwie mowa, to Pan Andrzej właśnie pałaszuje chałwę z marchwi!
- Przepis dostałem przed laty od prezesa PSS Społem – opowiadał Pan Andrzej – W czasach gdy nie było prawdziwej chałwy, taka chałwa z marchwi była zapewne namiastką tej prawdziwej. Ale czasy się zmieniły, chałwa prawdziwa dostępna jest w każdym sklepie. Tymczasem podczas festiwalu kuchni w Krakowie, kiedy poczęstowałem gości chałwą z marchwi, wszyscy jakby poszaleli i dalejże prosić o przepis! Tak to właśnie z potrawami często bywa? Oto w wielkim stylu wracają potrawy z pokrzywy czy lebiody. Tymczasem były to potrawy najuboższych warstw społecznych. Potrawy spożywane na przednówku, gdy już naprawdę niczego nie było do garnka włożyć! Teraz serwowane są w najelegantszych restauracjach za bajońskie sumy. Ale podobnie było przecież z kawiorem. Ryby zabierano na pańskie dwory, a kawior zostawiano biedakom. Podobnie było też ze ślimakami i żabimi udkami.
Tak to właśnie opowiadał Pan Andrzej na promocji swej najnowszej książki. Wydanej dzięki stypendium przyznanemu przez Marszałka Podlaskiego Mieczysława Kazimierza Baszko. Kłaniamy się w pas Panie Marszałku. Wielka to sprawa wspierać literatów!
Czy chcecie poznać Państwo przepis na chałwę z marchwi?
„500 g marchwi, 50 g rodzynek, 8 ziaren kardamonu, 200 g cukru, 70 ml mleka, 25 g łuskanych orzechów pistacjowych, 25 g łuskanych migdałów, 30 g wiórków kokosowych, 2 łyżki masła”.
Tu przerwę na moment, bo jako że chałwę próbowałem, więc sugerowałbym nieco więcej rodzynek i wszelkich bakalii.
I przepraszam na moment, ale muszę pójść do kuchni! Nie potrafię pisać o jedzeniu, nie mając czegoś do przegryzienia!
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Migdały,pistacje,wiórki kokosowe za komuny?
Treść komentarza...