Reklama

Proces miasto kontra Enea o resztówki. Zeznawali świadkowie

W środę rozpoczęło się przesłuchiwanie świadków w procesie między gminą Białystok a Eneą Wytwarzanie o wykup tzw. resztówki. Spór dotyczy 126 tysięcy udziałów w spółce, które pozostały jeszcze własnością miasta. Prezydent Tadeusz Truskolaski uważa, że Enea zgodnie z umową musi je wykupić, a ich wartość wycenia na około 29,5 milionów złotych. Spółka roszczenia nie uznaje.


Udziały to pozostałość po transakcji z 2014 roku, kiedy prezydent Truskolaski postanowił sprzedać MPEC. Kupiła go właśnie Enea Wytwarzanie przejmując 85 procent akcji i płacąc za nie 260 milionów złotych. Część akcji pozostała własnością miasta: mieli je objąć pracownicy. Ostatecznie 4,2 tysiące udziałów nie zostało przejętych przez nich, a 122 tysiące udziałów nie mogło zostać objęte, bo było to niezgodne z przepisami. Miasto uważa, że zgodnie z umową udziały te ma wykupić Enea. 

Spór dotyczy przede wszystkim ilości akcji czyli tzw. "resztówki", którą firma zobowiązała się wykupić z miasta. Zdaniem Enei umowa nakazuje jej wykupienie wyłącznie 4,2 tysięcy udziałów, których nie chcieli przejąć pracownicy. Los pozostałych - zdaniem nowego właściciela MPEC-u - nie jest objęty obowiązkiem sprzedaży. Miasto jest innego zdania: prezydent twierdzi, że firma ma obowiązek wykupić wszystkie pozostałe akcje. 

W środę przed Sądem Okręgowym przesłuchany został pierwszy światek strony pozwanej czyli firmy Enea. Był to kierownik projektu zakupu udziałów MPEC Białystok. Stwierdził, że spółce Enea Wytwarzanie  zależało na transakcji, bo chciała połączyć firmę z białostocką elektrociepłownię i jeszcze poprawić swoją pozycję rynkową. Świadek opowiedział o całej transakcji wskazując, że Enea uznawała za "resztówkę" tylko takie udziały, których nie obejmowali pracownicy. Mówił, że dopiero na etapie negocjacji ustnych umowy okazało się, że w puli 15 proc. jest nie tylko część udziałów dla załogi, ale i rezerwa w dyspozycji gminy, a także że w definicji gminy, to wszystko stanowi resztówkę.

Dodał, że "miał wrażenie", iż ostatecznie każda ze stron rozumie zapis o resztówce inaczej, a w razie sporu - rozstrzygać będzie sąd. Mówił też, że gmina "nie grała fair" z inwestorem i stroną społeczną (przedstawicielami załogi MPEC), bo "nie ujawniła do ostatniej chwili swoich zamiarów", tzn. tego, iż z puli 15 proc. udziałów nie wszystkie trafią do podziału między pracowników.

Z kolei członek władz Enei w 2014 roku wskazał, że  "w odpowiednich warunkach cenowych" Enea była zainteresowana zakupem wszystkich udziałów MPEC, choć już nabycie 85 proc. dawało jej satysfakcjonującą kontrolę nad tą spółką. Wskazał też, że biznesplan transakcji obejmował tylko 85 procent uziałow i przeznaczenie pieniędzy na pakiet prywatyzacyjny dla załogi połączony z wykupem udziałów od tych pracowników, którzy je objęli. Enea była gotowa odkupić też "niewielki udział" bezpośrednio od miasta z puli skierowanej do pracowników, której oni nie objęli, jako właśnie tzw. resztówkę oraz, że spółka była przekonana, iż cały pakiet 15 proc. został przeznaczony przez miasto na zaspokojenie praw pracowników. 

Kolejni świadkowie mają zostać przesłuchani jeszcze w maju. 

(PS/ Foto: MPEC)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do