Reklama

Ponad 30 tysięcy euro zapłacimy za zabawy dla urzędników

Każdego miesiąca, każdego roku płacimy za utrzymanie obiektów sportowych i rekreacyjnych w Białymstoku. Każdego miesiąca i każdego roku płacimy też za zatrudnione na tych obiektach osoby. Ale to nie wszystko. Podatnicy z Białegostoku jeszcze dorzucą się do zabaw dla urzędników, którzy będą korzystać z różnych obiektów sportowych i rekreacyjnych i niekoniecznie należących do zasobów Miasta Białystok.

Jeszcze do 7 czerwca tego roku można składać do Urzędu Miejskiego w Białymstoku oferty do przetargu, który został opublikowany na stronach internetowych w Biuletynie Informacji Publicznej. Chodzi dokładnie o „świadczenie usług, polegających na zapewnieniu nielimitowanego dostępu do obiektów i zajęć sportowo-rekreacyjnych dla pracowników Urzędu Miejskiego w Białymstoku”. Na takie usługi prezydent Białegostoku przewidział ponad 30 tysięcy euro. Więc przypominamy, że te pieniądze będą przecież pochodziły z naszych podatków.

W specyfikacji zamówienia czytamy co prawda, że z kasy miasta urząd miejski dopłaci połowę należnych opłat. Druga połowa zapewne będzie płacona przez samych urzędników, którzy będą mogli korzystać w sposób nieograniczony z usług i zajęć sportowo-rekreacyjnych. Niby wszystko w porządku, bo przecież fundusze socjalne, które posiada wiele firm, takie dopłaty swoim pracownikom zapewnia. Różnica jest jednak zasadnicza. Urząd Miejski nie jest firmą zarabiającą pieniądze. Na utrzymanie Urzędu Miejskiego oraz jednostek mu podległych płacimy każdego roku. Trudno zrozumieć, dlaczego podatnicy mieliby jeszcze dopłacać do zajęć i zabaw urzędników, na których pensje i tak odprowadzają podatki.

Uczestnikami programu będą pracownicy Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Na podstawie zebranych deklaracji zgłoszeniowych w pierwszym miesiącu korzystania z programu chęć uczestnictwa wyraziło 102 pracowników, przy czym maksymalna liczba zgłoszonych pracowników wyniesie 200 osób miesięcznie” – czytamy w ogłoszeniu.

Ponad 30 tysięcy euro mamy zapłacić za zajęcia i zabawy około 200 urzędników, a być może mniejszą ich liczbę. Bo jeszcze nie wiadomo, ilu pracowników Urzędu Miejskiego skorzysta z takich atrakcji za połowę ceny. Natomiast zapewnienia atrakcji urząd żąda niemało. Urzędnikowi nie wystarczy to, co mają w swojej ofercie obiekty miejskie, za których utrzymanie i zatrudnione tam osoby płacimy ciężkie pieniądze. Basen, bieżnia do biegania, plaża miejska czy lodowisko – co to, to nie.

Wykonawca w ramach wykonania umowy winien świadczyć usługi sportowo-rekreacyjne, w szczególności: basen, zajęcia fitness, aqua aerobic, joga, siłownia, sauna, sztuki walki, taniec, grota solna, indoor cycling, ścianka wspinaczkowa” – jest napisane w zamówieniu.

Ale do tego Urząd Miejski zastrzega sobie korzystanie z usług, które dopiero mogą się pojawić. I też w czasie nielimitowanym, każdorazowo, kiedy urzędnik będzie miał tylko czas i ochotę skorzystać z oferty różnych obiektów. I nie tylko w Białymstoku, ale w sąsiednich gminach i w różnych częściach Polski. Urzędnik wszak jest na służbie publicznej, a utrzymanie służby – jak widać kosztuje niemało, żeby ta służba była wykonana właściwie. Rekreacja, sport, wypoczynek – podatnik za wszystko zapłaci. I za utrzymanie miejskich obiektów również. Podobnie jak za zajęcia na tych obiektach – bez zniżek i bez żadnych nielimitowanych pakietów. W końcu obiekty miejskie nie są dla służby publicznej, tylko dla pracodawców owej służby.

Można zrozumieć to, że w Urzędzie Miejskim jest coś takiego, co się nazywa Funduszem Socjalnym, na który to Fundusz urzędnicy wpłacają co miesiąc określone kwoty. Ale trudniej zrozumieć, dlaczego z tego Funduszu pieniądze nie miałyby pójść w całości na dopłatę do zajęć terapeutycznych z psychologiem – na przykład w wypadku wypalenia zawodowego, albo nagłej sytuacji rodzinnej, gdzie niezbędna okazuje się szybka pożyczka z Funduszu Socjalnego. Nawet można zrozumieć dopłaty do wypoczynku letniego. Trudniej zrozumieć dopłaty z kieszeni podatników za zabawy na obiektach rekreacyjnych.

Co mają powiedzieć drobni przedsiębiorcy, albo osoby zatrudnione w niewielkich kilkuosobowych firmach, w których zwyczajnie nie ma żadnych funduszy socjalnych? Taki pracownik czy przedsiębiorca ze swoich podatków płaci przecież na utrzymanie wszystkich miejskich obiektów sportowo-rekreacyjnych i jeszcze wnosi pełną opłatę za korzystanie z tych obiektów. Może wykupić karnet, żeby było taniej, ale nadal jest to pełna opłata za wejścia i możliwość korzystania z oferowanych zajęć.

Wykonawca zobowiązuje się do świadczenia usług sportowo-rekreacyjnych przez okres 12 miesięcy, nie wcześniej niż od 01 lipca 2017 r.” – czytamy w BIP.

Praca urzędnika często nie jest łatwa. Ale nikt nie powiedział, że praca w innych miejscach jest mniej stresująca, czy nieważna. Każdemu należy się odpoczynek i rekreacja, bo każdy z nas chciałby żyć długo i zdrowo. Tylko w tym przypadku bardzo trudno jest zrozumieć, dlaczego podatnicy mają dopłacać z podatków dla konkretnej grupy pracowników, która i tak jest w całości na utrzymaniu tych samych podatników. Z pewnością nikt nie miałby nic przeciwko temu, jeśli zakład pracy dopłacałby swoim pracownikom do takich atrakcji, gdyby firma wyrabia zyski, którymi mogłaby się dzielić z osobami w tej firmie zatrudnionymi. Nam trudno się zgodzić z pomysłem dopłacania do zajęć i atrakcji dla osób, które nie wypracowują żadnych zysków.

Być może w przeliczeniu na pojedynczego urzędnika dopłaty nie wyglądają na wielkie. Jako, że przetarg nie jest jeszcze rozstrzygnięty, nie wiadomo też, ile ostatecznie trzeba będzie za te usługi zapłacić z kieszeni białostoczan. Jednak sama kwota zamówienia opiewająca powyżej 30 tysięcy euro robi wrażenie. Stąd pojawiają się także pytania – czy naprawdę urzędnicy muszą otrzymywać takie dopłaty? Czy nie wystarczą im obiekty miejskie? Czy nie mogą płacić za korzystanie z obiektów miejskich, jak pozostali mieszkańcy Białegostoku? Dlaczego podatnik musi płacić i na obiekty, na ich utrzymanie, na zatrudnienie pracujących w nich osób i w końcu również zatrudnienie urzędników i ich potrzeby sportowo-rekreacyjne?

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-06-03 10:24:54

    Pani Redaktor, a to przypadkiem nie jest wydatek z funduszu socjalnego, który jak by nie było w urzędzie musi funkcjonować? Środki z funduszu muszą być wydane na cele socjalne dla pracowników (jaki by nie był, to urzędnik też jest pracownikiem), mogą to być m. in. wydatki tego typu co wyżej opisane. Kasa i tak musi być wydana na pracowników. Rozumiem, że trzeba patrzeć na ręce, ale trochę samemu też można pomyśleć zanim się napisze populistyczny artykuł.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-06-03 10:33:51

    Pretensje do urzędu, że realizuje obowiązujące przepisy. To nie wymysł ich, tylko budżetówka musi mieć z automatu fundusz socjalny, nawet jeżeli jest to przedsiębiorstwo miejskie, które zatrudnia mniejszą ilość osób niż minimalna dla firm, która decyduje o konieczności tworzenia tegoż funduszu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2017-06-04 07:18:14

    ...a baseny które podlegają pod miasto, to zakłady budżetowe czyli takie które przynoszą dochód.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2017-06-04 16:00:17

    Po co pisać takie bzdury jak się nie ma baldego pojęcia o tym co się pisze. Ta strona to tuba PIS-u.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do