
Pan Krzysztof. Człowiek, którego podziwiam. Najpierw pojechał rowerem do Białegostoku. Tego na Syberii. Z Białegostoku do Białegostoku jechał 3 miesiące i 12 dni. Dziennikarzom wyznał potem, że najbardziej brakowało mu... muzyki. Bo zapomniał odtwarzacza.
Potem wybrał się rowerem po Jakucji. Zimą. Gdy temperatury spadają do minus 50. W takich warunkach w 76 dni pokonał 3700 kilometrów. Napisał o tym książkę. Potem znów się wybrał na Jakucję, aby tym razem przejść ją na nartach. Poznał tam psa, który towarzyszył mu w wielodniowej wędrówce. Zaprzyjaźnili się. Chciał Go zabrać nawet do Polski. Ale wymagało to tyle czasu i rozmaitych dokumentów, że pies pozostał na Syberii. Na pożegnanie Pan Krzysztof kupił mu trochę mięsa.
Lubię opowieści Pana Krzysztofa. O tym, że rower poznał dość późno. Miał wówczas już kilkanaście lat. I to wtedy już uznał, że nudno jeździć wciąż tymi samymi ulicami. Pojechał więc w góry Gorgany, które należą do najdzikszych w Europie. Lubię opowieści Pana Krzysztofa o podróżach bez grosza przy duszy. I o noclegach w trzaskającym mrozie.
Pana Krzysztofa spotkałem w Bibliotece przy Skłodowskiej. Siedział nad komputerem.
- Planuje Pan kolejną wyprawę rowerową? – zapytałem.
- Nie – uśmiechnął się Pan Krzysztof. – Jutro lecę do Laponii. Chcę trochę powędrować na nartach.
- Na długo Pan się wybiera? – pytam.
- Nie, tylko na miesiąc – śmieje się Pan Krzysztof. – Do biblioteki wpadłem, bo w domu nie działa mi internet. Tu mogę skorzystać z darmowego wi-fi.
Szerokiej drogi, Panie Krzysztofie! Czekamy na relacje!
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie