Reklama

Radni apelują: Posyłajcie sześciolatki do pierwszych klas!



Miejscy radni z Platformy Obywatelskiej uważają, że w białostockich przedszkolach zabraknie ponad dwa tysiące miejsc dla trzylatków. Ma to być efekt zmian przeprowadzonych przez rząd PiS i pozostania w nich sześciolatków.

Radni PO twierdzą, że zgłaszają się do nich dziesiątki rodziców, którzy proszą o "ratowanie ich maluchów" przed brakiem miejsc w przedszkolach. Dlatego na najbliższej sesji rady miasta ma zostać złożony wniosek o przeprowadzenie poważnej debaty w sprawie białostockich przedszkoli. Przedstawiciele PO argumentują, iż wstępne szacunki mówią, że w przedszkolach może zabraknąć nawet do dwóch tysięcy miejsc. Zastanawiają się więc jak wyjść z tej sytuacji i liczą na konstruktywne podejście do problemu wszystkich radnych. Szukają pomysłu, jak zwiększyć liczbę miejsc w przedszkolach publicznych i niepublicznych.

Wiceprzewodniczący Komisji Samorządności i Bezpieczeństwa w Radzie Miasta Białystok Tomasz Janczyło (na zdj. z prawej) tłumaczy, że w poprzednim roku dzięki staraniom prezydenta Białegostoku utworzono na tyle dużo miejsc w przedszkolach, iż oprócz trzylatków przyjęto aż 172 2,5 - latków. Za to w tym roku rodzice tych ostatnich będą mogli o tym tylko pomarzyć. Zdaniem radnego zmiana rządowa powoduje ogromne problemy dla samorządu i rodziców i jest kompletną destrukcją systemu edukacji przedszkolnej. Jeśli rodzice zdecydują się na pozostawienie wszystkich sześciolatków w przedszkolach, liczba miejsc dla trzylatków będzie nikła. Z kolei pierwszych klas podstawówek będzie o ponad 90 mniej.

- Wystąpimy do prezydenta z prośbą o kompleksowe informacje dotyczące przygotowania się miasta do zwiększenia liczby miejsc dla dzieci trzyletnich - zapewnia Janczyło. - Chcemy wspierać miasto w znalezieniu rozwiązania tego problemu. Rozważamy także możliwość zwiększenia dotacji dla przedszkoli niepublicznych, które zechcą rekrutować trzylatki na identycznych zasadach jak przedszkola publiczne.


Wspomniane ponad dwa tysiące (dokładnie 2295) to liczba dzieci mających prawo zostać w przedszkolach, a powinny iść do pierwszych klas jako sześciolatki.

- Tylko 20 procent rodziców deklaruje chęć posłania dzieci wcześniej do szkoły. Są to jednak niejako miejsca wirtualne, bo przecież trzylatki nie będą mogły być w grupie z pozostającymi w przedszkolu sześciolatkami - mówi Tomasz Janczyło.

Radny tłumaczy, że tworzenie oddziałów przedszkolnych w gimnazjach napotka niechęć rodziców, bo nie są to dobre miejsca dla obecności przedszkolaków. Co więcej, będą spore problemy techniczne, m.in. z powodu spełnienia wymogów przeciwpożarowych, a ponadto jest to rozwiązanie prowizoryczne. Problem będzie powtarzał się co roku, jeśli nie znaleziony zostanie złoty środek.

- W przyszłym roku pierwszeństwo w przyjęciach do przedszkoli będą miały czterolatki, obecne trzylatki. Tak więc znów zabraknie miejsc dla trzylatków - wyjaśnia Janczyło.

Radni PO zapowiadają, że będą apelować do rodziców o posyłanie sześciolatków do szkół. Miasto wydało bowiem ogromne pieniądze na dostosowanie pomieszczeń w szkołach dla dzieci w tym wieku, a białostockie podstawówki są dobrze przygotowane, aby przyjąć ich do pierwszych klas.

(Piotr Walczak)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo ddb24.pl




Reklama
Wróć do