
Pani Iwona. Mieszka w miejscowości Słoja. Gmina Szudziałowo. Jest sołtysem. Czyli sołtyską.
- Poprzedni sołtys zrezygnował, chętnych nie było, to wybrano mnie - śmieje się Pani Iwona.
Kobiet sołtysek jest coraz więcej. W samym powiecie sokólskim aż 81. Ale nie o sołtysach dziś chciałem.
Do Pani Iwony zaszedłem, gdyż słyszałem że robi sery.
- Czy Pan wie, że tylko ja mam we wsi zwierzęta mleczne? – uśmiecha się Pani Iwona.
- Dużo mleka dają Pani kozy? – pytam.
- Niewiele – odpowiada Pani Iwona. – Najwięcej Mela. Około 2 litrów dziennie. Śnieżka ta biała jest najstarsza. Ta brązowa to Milka, a tamta to Hesia. Milka i Hesia karmią jeszcze koźlęta, tak, że dziennie nawet litra z nich nie mam.
- Ale sprzeda mi Pani ser? – pytam.
- Niestety nie mogę – odpowiada Pani Iwona. - Wszystkie mam już pozamawiane. Ale mogę dać Panu spróbować. I jogurt dziś zrobiłam. Tęż mogę odstąpić słoiczek.
Idziemy zatem do domu Pani Iwony. Dostaję dwa kawałki wędzonego sera. Jeden krowi, drugi kozi.
- Ale on wcale nie pachnie kozą! - mówię rozczarowany.
- Bo kozy nie śmierdzą – śmieje się Pani Iwona. – To cap śmierdzi. Tu ma Pan jogurt. Ale słoik do zwrotu!
- Jakże do zwrotu? – pytam.
- Nie chcę produkować w plastiku – mówi Pani Iwona. – Moi klienci więc dostają słoiki. Ale jak chcą dostać następny, muszą oddać poprzedni. I tak za dużo tych śmieci prawda?
Na podwórko wchodzi kot.
- Też przyszłaś na mleczko? – pyta Pani Iwona.
(Wojciech Koronkiewicz)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie