Reklama

Przewodnik kulinarny miejski: Panteon



Nie znasz dnia, ani godziny. Nasz lotny – ale głodny – BI-Foto Reporter – niczym Charles Duchemin, w którego postać wcielił się Louis de Funès znienacka odwiedza białostockie lokale i testuje zawartość menu. W komedii „Skrzydełko czy nóżka” wszyscy restauratorzy Francji drżeli na wieść o wizycie Charlesa Duchemina. Czy tak samo będzie w Białymstoku z naszym miłośnikiem kulinarnych doznań? Przekonamy się. Kilka dni temu był w Panteonie i tak oto relacjonuje wizytę.

Panteon, w starożytności jako świątynia wszystkich bóstw – już samo to daje nadzieję że trafiliśmy do miejsca, w którym nie dane będzie nam się zawieść. Czy mieliśmy rację w porywie fantazji?? Czy po przepychankach z kuchnią bardzo nieregionalną, kuchnia grecka ugości stosownie nasze wybredne podniebienia? Czytaj poniżej…

Czystym przypadkiem trafiliśmy do Panteonu. Restauracja grecka, mieszcząca się przy ul. Mickiewicza 2 w części zabytkowego pałacu Branickich. Z zewnątrz patrząc na położenie można się spodziewać drakońskich cen, ale szybki rzut oka na urywek menu przy wejściu i wszelkie stereotypowe myśli wyparowują. Ceny nazwijmy to typowe dla restauracji w naszym mieście. Osobiście uważam, że nasze miasto w tej kwestii jest lekko drogawe, ale może dyktuje to moja zawartość portfela. W każdym razie zdecydowaliśmy się na grecki obiad.

Na wstępie zdecydowanym głosem usłyszeliśmy „Dzień dobry” od kelnera, to już znak że „lokal” jak i obsługa czują się pewnie, także my równie pewnie zajęliśmy miejsce na tarasie pod parasolem. Podano nam karty menu. Przyznam ze dość grube, ale czytelnie rozplanowane, nie było problemu, by w nich znaleźć coś na ząb. Nazwy dań greckie, skutecznie plączą język, ale że jesteśmy w tej, a nie innej restauracji, tak ma być. Kelner jakby intuicyjnie wyczuł, że już wybraliśmy sobie dania, pojawił się błyskawicznie. Pozwólcie, że nie będę przytaczał tu greckich nazw potraw, a jedynie polskie. Wybór padł na szaszłyk drobiowy z sałatką grecką i frytkami, oraz na krewetki w sosie pomidorowo-czosnkowym i serem greckim. Do potraw dostaliśmy buteleczkę oliwy z oliwek, sól i pieprz. Okazały się bardzo przydatne. Oto nasze spostrzeżenia.



Szaszłyk drobiowy z sałatką grecką i frytkami (27 zł):

Szaszłyk – 3 spore kawałki kurczaka przedzielone cebulą i papryką. Wielki plus za kurczaka, a dokładnie pierś uprzednio zamarynowaną, dzięki czemu była pełna aromatu. Ponadto mięso było delikatne, właściwie obrobione termicznie. Fajnym akcentem było podanie tego szaszłyka na małej metalowej szpadzie, niby drobiazg, a cieszy. Do tego w oddzielnym naczyniu podany był przepyszny, świeży sos tzatziki, który bardzo ładnie kontrastował smakiem z kurzą piersią.

Sałatka grecka – Cebula, oliwki, papryka, sałata, wszystko byłoby bardzo poprawne, gdyby nie zdradliwa pestka w oliwce. My zwykle jemy wszystko powoli by cieszyć się każdym kęsem, dzięki temu udało nam się uniknąć kolizji z pestką. Po sugestii internetowej by informować gości o fakcie pestki w oliwce, zostaliśmy zapewnieni, że taka informacja będzie przekazywana. Liczymy na to, bo taki detal może być dość niebezpieczny szczególnie dla zębów, a bez nich głodny człowiek ma dość ograniczone pole manewru – bułka maczana w mleku nie każdemu smakuje.

Frytki – Lubię frytki, po prostu je uwielbiam, były znakomite, mimo mych obaw bo posypane zostały przyprawą do frytek, ta nie popsuła ich smaku, a z doświadczenia wiem że przyprawy frytkowe są bardzo ryzykowne.



Krewetki w sosie pomidorowo-czosnkowym z serem greckim (19 zł):

Danie to jest w zasadzie przystawką na ciepło, estetycznie podane w podłużnym talerzyku z bułeczką. Nie jestem miłośnikiem krewetek, ale wypadało spróbować.

Rewelacja!!! „Barwy” pomidorowo-czosnkowe wręcz rozpływały się w ustach, krewetki mi nie przeszkadzały miękkie. Powiem więcej – smaczne, dodatkowo nuta sera, nie takiego typowego. Przyznam że takiego sera jeszcze nie jadłem. Całość była bardzo smaczna.

Wyjście było jak każde w tej serii wpisów kulinarnych – spontaniczne. Tak jak turysta nie znający miasta i jego dobrodziejstw by uczynił w przypadku „burczenia w brzuchu”. Panteon śmiało możemy polecić, przy snującej się muzyce typowej dla Grecji. Tam można naprawdę smacznie zjeść, a do tego dzięki profesjonalnej obsłudze poczuć się jak prawdziwy gość. Nie szkoda ani jednego przejedzonego grosika. Po tej wizycie wiemy, gdzie bez „spiny” i rozczarowań możemy zaprosić naszych gości na pyszny obiad. Panteon, śmiało zasługuje na swą nazwę, czyli dom wielu bogów.

(BI-Foto Reporter)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do