
Pan Stanisław. Od 40 lat pracuje w Centrum Handlowym na Dojlidach.
- Budynek powstał w 1979 roku – mówię. – Pan od kiedy tu pracuje?
- Od 18 stycznia 1978 roku – odpowiada Pan Stanisław.
- Jak Pan mógł tu pracować, jak budynku jeszcze nie było? – wołam.
- Przy mnie ten budynek powstawał – odpowiada Pan Stanisław. – Ja pracowałem tu z tyłu na węglówce. Tam się węgiel sprzedawało. I się mówiło – jadę na węglówkę. Teraz ta nazwa kojarzy się białostoczanom ze skateparkiem.
- I jak już zbudowano, to Pan przeszedł do środka – powiadam. – To chyba pierwsze centrum handlowe w naszym mieście?
- No tak – mówi z dumą Pan Stanisław. – Nawet złoty medal ten budynek dostał w jakimś konkursie architektonicznym. Ja zaś zostałem starszym sprzedawcą. To były złote lata dla handlu. Takich sklepów jak ten z branży instalacyjno – sanitarnej były w Białymstoku trzy. Nasz na Dojlidach, na Czystej i na Młynowej. Wszyscy tu przychodzili. Nawet prezydentów miasta obsługiwałem.
- Za oknem przebudowa ulicy, kilkanaście drewnianych domów już zniknęło – powiadam. – Słyszałem, że i Wasz budynek mają rozebrać.
- Co Pan opowiada! – oburza się Pan Stanisław. – Sklep likwidują tylko, budynek zostaje! Podobno biurowce mają tu być!
- Panie Stanisławie – uspokajam. – Niech Pan opowie, co się ciekawego wydarzyło przez te 40 lat Pana pracy. Coś Pan szczególnie zapamiętał?
- Same przyjemne rzeczy – uśmiecha się pan Stanisław. – Mieliśmy dużą renomę u klientów i chyba udało nam się ją zachować do dziś. Ludzie do nas przychodzą nie tylko po jakąś brakującą część, ale też po poradę. Co zrobić, gdy cieknie z kolanka, albo jak piec dymi. I przez te 40 lat i przez spotkania z hydraulikami i innymi specjalistami, ja już potrafię klientom sam coś podpowiedzieć. Choć w ich domu nie byłem i awarii nie widziałem.
Do sklepu wszedł mężczyzna z plastikową częścią spłuczki.
- Taką Pan ma? – zapytał.
- Oczywiście – odparł Pan Stanisław i sięgnął na półkę za sobą. – Tymi śrubkami Pan wysokość ustawi. I niech Pan też tą dolną uszczelkę wymieni, bo to jedna całość jest!
Klient wychodzi.
- Lubię tę pracę – mówi Pan Stanisław. – Spotkania i rozmowy z ludźmi. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym przez osiem godzin siedzieć przy biurku i wpatrywać się w rzędy cyfr.
- A co Pan będzie robił jak sklep zamkną? – pytam.
- Nie wiem – odpowiada Pan Stanisław. – Choć to już za miesiąc. 1 stycznia. Ale dopóki stoję za ladą, to niczego nie będę planował. Dopiero jak odejdę, to się będę zastanawiał. Na razie nie mogę w to uwierzyć. Że nie będzie sklepu i nie będę mógł tu sprzedawać. Nie mogę uwierzyć.
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie