W Białymstoku od 1 kwietnia miało rozpocząć działanie Centrum Integracji Cudzoziemców. W Suwałkach i Łomży rozpoczęcie pracy CIC nie jest tak oczywiste: samorządowcy z tych miast wyrazili swój sprzeciw wobec ich otwarcia. I choć są zastraszani możliwością odebrania funduszy Unijnych przez Urząd Marszałkowski to zdania nie zmieniają. Zwłaszcza, że zaktywizowali się mieszkańcy. Nic dziwnego, skoro wiadomości napływające z miejsc, gdzie w podlaskim działają już ośrodki dla cudzoziemców są alarmujące. Tak jest w Czerwonym Borze, Wygodzie, Zbrzeźnicy - wsiach z powiatów łomżyńskiego i zambrowskiego.
Dotąd bardzo spokojnie życie mieszkańców tych miejscowości niestety skończyło się. Coraz częściej na terenie ich wsi pojawiają się cudzoziemcy, którzy nie tylko krążą wokół ich domostw, ale także obserwują ludzi i gospodarstwa. Nie tylko do naszej redakcji docierają informacje o tym, że na podwórkach pojawiają się młodzi mężczyźni w liczbie nawet kilkunastu osób, którzy ciągną za klamki aut i domów i czasami do nich wchodzą. Jak się dowiedzieliśmy niektórzy z nich wchodzą do środka domostw i poczynają sobie w nich w jak u siebie.
- Zdarzało się, że w kilku wchodzili do kuchni i siadali przy stole - jak do siebie. Nie rozumieją języka polskiego i dopiero kiedy mąż zaalarmowany przez mnie przyszedł z podwórka wynosili się coś tam pokrzykując agresywnie - opowiadała nam jedna z mieszkanek Czerwonego Boru.
A wszystko to za sprawą osób, którzy pojawili się w ośrodku dla cudzoziemców w Czerwonym Borze. To właśnie pensjonariusze tego ośrodka chodzą po wsiach, a co bardziej odważni próbują wchodzić do mieszkań i otwierać samochody. Zaalarmowany informacjami od mieszkańców Sebastian Mrówka, radny powiatu zambrowskiego skierował do Jacka Brzozowskiego, wojewody podlaskiego pytanie w sprawie imigrantów. Zapytał w piśmie czy
„czy wszyscy zostali dokładnie sprawdzeni? Co zrobili decydenci w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa okolicznym mieszkańcom?”
- W ostatnim czasie możemy zauważyć grupy migrantów spacerujące po okolicznych wsiach, co budzi niepokój wśród mieszkańców Czerwonego Boru, Bacz Mokrych i Zbrzeźnicy. Co więcej, ośrodek znajduje się w bliskiej odległości od jednostki wojskowej, co rodzi pytania o bezpieczeństwo mieszkańców i całego kraju. Z nieoficjalnych informacji wynika, że do Czerwonego Boru przywieziono około 70 migrantów. Czy wszyscy zostali dokładnie sprawdzeni? Kto wydał tak absurdalną decyzję? Co zrobili decydenci w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa okolicznym mieszkańcom? To kwestia, którą warto wyjaśnić u źródeł ponieważ nikt nie chce udzielać informacji - to fragment interpelacji radnego Mrówki.
Radny Sebastian Mrówka poinformował też naszą redakcję, że cudzoziemców widziano jak na schodach jednostki wojskowej fotografowali co się w niej dzieje i sprzęt wojskowy widoczny zza ogrodzenia co mocno zaniepokoiło i mieszkańców i samorządowca. Zwłaszcza w sytuacji, gdy tuż za granicą Polski jest wojna, a z Białorusią i Rosją na granicy ciągle jest stan wojny hybrydowej.
Kiedy nasza redakcyjna ekipa odwiedziła Czerwony Bór widziała grupy młodych ludzi krążących nie tylko po terenie ośrodka oraz również po okolicach, ale nie zaczepiali oni nikogo. Kiedy jednak nawiązaliśmy rozmowę z mieszkającymi tam uchodźcami z Czeczeni, których całe rodziny mieszkają w ośrodku informowali, że co kilka dni dowożeni są nowi cudzoziemcy, którzy po kilku dniach pobytu uciekają z tego miejsca. Bo ośrodek nie jest placówką zamknięta, ale... otwartą. Można z niej zatem swobodnie wchodzić i wychodzić bez żadnego nadzoru i kontroli. To wszystko bardzo niepokoi mieszkańców okolicznych miejscowości.
- Oni tu są grzeczni, ale szybko uciekają. Zostają dzień, dwa trzy i uciekają. Chcą do Niemiec i tam jadą. Nie wiem czy dojeżdżają, ale wiem, że uciekają właśnie w kierunku Niemiec. Potem przywożeni są kolejni. To wszystko są młodzi mężczyźni. Nie mają rodzin, nie mają żon, ani dzieci. Chodzą tu, nic nie robią całymi dniami, siedzą z telefonami – mówił naszej redakcji jeden ze stałych mieszkańców ośrodka w Czerwonym Borze.
Wojewoda wcześniej już odpowiadał na interpelację posłów PiS, że w Czerwonym Borze mężczyźni krążący po okolicznych wioskach to osoby pochodzące z kontynentu afrykańskiego i azjatyckiego, którzy nielegalnie przekroczyli granice Polski. Czekają oni na decyzje w sprawie złożonych wniosków o azyl.
Wszystko to wskazuje, że w Czerwonym Borze dowożeni są ludzie, którzy są nielegalnymi imigrantami ale nie są zupełnie zainteresowani pomocą władz Polski ani pozostaniem na terenie naszego kraju. Ich celem jest podróż do Europy Zachodniej - najlepiej do Niemiec. Niestety, nie wiadomo czy te osoby to te, które zostały dowiezione przez Straż Graniczną z granicy polsko-białoruskiej czy też ludzie przerzucani przez służby niemieckie przez granicę zachodnią. Nie da się jednak ukryć, że co kilkanaście dni pojawiają się kolejne grupy przywożone przez mundurowych. Mieszkańcy okolicznych wsi czują się jednak zagrożeni, a lokalne władze nie zostały uprzedzone o możliwym niebezpieczeństwie.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że do ośrodka w Czerwonym Borze przywieziono około 70 migrantów.
Przemysław Sarosiek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie